www.anowi.fora.pl www.anowi.fora.pl
www.anowi.fora.pl
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Dziwne, śmieszne, ciekawe, szokujące...
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Odpowiedz do tematu    Forum www.anowi.fora.pl Strona Główna -> Ciekawostki znalezione w necie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:23, 17 Sie 2009    Temat postu:



Czekolada zwiększa przeżywalność pacjentów po przebytym zawale serca. Osoby, które jedzą ją 2 lub więcej razy na tydzień, ok. 3-krotnie obniżają prawdopodobieństwo śmierci z tego powodu. Mniejsze ilości nie działają już tak silnie, nadal jednak zapewniają jakąś ochronę (Journal of Internal Medicine).

W ramach wcześniejszych badań ustalono, że produkty na bazie kakao obniżają ciśnienie i poprawiają przepływ krwi. Ponadto czekolada zmniejsza odsetek zgonów z powodu chorób serca u starszych mężczyzn i kobiet w wieku postmenopauzalnym.

Imre Janszky z Karolinska Institutet wykazał, że zamiłowanie do czekolady ratuje – i to dosłownie – życie ludziom, którzy przeszli już zawał mięśnia sercowego (łac. infarctus myocardii). Efekt był specyficzny dla czekolady, nie odkryliśmy korzyści wypływających z jedzenia słodyczy jako takich – wyjaśnia Kenneth Mukamal, współautor studium z Beth Israel Deaconess Medical Center w Bostonie. Podejrzewa on, że stoją za tym przeciwutleniacze, w które obfituje kakao.

Na początku lat 90. Janszky i inni przypatrywali się losom 1169 kobiet i mężczyzn w wieku 45-70 lat z hrabstwa Sztokholm. Obserwacja rozpoczynała się po pierwszym stwierdzonym u nich zawale serca. Żadna z osób uwzględnionych w studium nie chorowała na cukrzycę. Przed opuszczeniem szpitala pacjentów wypytywano o zwyczaje żywieniowe z zeszłego roku, w tym o nawyki związane ze spożyciem czekolady. Trzy miesiące po wypisie chorzy przeszli ponowne badania, a potem monitorowano ich łącznie przez 8 lat. Występowanie śmiertelnych zawałów korelowało ujemnie z ilością zjadanej czekolady. Wynalazek Azteków wpływał jednakowo na mężczyzn i kobiety ze wszystkich grup wiekowych. Związek pozostawał istotny statystycznie po uwzględnieniu takich czynników, jak spożycie alkoholu, otyłość czy palenie.

Naukowcy chcą uwierzytelnić swoje odkrycia testami klinicznymi. Przestrzegają też przed zjadaniem zbyt dużych ilości czekolady, ponieważ może to grozić nadmiernym wzrostem wagi.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:22, 20 Sie 2009    Temat postu:

W lodowej odchłani "Zdrowy w chorym otoczeniu'' - tak brzmiał tytuł pracy prof. Rosenhana, opublikowanej w magazynie naukowym "Science''*. Mowa w niej o ośmiu uczestnikach niebywałego dotąd eksperymentu, który po opublikowaniu nieźle wstrząsnął psychiatrią.

Prof. David Rosenhan był amerykańskim profesorem psychologii na Uniwersytecie Stanford i już w 1968 roku jako 40-latek zadał sobie pytanie, czy rzeczywiście istnieje różnica pomiędzy byciem ,,normalnym'' i kimś potocznie nazywanym ,,wariatem''. Aby poszukać odpowiedzi na to pytanie zorganizował on 4-letnie badania, które przeszły do historii psychologii, jako ,,Eksperyment Rosenhana''. W tej iście szerlokoholmskiej pracy towarzyszyło mu 7 osób (czterech mężczyzn i trzy kobiety): trzech psychologów, jeden lekarz pediatra, student psychologii, malarz i gospodyni domowa. Francuski filozof Michel Foucault po zakończeniu badań życzył Rosenhanowi ,,Nagrody Nobla za humor naukowy''...

Plan Rosenhana wydawał się w miarę prosty i miał odpowiedzieć na pytanie, jak długo psychiatria będzie potrzebowała aby orzec, że w przypadku tej ósemki ma do czynienia z ,,normalnymi'' ludźmi, którzy faktycznie nigdy wcześniej nie mieli żadnych form tzw. zaburzeń psychicznych. ,,To pytanie nie jest ani niepotrzebne, ani zwariowane'' napisze on później we wspomnianej publikacji. ,,Nawet jeżeli jesteśmy osobiście przekonani, że potrafimy rozgraniczyć, co jest normalne, a co nienormalne, to nie ma na to przekonywujących dowodów.'' Co prawda Księga Diagnostyczna (DSM) Zjednoczenia Psychiatrów Amerykańskich dzieli pacjentów na kategorie według symptomów, co ma umożliwić odróżnienie osoby zdrowej od ,,chorej psychicznie'', ale w Rosenhanie pojawiło i umocniło się zwątpienie w sens tak stawianych diagnoz. Stwierdził on, że ,,choroba psychiczna'' nie jest diagnozowana na bazie obiektywnych symptomów, a na subiektywnym postrzeganiu ,,pacjenta'' przez obserwującego lekarza. Wierzył, że do rozjaśnienia problemu przyczyni się właśnie jego eksperyment, w którym sprawdzone będzie, czy ludzie nigdy nie cierpiący na żadne ,,choroby psychiczne'' zostaną w szpitalu rozpoznane, jako zdrowe i jeśli tak, to na jakiej zasadzie to się odbędzie.

Przygotowania do eksperymentu wyglądały zawsze tak samo: pan profesor oraz współuczestnicy projektu przez kilka dni nie myli zębów, panowie się nie golili, następnie pseudopacjenci ubierali się w nieco przybrudzone ciuchy, pod fałszywym nazwiskiem umawiali telefonicznie z wybraną kliniką psychiatryczną i krótko po tym pojawiali się tam twierdząc podczas przyjęcia, że... słyszą głosy. Było to oczywiście nieprawdą, tak jak nieprawdziwe były podane przez nich nazwiska i zawody. Mało tego, nawet opisywane przez pseudopacjentów ,,głosy'' nie miały odniesienia do znanych w psychiatrii opisów, gdyż nie ma głosów ,,pustych'', ,próżnych'' i ,,głuchych'', jak to z premedytacją przedstawili uczestnicy eksperymentu w pierwszej rozmowie z lekarzem... Po diagnozie, która w siedmiu przypadkach brzmiała ,,schizofrenia'', a w jednym ,,zespół depresyjno-maniakalny'', nasi ,,pacjenci'' zaczynali zachowywać się już tak, jak na co dzień w normalnym życiu, o głosach więcej nie wspominali, przestrzegali regulaminu, byli kooperatywni wobec lekarzy i personelu oraz mili i rzeczowi w swoich wypowiedziach. Ich zadaniem było przecież jak najszybsze przekonanie lekarzy i personelu szpitalnego o swoim zdrowiu psychicznym i wyjście z kliniki bez pomocy z zewnątrz. Jak się szybko okazało ich wzorowe zachowanie nie zmieniło niestety postaci rzeczy, a raz wypowiedziana diagnoza okazała się już nieodłączną i stygmatyzującą etykietą pacjenta. Naukowcy z niepokojem obserwowali nagminnie pojawiającą się psychiczną i fizyczną brutalność personelu wobec hospitalizowanych. Eksperyment okazał się więc już w początkowej fazie bardzo niebezpieczny, przez co część jego uczestników poczuła wyraźny strach ,,przed pobiciem lub gwałtem''. W efekcie tych pierwszych doświadczeń do projektu dokooptowano prawnika, z którym ustalono plan ewentualnego działania na wypadek okaleczenia lub śmierci któregoś z uczestników eksperymentu i dopiero wtedy grupa ,,ruszyła'' na kolejne kliniki. Ogólnie eksperyment przeprowadzono w 12 szpitalach, po części tych starszych, o ściśle konwencjonalnym podejściu do ,,pacjenta'', a po części w nowoczesnych, nastawionych badawczo.

Nikogo nie rozpoznano, jako zdrowego a pobyt w szpitalach psychiatrycznych trwał średnio blisko 3 tygodnie (od 7 do 52 dni). W czasie eksperymentu pseudopacjenci otrzymali 2100 różnych leków antypsychotycznych, które po kryjomu wypluwali; były to różne preparaty na za każdym razem te same objawy. Grupie badaczy aż niewiarygodny wydawał się fakt braku zainteresowania ze strony lekarzy i personelu, którzy ,,przechodzą koło człowieka, jakby go nie było''. Okazało się, że po raz wypowiedzianej diagnozie nikt już nie traktuje pacjenta, jak człowieka, a jego zachowania, jakie by nie były, będą już zawsze odbierane, jako symptom ,,choroby psychicznej''. Notatki na przykład, które początkowo nasi pseudopacjenci robili w tajemnicy i szmuglowali poza szpital, już po krótkim czasie mogły być czynione bez kamuflażu, gdyż ani lekarze, ani obsługa szpitala się tym nie interesowali. Z raportów szpitalnych wynikało później, że ciągłe prowadzenie notatek było jednym z symptomów choroby psychicznej. Nie wyjdziesz, aż się nie przyznasz! Rosenhan w swoim eksperymencie podkreśla szczególny problem władzy psychiatrii nad ,,pacjentem''. Zdiagnozowanie u pseudopacjentów (w jednej rozmowie!) ,,schizofrenii'' oznaczało nieuchronne zaszufladkowanie ich, utratę podstawowych praw i od tego momentu nie tylko każde ich (bądź co bądź normalne) zachowanie było interpretowane już, jako choroba, ale do diagnozy dopasowywany był cały ich życiorys! Jeden z uczestników eksperymentu odnotował pół żartem pół serio, że w klinice miał poczucie ,,bycia niewidzialnym'', gdyż statystycznie 71 proc. psychiatrów i 88 proc. sióstr i sanitariuszy w ogóle nie reagowało na proste pytania, które zadawał im w ciągu dnia, jako ,,pacjent'', a jeśli była jakakolwiek reakcja to wyglądało to tak, jak w poniższym przykładzie: Pacjent: Przepraszam, panie doktorze... Mógłby mi pan powiedzieć, kiedy będę mógł skorzystać z możliwości spaceru w ogrodzie? Lekarz: Dzień dobry Dave. Jak się pan dzisiaj czuje? (Lekarz odchodzi nie czekając na odpowiedź...) Samo wyjście ze szpitala psychiatrycznego okazało się w każdym przypadku niemożliwe bez przyznania się ,,pacjenta'' do tego, że... jest chory.

Dopiero po takim określeniu się nasi pseudopacjenci opuszczali szpitale. Dodajmy tylko, iż nie, jako ,,zdrowi'', ale ze zdiagnozowaną ,,schizofrenią w remisji'' (czyli zaleczoną na pewien czas)... Wielkie oburzenie psychiatrii konwencjonalnej jakie wybuchło po upublicznieniu badań Rosenhana przyniosło za sobą niespodziewanie drugą fazę eksperymentu, przy czym pierwsza jego część została odrzucona przez rozzłoszczonych psychiatrów, jako ,,wybrakowana metodycznie''. Dyrekcja jednego ze szpitali psychiatrycznych stwierdziła wtedy w debacie publicznej, że ,,w naszej klinice coś takiego nie mogłoby mieć miejsca'', na co Rosenhan odpowiedział eleganckim wyzwaniem na pojedynek obiecując, że na przestrzeni następnych 3 miesięcy wyśle tam swoich pseudopacjentów. Trzy miesiące później, kiedy doszło do weryfikacji drugiej fazy „Eksperymentu Rosenhana'' okazało się, że wyzwany na pojedynek szpital ze 193 ogólnie przyjętych w tym czasie pacjentów określił 41, jako podejrzanych o bycie pseudopacjentami Rosenhana i kolejnych 42, jako zdemaskowanych pseudopacjentów. Tylko, że druga faza projektu prof. Rosenhana polegała na tym, jak się okazało, że... nikogo tam nie wysłał...

Publikacja: ,,On Being Sane in Insane Places'', w: "Science", 1973 r.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:09, 22 Sie 2009    Temat postu:

Fracuska Bastylia nie była ciężkim więzieniem.



Zdobycie paryskiej Bastylii 14 lipca 1789 r. przyjęło się uznawać za początek Wielkiej Rewolucji Francuskiej i symboliczny kres monarchii. Według wersji oficjalnej twierdzę oblegał i zdobył prosty lud przekonany, że właśnie tam stoją działa wymierzone w zbuntowaną stolicę. Na pamiątkę tamtych wydarzeń dzień 14 lipca ustanowiono narodowym świętem Francji (Fete Nationale).

Niektóre źródła jako przyczynę ataku na Bastylię podają chęć zdobycia zapasów prochu potrzebnego rozwścieczonemu tłumowi do obalenia znienawidzonego króla Ludwika XVI. Przy tej okazji opowiada się zwykle o nieludzkich cierpieniach, jakich doznawali tam więźniowie króla. Tymczasem dziś większość historyków przyznaje, że prawda była zgoła inna.




Nie ulega wątpliwości, że latem 1789 r. na paryskich ulicach odczuwało się napięcie. Nie tylko najbiedniejszych dotykała drożyzna i drażniły przywileje burżuazji. Francja, która pożyczyła młodym Stanom Zjednoczonym olbrzymią sumę pieniędzy, borykała się ze skutkami kilkuletniej klęski nieurodzaju. Narastał konflikt króla ze Zgromadzeniem Narodowym pracującym nad reformą państwa i monarchii.

Oliwy do ognia dolała wiadomość o zdymisjonowaniu przez króla cieszącego się uznaniem ministra finansów Neckera, który w miarę możliwości starał się powstrzymać narastającą inflację i ubożenie ludności. Wkrótce na ulice miasta wylęgły rozgniewane tłumy.




12 lipca 1789 r. w ogrodach otaczających pałac Tuilerie wojsko usiłowało wykonać rozkaz przywrócenia porządku. Lotem błyskawicy rozeszła się wieść, że władze przygotowują krwawą rozprawę z protestującymi. Wzburzony plebs postanowił zdobyć broń.

W tej dramatycznej sytuacji delegacja samozwańczych przedstawicieli ludu udała się do arsenału przy placu Inwalidów i zażądała wydania broni utworzonym właśnie oddziałom samoobrony - Gwardii Narodowej. Niczego jednak nie wskórała.




Inaczej było 14 lipca, kiedy na plac ćwiczeń przed arsenałem wtargnął tłum. Zdesperowani ludzie, nie bacząc na obecność 5 tys. żołnierzy, wyważyli drzwi i wynieśli broń, lecz znaleźli tylko niewielkie ilości prochu strzelniczego. Dotarła tu jednak wiadomość, że duże jego ilości (250 beczek) przewieziono wcześniej w pośpiechu do Bastylii - starej twierdzy na drugim brzegu Sekwany.

Ówczesne źródła podają, że nieustraszeni paryżanie wtargnęli do królewskiej zbrojowni, skąd zabrali 32 tys. strzelb, 50 tys. pik, po czym utworzyli milicję i wczesnym rankiem 14 lipca 1789 r. ruszyli na Bastylię - symbol królewskiego ucisku. Jednak według historyków przed brama Bastylii stanęło niewiele ponad tysiąc osób, co przeczy powielanym od lat informacjom o dziesiątkach tysięcy sztuk zdobytej broni.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:10, 22 Sie 2009    Temat postu:



Cywile zażądali prochu. Komendant twierdzy Bernard-Rene de Launay odmówił jego wydania - mógłby to zrobić tylko na rozkaz króla. Wzburzony tłum nie chciał dłużej czekać. Kilku śmiałkom udało się przeciąć liny, na których wisiały obciążniki pierwszego zwodzonego mostu. Gdy z hukiem opadły klapy, tłum rzucił się na wewnętrzny dziedziniec.

Komendant de Launay z obawy o bezpieczeństwo swoich strażników dał rozkaz strzału z muszkietów. Nie zastanawiał się nad tym, że ludzie będący już w środku znaleźli się w pułapce - nie mogli wrócić, ponieważ napierali na nich następni. Niektórzy z nich sądzili nawet, że most zwodzony opuścili sami żołnierze. Padli pierwsi zabici. Buntownicy chcieli kontynuować szturm, jednak mieli za mało broni i nadal brakowało im prochu.




Sytuację zmieniło pojawienie się dwóch dział, które na miejsce starcia dostarczyli dezerterzy z armii. Przestraszył się ich również de Launay. Napisał więc oświadczenie, w którym groził wysadzeniem twierdzy w powietrze, jeżeli on i jego podwładni nie będą mogli spokojnie opuścić Bastylii.

Tłum jednak ogarnął szał. Rozlegały się krzyki: Nie chcemy kapitulacji! Opuścić mosty! Straże zdecydowały się most opuścić. Po krótkiej chwili zaskoczenia motłoch dosłownie runął do wnętrza, rozbroił przerażonych żołnierzy i z okrzykami radości ruszył plądrować zamek. Żółte pojemniki z prochem, przyczyna całego zamieszania i ataku na Bastylię, pozostały nietknięte.




Tej sceny nie zobaczyło już 83 cywilów poległych od kul pierwszej salwy obrońców twierdzy. Nie byli jednak - jak to się często interpretuje - "męczennikami rewolucji", lecz raczej nieszczęsnymi ofiarami rozszalałego tłumu, który rzucił się na poszukiwanie beczek z prochem.

Z przodu strzelali do nich żołnierze, z tyłu napierali inni paryżanie, więc nie mieli szansy ucieczki. Znaleźli się w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu. Starcia nie przeżyło również trzech obrońców warownego zamku. Ludwik XVI wydał w Wersalu rozkaz ściągnięcia wojsk z Paryża.




Wydarzenia, jakie miały miejsce w Bastylii, mają niewiele wspólnego ze wzniosłymi hasłami wzywającymi ciemiężony przez króla lud do walki z despotycznym władcą. Tamte historyczne wypadki jawią się raczej jako nieszczęśliwy zbieg okoliczności, niekontrolowany wybuch przemocy i niepotrzebny przelew krwi po obu stronach. Nieprawdziwy jest także utarty pogląd, że dzięki ludowemu powstaniu uwolniono przetrzymywanych w Bastylii więźniów politycznych.

Ryciny z epoki ukazują biednych, wychudzonych więźniów, którzy sprzeciwili się królowi, spętanych łańcuchami, wtrąconych do ciemnych cel. Już pierwsze wydanie "Revolutions de Paris" barwnie opiewało zaciekłą walkę mężczyzn, a nawet kobiet i dzieci, które zbierały kule wystrzelone z murów twierdzy".




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:10, 22 Sie 2009    Temat postu:



Kiedy dzielni bojownicy o demokrację wyłamali drzwi celi, "uwolnili niewinne ofiary, czcigodnych obywateli, którzy z trwogą spoglądali na słoneczny świt". Zziębnięci więźniowie "mrużyli oczy przed pierwszymi promieniami światła, którego nie widzieli przez całe dziesięciolecie".

Taka była wersja ówczesnej rewolucyjnej prasy. Badania historyków zrewidowały te wyssane z palca opowieści. Okazało się, że po zdobyciu twierdzy buntownicy wcale nie kwapili się do uwalniania więźniów. Przekazywali sobie klucze z rąk do rąk, zanim ktoś wreszcie zdecydował się otworzyć drzwi cel.




Przebywało w nich w owym czasie siedmiu skazanych i nie były to niewinne ofiary królewskiego despotyzmu, jak ze współczuciem wtedy o nich pisano. Czterech z osadzonych w Bastylii mężczyzn trafiło tam za fałszowanie weksli (jeszcze tego samego dnia po uwolnieniu zostali zatrzymani za te same przestępstwa). Trzej pozostali też nie byli więźniami politycznymi.

Hrabia de Solages odsiadywał wyrok za kazirodztwo, a dwaj pozostali byli chorzy psychicznie. Jeden z nich spędził za murami już 30 lat, drugi - zwany majorem Whytem z Irlandii - nie miał pojęcia, o co chodzi, kiedy wiwatujący tłum wyniósł go na zewnątrz na ramionach jako "ofiarę znienawidzonego królewskiego despoty".

Szturm Bastylii trwał pięć godzin. Z wojskowego punktu widzenia "zwycięstwo ludu" nie miało wielkiego znaczenia. Szturmujący zdobyli tylko pewną ilość zmagazynowanej tam amunicji. Wygląda na to, że rewolucję rozpoczęła garstka ludzi, którzy przeszli przez nikogo niebroniony zwodzony most.




Niektórzy współcześni historycy uznają wydarzenia wokół Bastylii za zupełnie nieistotny epizod. Dużo większe znaczenie miało jej zdobycie z psychologicznego punktu widzenia. "Uda się!" - stało się hasłem dnia. Zwycięstwo paryżan dało początek rewolucji i jej postępującemu terrorowi.

Ze stolicy wrzenie rozlało się jak powódź na cały kraj. Rewolucja spowodowała zmiany nie tylko we Francji, ale i w całej Europie. Bastylia nie ustała długo na swoim miejscu. Dwa dni po zdobyciu twierdzy zaczęto ja burzyć.

Do końca 1789 r. została zrównana z ziemią, a na jej miejscu postawiono posag bogini natury. Po rewolucji lipcowej 1830 r. wzniesiono tu obelisk nazwany Geniuszem Wolności. Dziś okolice dawnej Bastylii należą do najmodniejszych miejsc w stolicy Francji.


źródlo:google


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:32, 22 Sie 2009    Temat postu:

Czekoladowe wzgórza nie są z czekolady a szkoda Very Happy



Monstrualne krecie kopce – oto pierwsze skojarzenie nasuwające się turystom, którzy przybywają na filipińską wyspę Bohol, aby podziwiać jedyne w swoim rodzaju Wzgórza Czekoladowe. Patrząc na ich doskonale okrągłe kształty, trudno uwierzyć, że swą regularność zawdzięczają naturze, a nie projektowi genialnego architekta.
Na powierzchni prawie 50 km kw., co odpowiada niemal jednej dziesiątej obszaru Warszawy, pomiędzy miastami Carmen, Batuan i Sagbayan oczom zdumionego turysty ukazuje się 1776 regu­larnych, okrągłych tworów mierzących od 30 do 50 m wysokości. Te niewysokie pagórki powstały wskutek trwającej setki lat erozji nagromadzonego w glebie wapienia. Przez większą część roku zieleni się na nich niska trawa. Jednak wraz z nadejściem pory suchej trawy brązowieją i pagórki zyskują słynną czekoladową barwę. Ze względu na swoją wartość naukową i niepowtarzalność geologiczną w 1988 r. zostały uznane za jeden z trzech geologicznych pomników przyrody Filipin, a w internetowej sondzie na siedem największych cudów świata przyrody zajmują czwarte miejsce.






Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:44, 23 Sie 2009    Temat postu:



Czy dzięki najnowszemu odkryciu dokonanemu przez NASA, jesteśmy bliżej odkrycia odpowiedzi na jedno z najważniejszych pytań, jakie stawia sobie ludzkość - skąd wzięło się życie? Wiele na to wskazuje.
Otóż, jak donosi "New Scientist", po raz pierwszy w historii udało się potwierdzić istnienie aminokwasów na jednej z komet lecących w kierunku Ziemi. To przełomowe odkrycie sprawia, iż teoria mówiąca o kosmicznym pochodzeniu życia na Ziemi wydaje się coraz bliższa prawdy.

W zbadanych przez NASA próbkach komety odnaleziono glicynę – jeden z najprostszych spośród 20 standardowych aminokwasów, tworzących białka. Odkrycia dokonano już niemal rok temu. Dopiero teraz jednak udało się potwierdzić to, iż aminokwas jest pozaziemskiego pochodzenia.

Jamie Elsila, astrobiolog z Centrum Lotów Kosmicznych NASA przyznała, że sprawdzano przede wszystkim to, czy aminokwasy nie pochodziły np. z wahadłowców i rakiet kosmicznych. Jak powiedziała w wywiadzie udzielonym „New Scientist”: 'Odkrywaliśmy już aminokwasy w przeszłości, ale nigdy wcześniej nie udało się ich znaleźć na komecie."

Wśród astronomów dość powszechne jest przekonanie, iż na początku swojego istnienia, około 4 miliardów lat temu, gdy w całym Układzie Słonecznym roiło się od komet, Ziemia przeżyła wielkie bombardowanie kometami. Najprawdopodobniej to tak właśnie należy tłumaczyć pochodzenie znacznej części wody w oceanach, a co za tym idzie - życia w ogóle.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:16, 23 Sie 2009    Temat postu:

Miejskie legendy XX wieku.



Wybitny antropolog kultury i folklorysta, prof. Uniwersytetu Śląskiego, Dionizjusz Czubala, napisał kiedyś, że legendy miejskie rodzą się ze specyficznego połączenia strachu i ciekawości. To właśnie te dwie niezwykle powszechne cechy ludzkie - zainteresowanie światem i jednoczesny lęk przed tym, co nieznane - decydują o powstaniu czegoś, co folkloryści nazwali "miejską legendą".

Co decyduje o powstaniu miejskiej legendy? Przede wszystkim - pragnienie nazywania niebezpieczeństw i chęć oswajania lęków. Masowo rozpowszechniane są przez nas, ludzi, te informacje, które budzą wielkie emocje. To zaś, czy owe informacje znajdują potwierdzenie w faktach - jest tak naprawdę kwestią drugorzędną. Ważne jest to, żeby tematyka elektryzowała słuchaczy i prowokowała do stawiania pytań i szukania odpowiedzi.




Ludzie, niewolnicy plotek.
Miejskie legendy w wielu elementach przypominają mity - podejmują podobną próbę - "tłumaczenia świata", który bardzo często jawi się jako miejsce przerażające i niebezpieczne. Trzeba zidentyfikować to niebezpieczeństwo. Trzeba je nazwać i ostrzec innych. Taka potrzeba jest immanentną cechą każdego z nas - dlatego pierwsze miejskie legendy funkcjonowały już w starożytności. Nie będziemy jednak sięgać aż tak daleko. Przyjrzyjmy się temu, co wywoływało szybsze bicie serca naszych babć i dziadków, naszych rodziców i wreszcie - nas samych. Wszyscy żyjemy przecież w niewoli plotki i w okowach legend.

Podzieliliśmy wiek XX na dekady i każdej z nich przyporządkowaliśmy jedną z legend. Nie oznacza to jednak, że poza danym dziesięcioleciem konkretna miejska legenda nie występowała - nasz wybór jest oczywiście umowny i wiąże się z incydentami, które odbiły się szerokim echem w mediach. Również sam wybór legend jest, z oczywistych względów, subiektywny. Sieć legend, mitów i plotek jest wielka i zróżnicowana. Dotyczy każdej niemal dziedziny życia - dlatego nie sposób pokazać jej w całości. Przyjrzyjmy się jednak najważniejszym jej fragmentom...




1900 - 1909 - diabeł z New Jersey
Choć pierwsze doniesienia o diable z New Jersey pochodzą z 1735 roku, to w jego przebogatej biografii szczególnie ważny jest rok 1909. To wówczas jeden z lokalnych amerykańskich dzienników - Philadelphia Evening Bulletin, opublikował widoczną po lewej stronie rycinę, która miała rzekomo przedstawiać słynnego potwora.

Publikacja nie była dziełem przypadku - w ciągu zaledwie jednego tygodnia legendarna kryptyda widziana była przez blisko dwa tysiące świadków (!). Ich opowieści pełne były przerażających i mrożących krew w żyłach historii o tym, że diabeł porywał i mordował zwierzęta. Co więcej - stwór nie wahał się także atakować ludzi, którzy przerażeni chowali się w swoich domostwach. W związku z masową paniką, w szkołach odwoływano lekcje i zamykano niektóre zakłady pracy.

Dziś diabeł z New Jersey stał się elementem lokalnej kultury ludowej. Jest popularną maskotką i gadżetem, który kupić można na terenie całego stanu NJ. Jego imieniem została nazwana zawodowa drużyna hokejowa występująca w National Hockey League - New Jersey Devils.




1910 do 1919 - kuracja odchudzająca z tasiemcem w tle
Legenda, która odżyła w latach 80-tych, przy okazji popularnych koktajli na odchudzanie, ma swoje korzenie w drugiej dekadzie XX wieku. Jakkolwiek nieprawdopodobnie by to brzmiało - wierzono wówczas, że tabletki na odchudzanie, które pojawiły się na amerykańskim rynku farmaceutycznym powodują... tasiemca.

Tabletki te kupić można było w USA od 1900 roku. Około 1920 wycofano je z użytku - jak twierdzili niektórzy - właśnie z powodu rzekomego pasożyta, który miał się w nich znajdować.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:17, 23 Sie 2009    Temat postu:



1920 do 1929 - aligatory w kanałach
Historia o nietypowych pamiątkach, przywiezionych z wycieczki na Florydę, swoimi korzeniami sięga lat 20-tych ubiegłego stulecia. To wówczas New York Times opisał historię turysty, który postanowił kupić sobie młodego aligatora - jako pamiątkę po podróży na Florydę. Kiedy dość kłopotliwy, przyznajmy, w wychowaniu gad, znudził się swojemu właścicielowi, ten postanowił utopić go w toalecie.

Bestia okazała się jednak sprytna i przeżyła - dlatego media co jakiś czas donosiły o zaginionych pracownikach firm kanalizacyjnych. Aligatorów pojawiło się wkrótce więcej (jak widać turystów z podobnymi pamiątkami było wielu) a w niesprzyjającym, pozbawionym światła słonecznego środowisku część z nich straciła charakterystyczną barwę i przeobraziła się w albinosy.




1930 - 1939 - Kilroy was here
Ojciec wszystkich graffiti i archetyp wszelkich "tagów", które dzisiaj "młodzi gniewni" twórcy zostawiają na murach. Napis "Kilroy was here", wraz z charakterystycznym rysunkiem postaci wychylającej się zza muru, sięga swoimi korzeniami do czasów II wojny światowej. To wówczas amerykańscy żołnierze "ozdabiali" tym rysunkiem ściany miejsc, w których obozowali.

Najprawdopodobniej Kilroy ma swój początek w zupełnie autentycznej historii amerykańskiego inspektora okrętowego, który napisem "Kilroy was here" oznaczał kontrolowane przez siebie statki.

Ciekawym wątkiem tej legendy jest to, iż wielu niemieckich oficjeli, z Adolfem Hitlerem na czele, było przekonanych, że Kilroy to w rzeczywistości amerykański superszpieg, który informuje aliantów o sytuacji w Europie.

Dziś inskrypcje "Kilroy was here" i jej lokalne odmiany (np. polskie: "Tony Halik - tu byłem") znaleźć można pod każdą szerokością geograficzną, na wielu słynnych budynkach na świecie.




1940-1949 - ofiary pracy dr. Mengele
W ponurej, powojennej rzeczywistości, bardzo dużą popularnością cieszyły się legendy o tym, że w polskich lasach grasują ofiary niemieckich "eksperymentów" genetycznych. Część z nich miała być "dziełem" samego Anioła Śmierci, dr. Josepha Mengele - niemieckiego zbrodniarza, lekarza i antropologa.

Zmutowane potwory miały ponoć straszyć w lasach okoliczną ludność.

"Widywano" ludzi z przeszczepionymi głowami zwierząt, trzygłowe potwory odżywiające się surowym mięsem i zmutowane dzieci.




1950-1959 - stonka ziemniaczana i zemsta imperialistów
W maju 1950 roku Trybuna Ludu opublikowała artykuł pt.: "Niesłychana zbrodnia imperialistów amerykańskich". Wbrew pozorom - nie dotyczył on bomby atomowej zrzuconej 5 lat wcześniej na Hiroszimę, tylko... stonki ziemniaczanej, którą Amerykanie mieli rzekomo zrzucać na terytorium Polski.

"Pasiasty dywersant" (jak nazywały stonkę władze) był, zdaniem rządu PRL, podstawowym powodem niedoborów żywności na rynku. Dlatego też, 18 stycznia 1953 roku, rząd podjął uchwałę, w której "żuk kolorado" stał się oficjalnym wrogiem narodu, z którym wszyscy zobligowani byli walczyć. Ku chwale ojczyzny oczywiście.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:18, 23 Sie 2009    Temat postu:



1960 - 1969 - czarna wołga
W latach 60-tych swój początek ma jedna z najbardziej znanych i popularnych miejskich legend, czyli historia czarnej wołgi.

Ta niesamowicie popularna plotka mówiła o tym, że ulicami miast krążyć miała czarna limuzyna marki Wołga, którą porywano - w zależności od wersji legendy - dzieci, grzeszników, czy po prostu - przeciwników systemu.

Czarną Wołgą jeździło KGB, UB, Żydzi, sataniści, ba! Jeździł nią nawet sam szatan, który miał zwyczaj zatrzymywać się po to, aby zapytać przechodniów o godzinę. Według niektórych, jeśli zapytany odpowiedział - umierał później o tej właśnie godzinie.




1970 - 1979 - schrony atomowe i tunele pod miastami
W wydanej w 1979 roku "Małej Apokalipsie", Tadeusz Konwicki napisał, jakoby komuniści z domu partii przechodzili podziemnymi korytarzami do knajpy przy Nowym Świecie na wódkę.

Podobnych legend i historii mówiących o tym, że pod niektórymi miastami w Polsce są podziemne korytarze, tunele a czasami i całe miasta - jest mnóstwo. W zimnowojennym klimacie obawy dotyczące wojny atomowej były niezwykle silne, dlatego też niektóre z "podziemnych miast" miały rzekomo służyć jako schrony atomowe dla "uprzywilejowanych" warstw społecznych.

Genezy tego mitu niektórzy doszukują się też we wrocławskich opowieściach, według których pod zabytkowym dworcem znajdują się zbudowane przez Niemców tunele, które w czasie II wojny światowej służyły za tajemny dworzec kolejowy.




1980-1989 - panika związana z AIDS
Skrajnie negatywny przykład na to, jak wielki wydźwięk społeczny mają miejskie legendy. W latach 80-tych niezwykle popularne były opowieści o tym, jak narkomani podrzucają strzykawki w piaskownicach, na plażach, w parkach. Znakomita większość społeczeństwa żyła wówczas w przekonaniu, że każdy narkoman to nosiciel wirusa, który tylko czyha na to, żeby wszystkich pozarażać.

Opowieści te bardzo często wywoływały niczym nieuzasadnioną panikę i lęk przed chorymi. Doprowadziły m. in. do spalenia domów Monaru dla chorych na AIDS na początku lat 90.




1990 - 1999 - porwania dla organów
Legenda, która występowała w różnych odmianach (jedną z nich była przytoczona wcześniej historia "czarnej Wołgi"). W swojej archetypowej wersji opowiada historię dziewczyny, która wybrała się na dyskotekę, a tam podano jej pigułkę gwałtu. Kilka godzin później dziewczyna obudziła się bez nerki - zupełnie naga, pozostawiona sama w wannie wypełnionej lodem.

We wszystkich wersjach tej niezwykle popularnej w latach 90-tych legendy, organy pobierane były do transplantacji nielegalnie, podczas krwawych, przeprowadzanych bez znieczulenia, makabrycznych operacji.




2000 - 2009 - porwania dzieci w supermarketach
Uwspółcześniona wersja legendy o porwaniach dla organów, w której ofiarami są dzieci. Najczęściej porywa się je właśnie po to, aby handlować ich organami lub, w "najlepszym przypadku", sprzedać je sutenerom z zachodnich agencji towarzyskich.

Porywacze nie są zainteresowani okupem, funkcjonują w realiach świetnie zorganizowanych struktur mafijnych.

Jakkolwiek nieprawdopodobnie by to nie brzmiało, to o porwaniach w hipermarketach w Poznaniu i Głogowie donosiła "Gazeta Lubuska". Podobne historie miały też dziać się w Trójmieście.


21wiek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:37, 25 Sie 2009    Temat postu:



To nie ja, to kot

Policja z Florydy prowadzi dochodzenie w sprawie mężczyzny, który został przyłapany na ściąganiu nielegalnej pornografii. Amerykanin jednak ani myśli przyznawać się do winy. Jego zdaniem do odpowiedzialności powinien zostać pociągnięty jego kot, który ściągnął nielegalne filmy i zdjęcia.

Podejrzany twierdzi, że wyszedł z pokoju, a wtedy na klawiaturę wskoczył jego kot. Kiedy wrócił do pomieszczenia, w którym znajdował się komputer, na ekranie monitora wyświetlały się już same bezeceństwa.

Policja na twardym dysku komputera znalazła łącznie ponad tysiąc zdjęć.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:38, 25 Sie 2009    Temat postu:



Pewna Brytyjka spędziła noc we francuskim ratuszu, biorąc go za elegancki hotel - informuje BBC. Pomyłka owej pani wynikła z nieznajomości języka. W końcu kto - poza Francuzami - miałby wiedzieć, że "Hotel de Ville" znaczy "ratusz"?
Historia ta wydarzyła się w piątek w miejscowości Dannemarie w pobliżu granicy Francji z Niemcami. Brytyjka weszła do "hotelu" z zamiarem zarezerwowania sobie pokoju, ale najpierw poszła do toalety. W tym czasie w ratuszu zakończono jakieś posiedzenie i wszyscy pracownicy poszli do domu. Ratusz oczywiście zamknięto na weekend.

Brytyjce pozostało spędzić noc na krzesełku w holu ratusza, choć liczyła na wygodne łóżko w pokoju hotelowym.

Mer Dannemarie, Paul Mumbach, powiedział mediom, że Brytyjka na próżno zapalała i gasiła światła w ratuszu, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Dopiero w sobotę rano przypadkowy przechodzień zauważył w oknie ratusza kartkę, na której Brytyjka napisała prośbę o uwolnienie.

"Nie mówi dobrze po francusku, ale obiecała, że na następną noc znajdzie sobie prawdziwy hotel" - powiedział mer.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:39, 25 Sie 2009    Temat postu:



Popularność Harry'ego Pottera ma także inny wymiar: wielbiciele małego czarodzieja kupują sowy, a potem nie potrafią sobie z nimi dać rady. Porzucane sowy przyjmuje ośrodek na Wyspie Wight - pisze we wtorek brytyjski dziennik "Daily Telegraph".
W szkole czarodziejów w Hogwarth sowy pełniły rolę posłańców; główny bohater książek Jane K. Rowling miał sowę śnieżną imieniem Hedwig.

"Problem w tym, że sowę każdy może kupić" - mówi Don Walser, który otworzył na Wyspie Wight Ostoję dla Sów i Małp.

"Wyglądały wspaniale w filamch o Harrym Potterze, ale trzeba lat, żeby je wyszkolić. Dzieci czytają te książki, oglądają filmy i mówią mamom i tatom, że też chcą mieć taką sowę. A rodzice nie zdają sobie sprawy, jak wymagająca jest nad nimi opieka" - wyjaśnił.

"W tej chwili mamy 20 sów, które przywieziono z całego kraju" - dodał.

"Jest też para śnieżnych sów, zostawionych bez jedzenia w ogrodzie przez właścicieli. Zdechłyby. Niektórzy ludzie trzymają je w okropnych warunkach" - powiedział.

Rzeczniczka Królewskiego Towarzystwa Zapobiegania Okrucieństwu wobec Zwierząt (RSPCA) Jo Barr mówi, że w przeszłości, po filmach Disneya, masowo kupowano dalmatyńczyki, potem, wraz z sukcesem komiksu, serialu animowanego i fabularnych filmów fabularnych o wojowniczych żółwiach ninja, przyszła moda na żółwie.

Zaznaczyła, że RSPCA odradza kupowanie sów, które wymagają opieki i mogą żyć 20 lat.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:44, 25 Sie 2009    Temat postu:



Możliwości ludzkiego nosa

Często z podziwem spoglądamy na psy, które mają węch tak doskonały, że są niezastąpione np. podczas poszukiwania zakazanych substancji czy tropienia zaginionych osób. Prawda jest jednak taka, że człowiek też nie ma się czego wstydzić. Według badań przeprowadzonych przez naukowców, ludzki nos jest w stanie rozróżnić aż 50 tysięcy zapachów.

Oczywiście nie zmienia to faktu, że nos psów jest wciąż dużo bardziej wrażliwy, ale u człowieka ten zmysł też jest doskonale rozwinięty. Istota ludzka potrafi też łączyć zapachy ze wspomnieniami.




Człowiek świeci w ciemności

To jedno z ostatnich odkryć, dokonane przez japońskich naukowców. Stało się ono możliwe dzięki specjalnej kamerze, stworzonej przez japońskich inżynierów specjalnie na potrzeby eksperymentu. Urządzenie charakteryzujące się wyjątkową czułością oraz rejestrujące nawet pojedyncze cząsteczki światła wykazało, że ludzkie ciało świeci w ciemności. Badacze stwierdzili, że intensywność poziomu światła emitowanego przez człowieka uzależniona jest od przemiany materii.

Zaznaczamy jednak, że nie ma najmniejszej możliwości, by zjawisko to udało się zaobserwować "gołym okiem" bez użycia odpowiedniego sprzętu.




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Śro 1:30, 02 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:44, 25 Sie 2009    Temat postu:



Krótka drzemka dobra na wszystko

Krótka drzemka w trakcie dnia może mieć zbawienne skutki. Wg specjalistów nie tylko zwiększa czujność i koncentrację, ale także zmniejsza ryzyko zawału serca i zdecydowanie poprawia nastrój. Zaledwie 20-minutowy sen poprawia ogólną kondycję na kolejnych kilka godzin.

Serwis "health" poinformował o wynikach badań przeprowadzonych przez greckich uczonych. Wg nich, u osób ucinających sobie drzemkę przynajmniej trzy razy w tygodniu, ryzyko zgonu spowodowanego przez niewydolność serca spadło o 37 procent. Szkoda, że pracodawcy nie przywiązują do rezultatów tych badań większej wagi i nie pozwalają na sen w pracy.




Przejedzenie osłabia słuch

Wyniki prac naukowców wykazały, że zbyt obfity posiłek może w znaczący sposób wpłynąć na ostrość naszego słuchu. Oczywiście jest to tylko efekt chwilowy i nawet u największych łasuchów, po jakimś czasie wszystko wraca do normy.

Warto jednak pamiętać, by przed wyjściem do kina czy filharmonii nie serwować sobie zbyt dużych porcji jedzenia. Przejedzenie może bowiem w znaczny sposób ograniczyć nasze doznania estetyczne.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:46, 25 Sie 2009    Temat postu:



Wzrost człowieka zmienia się w trakcie dnia

Oczywiście w większości przypadków nie są to jakieś znaczące zmiany. Należy jednak odnotować fakt, że człowiek "kurczy się" w trakcie dnia. Budzi się wyższy, a chodzi spać niższy. Jeśli odnotujecie kiedyś różnicę w swoim wzroście, pomiędzy pomiarem porannym i wieczornym - nie wpadajcie w panikę.

Podczas snu wzrasta ilość płynu pomiędzy krążkami międzykręgowymi, co wpływa na nasz wzrost. W trakcie dnia jego objętość się zmniejsza, a my tracimy dodatkowe milimetry. Warto zaznaczyć, że różnica we wzroście może wynieść ponad 1 centymetr.




Potęga kwasu żołądkowego

Często z zainteresowaniem przyglądamy się sile związków chemicznych, których żrące właściwości mają niszczycielską moc. Nie wszyscy wiedzą, że człowiek uzbrojony jest w podobną broń. Dzięki sile soku żołądkowego możliwe jest trawienie różnych rodzajów jedzenia, ale ta sama substancja, która rozpuszcza grillowanego kurczaka czy smażoną kiełbasę, z powodzeniem poradziłaby sobie też np. z żyletką.

Jednym ze składników soku żołądkowego jest osławiony kwas solny - jeden z najsilniejszych kwasów.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:46, 25 Sie 2009    Temat postu:



Nerwy "szybkie jak błyskawica"

Z jaką prędkością "podróżują" impulsy nerwowe? I to udało się naukowcom obliczyć. Wg nich, impulsy nerwowe pomiędzy mózgiem i pozostałymi partiami organizmu przemieszają się z zawrotną prędkością wynoszącą ponad 270 kilometrów na godzinę.

To dzięki temu niemal natychmiast odczuwamy ból powstały w wyniku skręcenia kostki czy wyrwania włosa.




Orgazm zapobiega nowotworowi

Niestety, w tym przypadku chodzi tylko o panów, u których ryzyko zapadnięcia na nowotwór prostaty ulega znacznemu obniżeniu, jeśli regularnie przeżywają oni orgazm. Na tym polu przeprowadzono kilka szczegółowych badań i wszystkie wykazały, że u mężczyzn, którzy przynajmniej czterokrotnie w tygodniu szczytują, ryzyko zachorowania na raka prostaty obniża się o ponad 30 procent.

Serwis "Los Angeles Times" poinformował, że wytrysk prawdopodobnie powoduje usunięcie z organizmu substancji rakotwórczych odpowiedzialnych za rozwój nowotworu prostaty.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:47, 25 Sie 2009    Temat postu:



Ludzkie ciało produkuje środki przeciwbólowe

Naukowcy nie mają wątpliwości, że ludzki organizm jest w stanie samodzielnie produkować środki przeciwbólowe. Jeden z przeprowadzonych eksperymentów wykazał, że po podaniu pacjentom kwasu benzoesowego, który jest popularnym składnikiem, występującym w owocach i warzywach, ich organizm zaczynał wytwarzać kwas salicylowy, z którego wytwarza się kwas acetylosalicylowy służący do produkcji aspiryny.

Zgodnie z zapewnieniami naukowców, owoce i warzywa mogą stanowić skuteczną oręż w walce z bólem głowy czy stanami zapalnymi.




Wytrysk u mężczyzn może powodować ból głowy albo kichanie

Część mężczyzn doświadcza bólu lub zaczyna kichać zaraz po stosunku seksualnym zakończonym orgazmem. Zdaniem naukowców problem ten spowodowany jest przez zwiększoną aktywność układu nerwowego.

Jak poinformował serwis health.com - ośrodek w mózgu odpowiedzialny za orgazm znajduje się bardzo blisko partii odpowiedzialnych za ziewanie i kichanie.


źródło:21wiek


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:44, 02 Wrz 2009    Temat postu:



Wrocławski grafik Eugeniusz Get-Stankiewicz nie maluje jajek na święta. Wypowiadając wojnę brudowi, pokrywa kolorami i złotem ślady zniszczeń i zabrudzenia na elewacji kamieniczki Jaś w Rynku.
Get wydzierżawił zabytkowy domek altarystów w 1995 roku. Gruntownie go wyremontował i stworzył w nim swoją pracownię, zwaną odtąd Domkiem Miedziorytnika. Zajmowana przez niego kamieniczka wyróżnia się w mieście - na jej ścianach zawisły jego autorskie płaskorzeźby - od słynnego "Zrób to sam", nawiązującego do mieszczańskiego epitafium, po autoportret artysty i jego palca.






Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:15, 18 Wrz 2009    Temat postu:



Efekt placebo

Jedna z największych zagadek naszej świadomości. Dlaczego pomaga nam coś, co jest dla nas, z naukowego punktu widzenia, zupełnie obojętne? Nie ma prawa działać, a jednak! Okazuje się, że pomaga, leczy i działa.

W 2005 roku włoski uczony z uniwersytetu w Turynie, Fabrizio Benedetii, przeprowadził eksperyment, który wykazał dlaczego mamy do czynienia z efektem placebo. Jak wynika z jego badań, kiedy spodziewamy się działania leku tłumiącego ból, nasze mózgi wydzielają endorfiny.

Podobne badania, z wykorzystaniem cząsteczek naznakowanych radioaktywnie, prowadził Jon-Kar Zubieta z uniwersytetu w Michigan w Stanach Zjednoczonych. Jego zespół naukowy przeprowadził badania na 14 ochotnikach, którym wstrzyknięto roztwór soli w ich mięśnie szczęki. Wywołany w ten sposób ból "łagodzono" w dwóch podejściach. Ochotnikom podano ten sam lek, ale w drugim przypadku poinformowano ich, że jest to eksperymentalny lek łagodzący ból. Podczas przeprowadzonej później tomografii komputerowej emisyjnej (PET) okazało się, iż po podaniu placebo receptory opioidowe (odpowiedzialne za odczuwanie bólu) zostały zajęte. Oznacza to, że endorfiny przyłączyły się do nich zmniejszając wywołany wcześniej ból. Jak przyznał profesor Zubieta - placebo nie było fenomenem psychologicznym, ale wytworzyło "rzeczywisty mechanizm chemiczny".

Oznacza to tyle, iż umysł - sam z siebie - jest w stanie wywołać przeciwbólową reakcję chemiczną.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:19, 18 Wrz 2009    Temat postu:



Promieniowanie ultra wysokich energii

Przez ponad dekadę fizycy w Japonii obserwowali promieniowanie kosmiczne, które nie ma prawa istnieć. Przede wszystkim dlatego, iż nie wiadomo gdzie znajduje swoje źródło, a także - jakim cudem potrafi przemieszczać się w przestrzeni kosmicznej przy swojej energii.

Zwykłe, tzw. pierwotne promieniowanie kosmiczne - składa się głównie z cząstek trwałych, przede wszystkim protonów. Z głębi przestrzeni kosmicznej docierają jednak również elektrony i pozytony, a także wysokoenergetyczne promieniowania gamma, małe ilości antyprotonów i ciężkich jąder atomowych. Taka pojedyncza cząstka promieniowania kosmicznego o ultrawysokiej energii (Ultra-High Energy Cosmic Ray, UHECR) potrafi zainicjować zjawisko, w którym może wziąć udział nawet 30 miliardów cząstek elementarnych.

Zarejestrowaną nad pustynią w Utah kaskadę wtórnego promieniowania o ultra wysokiej energii, nazwano znanym wszystkim skrótem: OMG (Oh my God). Stało się tak dlatego, iż energię cząstki, która wówczas dotarła do nas z tajemniczych obszarów kosmosu, oszacowano na 3,2 x 1020 eV.

Źródło tak wysokiej energii pozostaje wielką tajemnicą od wielu lat. Jak bowiem wynika w prostej linii ze szczególnej teorii względności Einsteina, promieniowanie kosmiczne nie może poruszać się z energią większą niż 5 x 1019 eV. Jest to tzw. granica GZK (Greisen-Zatsepin-Kuzmin).

Tymczasem, przez obserwatoria astronomiczne obserwowane jest promieniowanie kosmiczne o energii znacznie przekraczające limity GZK. Jak to możliwe? Ano, cały problem w tym, że niemożliwe.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:21, 18 Wrz 2009    Temat postu:



Homeopatia i pamięć wody

W 1998 anty-Noblem nagrodzono francuskiego uczonego, Jacques'a Benveniste. "Osiągnięciem", które się do tego przyczyniło, była opublikowana w prestiżowym piśmie "Nature", hipoteza dotyczącą tzw. "pamięci wody". Francuz próbował dowodzić, że woda może zapamiętać, z jaką substancją wchodziła w kontakt i zachować jej właściwości - nawet wówczas - gdy tej substancji dawno już w roztworze nie ma.

Badania te miały oczywiście na celu potwierdzenie skuteczności leków homeopatycznych, które jak wiadomo składają się głównie z wody.

Próby powtórzenia eksperymentów Jacques'a Benveniste początkowo doprowadziły do mieszanych rezultatów. Najgłośniej swój sprzeciw wobec francuskich badań wyrazili Irlandczycy, a konkretnie dr M. Ennis w Belfaście. Nie ukrywała ona swojego sceptycyzmu i sarkastycznie komentowała wyniki badań J. Beneveniste. Aby raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości, razem ze swoim zespołem badawczym przeprowadziła eksperymenty z użyciem histaminy - związku chemicznego, który uwalniany jest wówczas, gdy organizm zaatakowany jest przez jakiś czynnik chorobotwórczy.

Zespół badawczy pod kierunkiem dr Ennis wysłał próbki czystej wody i takie, w których znajdowała się "pamięć wody" po histaminie. Badacze w laboratoriach oczywiście nie wiedzieli, w której probówce jest co. Jak się okazało - wszystkie centra badawcze wykazały, w których probówkach była woda, a w których ciecz homeopatyczna.

Działa, chociaż nie powinno?




Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:24, 18 Wrz 2009    Temat postu:



Ciemna materia

Według całej współczesnej wiedzy coś, co stanowi większość masy Wszechświata najprawdopodobniej nie istnieje w takiej formie, w jakiej mogłoby istnieć, gdyby było tym, za co je bierzemy. Stop. Spróbujmy jaśniej - ciemna materia, stanowiąca 90% masy Wszechświata - nie może zostać zdefiniowana w żaden sposób zgodny ze współczesną wiedzą. Co do jej obecności - nie mamy żadnej wątpliwości. Wiemy, że jest, nie wiemy - czym jest?

Historia ciemnej materii sięga początków XX wieku, kiedy to Jan Oort i Fritz Zwicky zorientowali się, że musi w nich istnieć dodatkowa masa, aby ciała poruszające się tak szybko wokół centrum galaktyk, mogły się utrzymać na swych orbitach.

Dlaczego wszechświat się nie rozpadł, skoro zgodnie z zasadami mechaniki klasycznej dawno już powinien? Tę zagadkę nazwano wówczas mianem problemu brakującej masy. Okazało się, że zwykła materia - ta, która jest widoczna - to zaledwie 10% masy Wszechświata. Ciemna materia to reszta.

Przez długi czas funkcjonowała tylko i wyłącznie jako hipoteza naukowa. Na początku XXI wieku udało się jednak potwierdzić jej obecność i istnienie. Skład ciemnej materii jednak - wciąż pozostaje tajemnicą.




Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:26, 18 Wrz 2009    Temat postu:



Ciemna energia

Jeden z najbardziej znanych i najbardziej wstydliwych dla współczesnej fizyki problemów. Ciemna energia jest hipotetyczną formą energii, która wypełnia cały Wszechświat.

Posiada niezwykłe właściwości, takie jak np. ujemne ciśnienie. W odróżnieniu od ciemnej materii, ciemna energia miałaby być rozłożona w całej przestrzeni jednorodnie.

Oddziaływanie ciemnej energii musi mieć charakter odpychający, gdyż inaczej, wpływałaby dynamicznie na widoczną materię. Tymczasem - żadnego takiego wpływu nie zaobserwowano.

Znane nam współcześnie zasady mechaniki i fizyki nie pozwalają wyjaśnić niektórych zjawisk zachodzących w przestrzeni kosmicznej. Przede wszystkim tego, iż nie wiemy dlaczego łączna gęstość pierwiastków chemicznych i ciemnej materii we Wszechświecie stanowi zaledwie około jednej czwartej wartości postulowanej przez większość teoretyków (tzw. gęstości krytycznej).

Dlatego naukowcy badający Wszechświat musieli wprowadzić dodatkową energię, której wkład wyrównałby brakujące trzy czwarte całkowitej gęstości energii. Cóż - jeśli nie możecie oprzeć się wrażeniu, że ciemna energia jest czymś, co sprawia, że białe plamy mają już swoją nazwę, to nie będziemy Was wyprowadzać z błędu.




Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
manko




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 7647
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 278 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:10, 18 Wrz 2009    Temat postu:

Tam, gdzie nauka wybiega na tyle do przodu, że nie ma nawet słów ani pojęć zrozumiałych do definiowania, musimy korzystać z pojęć bardziej przystępnych. Pojęcia "materii" czy "energii" są znane, zrozumiałe. Kiedyś samoloty nazywano "statkami powietrznymi" a poczciwy parowóz był dla Indian "stalowym rumakiem". O wielu rzeczach dawniej nie wiedziano wcale, przykładem niech będą drobnoustroje czy atomy. A dzisiaj znamy, dzięki obserwacjom i przetwarzaniu komputerowemu danych, takie zjawiska w kosmosie, które nie posiadają nawet podstaw teoretycznych istnienia. Stąd te dookreślenia "ciemna". Ale to raczej my jeszcze jesteśmy ciemni w poznawaniu tych zjawisk, mamy zbyt mało danych aby je dokładniej zbadać i opracować. I to jest piękne, wspaniałe. To, że nie wszystko jest zamknięte, zbadane, zakończone. To, że jest jeszcze coś przed nami, jakieś wyzwanie, cel, pole do analiz i badań. To jest właśnie ta prawdziwa nauka, poznawanie tajemnic przyrody, świata i wszechświata. I jestem pewien, że tak będzie stale, że ten proces poznawania jest procesem nieskończonym...

Dziękuję, Solciu, za wspaniałe artykuły naukowe na forum. Dzięki Tobie wraca moja młodość, gdy chciałem to wszystko poznawać, badać, uczyć się i wykorzystywać. Dzięki Internetowi nabrało to wszystko nowego wymiaru: już nie samodzielne poznawanie - ale wspólne, jakby było się maleńką cząsteczką wielkiej maszyny i brało udział w jej pracy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mania




Dołączył: 08 Cze 2008
Posty: 1878
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 179 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:54, 18 Wrz 2009    Temat postu:

Ciemna materia?Ciemna energia?Wspaniałe wieści Solciu.Dorzucę sobie jeszcze kwanty i mam o czym rozmyślać. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:05, 19 Wrz 2009    Temat postu:

Very Happy no to rozmyślamy dalej, tym razem o: OBSESJACH

Mogą pojawiać się na każdym kroku i dotyczyć wszystkiego - obsesje. Osoba nękana przez nie zdaje sobie sprawę z ich absurdalności, ale nie potrafi ich wyeliminować. Zaburzenie charakteryzuje się tym, że wbrew woli danej osoby obsesja w sposób natrętny powraca, zaprząta myśli i często zmusza do działania.



Oniomania

Bardzo popularna obsesja kupowania. I teraz zła wiadomość dla wszystkich zakupoholików - jest to choroba nazywana też kompulsywnym kupowaniem albo uzależnieniem od kupowania. Ofiary tego zaburzenia czerpią satysfakcję z kupowania. Sam proces nabywania kolejnych produktów zaczyna stanowić dla opętanych tą manią sens życia.




Pteridomania

Jest to silna potrzeba zbierania kwiatów paproci oraz przedmiotów, np. domowego użytku, na których pojawia się motyw paprotek. Pteridomania "wybuchła" w epoce wiktoriańskiej. Mania na punkcie kwiatów paproci opętała ludzi z różnych grup społecznych, zarówno zwykłych rolników, jak i przedstawicieli arystokracji. Motywy kwiatów paproci pojawiały się podczas wielu uroczystości, np. chrzcin czy pogrzebów.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:11, 19 Wrz 2009    Temat postu:



Ablutomania

Często spotykany objaw zaburzenia obsesyjno-kompusyjnego. Oznacza ciągłą, powracającą potrzebę mycia dłoni. W skrajnych przypadkach, osoby cierpiące na ablutomanię tak często i dokładnie szorują ręce, że zaczynają się na nich pojawiać siniaki oraz rany.




Clinomania

Pragnienie nie ruszania się z łóżka przez cały dzień. Czasami uczucie to jest tak silne, że osoby cierpiące na clinomanię spędzają w łóżku całe dnie. Objawy clinomanii nasilają się w deszczowe bądź chłodne dni.




Verbomania

Na to zaburzenie cierpi wiele osób. Charakterystycznym objawem występującym przy verbomanii jest ciągłe mówienie. I nie ma tu znaczenia, co się mówi, bo najważniejszy jest potok słów. Mówieniu takich osób często towarzyszy dynamiczna gestykulacja i silne emocje.

Verbomania może przypominać stan towarzyszący upojeniu alkoholowemu. Osoba będąca pod wpływem alkoholu także zaczyna mówić bez opamiętania żywo gestykulując. Sens słów schodzi wówczas na drugi plan, a najważniejszy jest sam proces mówienia.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:20, 19 Wrz 2009    Temat postu:



Trichotillomania

Obsesja polegająca na tym, że cierpiąca na nią osoba nie potrafi powstrzymać się od wyrywania włosów. Towarzyszy ono często stanom napięcia, a po ich usunięciu ogarnięta manią osoba wykazuje zadowolenie z wykonanego działania. U osób z trichotillomanią na skórze głowy widać miejsca pozbawione włosów, a także przerzedzone rzęsy i brwi.




Arytmomania

Potrzeba ciągłego liczenia i wykonywania działań matematycznych. Czasami natręctwo to połączone jest z działaniem, w trakcie którego "opętany obsesją" musi dotknąć jakiegoś przedmiotu określoną ilość razy, aby nie zrealizowała się jakaś czarna wizja.




Gamomania

Często skutkuje poligamią. W rzeczywistości jest obsesyjną potrzebą oświadczania się różnym osobom i wstępowania z nimi w związek małżeński. Często zdarza się, że osoba owładnięta tą manią składa propozycje małżeństwa wielu osobom w tym samym czasie.




Rhinotillexomania

To nic innego jak wciąż powracająca potrzeba dłubania w nosie. Robią to niemal wszyscy, choć wiele osób się do tego nie przyznaje. Zdarza się jednak, że dłubanie w nosie ma charakter obsesyjny, a osoba ogarnięta tą przypadłością nie potrafi sobie w żaden sposób odmówić "przyjemności". Nie należy wówczas wytykać takiej osoby palcem, bo może ona cierpieć na rhinotillexomanię, czyli zaburzenie zachowania i emocji rozpoczynające się w wieku młodzieńczym.




Demonomania

Nazywana też bywa demonopatią. U ludzi, którzy cierpią na demonomanię występuje przekonanie, że zostali oni opętani przez moce piekielne albo inne siły zła. Co ciekawe, uczuciu bycia prześladowanym przez szatana, często towarzyszy zachowanie charakterystyczne dla osób, które naprawdę zostały opętane.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:26, 05 Paź 2009    Temat postu:

Na chwilkę przerywamy rozmyślanie o kwantach, kwarkach i czarnych dziurach i otwieramy oczy ze zdziwienia.













zawsze mówię, że Panie z ciałkiem wyglądają apetycznie Very Happy



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:52, 09 Paź 2009    Temat postu:

Efekty ozdabiania Rolling Eyes ciała









Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sol dnia Pią 18:02, 09 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:01, 09 Paź 2009    Temat postu:









Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:03, 09 Paź 2009    Temat postu:









Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:16, 12 Paź 2009    Temat postu:

Moda na elfy Very Happy trochę przypomina przycinanie uszu dobermanom Very Happy
a tak na marginesie, czy aby elfy na 100% mają takie uszy Rolling Eyes





Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 2:43, 13 Paź 2009    Temat postu:

wiele zniose ale niedobrze mi sie zrobilo:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum www.anowi.fora.pl Strona Główna -> Ciekawostki znalezione w necie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin