www.anowi.fora.pl www.anowi.fora.pl
www.anowi.fora.pl
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Prawda czy fałsz? Ocencie sami.

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.anowi.fora.pl Strona Główna -> Świat wokól nas
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anowi




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 5758
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 525 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:13, 11 Lip 2008    Temat postu: Prawda czy fałsz? Ocencie sami.

Umieściłam tu 6 części filmu, który opowiada o..... A może lepiej obejrzyjcie go sami i przekonajcie się o czym on jest.

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Zosia




Dołączył: 28 Maj 2008
Posty: 8103
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 237 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:45, 11 Lip 2008    Temat postu:

Iwonko, wielkie dzięki. Z zapartym tchem obejrzałam wszystkie części. Już w momencie wybuchu na Pentagon, zastanawiałam się nad tym, że nie ma wokół budynku wraku samolotu. Bezpośrednio widziałam, akurat przyszłam z pracy , jak upadała wież druga. Zastawiało mnie, że upada w dól a nie gdzieś na boki. Tak jakby upadek był przemyślany, zaprojektowany. Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sówka
Gość






PostWysłany: Pią 15:05, 11 Lip 2008    Temat postu:

Obejrzałam, dzieki Iwonko i powiem, że jestem w szoku. Miałam podobne przemyślenia, jak Zosia. Zwłaszcza to "składanie" wież. Wydawało mi się też, że to za szybko się dzieje. Takie ogromne wieże i w godzinę się walą? Wkrótce już o tym nie myślałam, ale kiedyś chyba na Discovery widziałam podobny film i też byłam w szoku. Teraz nie wiem co powiedzieć... Crying or Very sad
Powrót do góry
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Pią 16:08, 11 Lip 2008    Temat postu:

Znam kilka innych materiałów zadających sobie pytania o prawdę z 11.09.2001.
Sęk w tym, że tu nie tylko są pytania, ale i próba odpowiedzi na nie.
A jeśli zadając pytania i potem próbując na nie odpowiedzieć, autorzy jednocześnie uciekają od innych pytań, na które odpowiedź byłaby niespójna ze stawianą teorią, to wiem tylko tyle, że:
- materiał też może być próbą manipulowania mną (samolot niepasażerski, to skąd relacje rodzin, do których dodzwonili się ludzie z samolotu z pożegnaniem, czy tamte samoloty poleciały dalej i np. spadły do morza, wszystkie trzy?),
lub
- ktoś chce mnie przekonać do swoich racji za wszelką cenę, gdyż to jest tak ważne, by jak najwięcej ludzi przekonać, że to prawda, a więc celowo pomija kontrowersje.

W jakim celu?
Kto?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie.

Mogę tylko powiedzieć, co czuję (a nie wiem, bo nasza wiedza jest tylko tym co ze wszystkich stron chcą nam wcisnąć za pomocą środków masowego przekazu).
Czuję więc, że światem rządzą tylko dwie rzeczy - żądza władzy i żądza bogactwa. Takie jest podłoże wojen (nawet tych pozornie w obronie biednych i uciskanych). Tam gdzie nie ma zysku nie organizuje się akcji na rzecz tych biednych. To co nam się wciska, to czysta hipokryzja. W Afryce tysiące umiera z głodu i wewnętrznego terroru, ale tam nikt nie pośle wojsk, bo możni nie widzą zysku. Najwyżej jakaś fabryka moskitier zarobi na tym z federalnych funduszy, a wielcy przy okazji ogłoszą, że zwalczają malarię. Sad

Być może teza postawiona w filmie jest za daleko idąca. Być może, że ataki odkryły miałkość i bufonadę tego "wielkiego mocarstwa". Atak rakiety na Pentagon (bo od początku ten element był mocno owiany tajemnicą i tu tłumaczenie z samolotem od początku się nie trzymało kupy) jest tak wstydliwy dla Ameryki i jej systemu obronnego, że całość osłonięto tajemnicą, a gawiedź karmi się bajką.
Ale gdyby ktoś mnie zapytał, czy dałabym głowę za to, że stawiane w filmie tezy są całkowitą bzdurą, to odpowiem NIE. Nie tylko nie dałabym głowy, ale nawet i palca. Wielka finansjera karmi się wyścigiem zbrojeń, produkowana przez prywatne koncerny broń jeśli nie będzie miała zbytu przyniesie tylko straty. Przemysł zbrojeniowy obraca gigantycznymi pieniędzmi. A zbyt może być tylko wówczas, gdy toczą się gdzieś na świecie działania wojenne. Tym ludziom ogarniętym żądzą władzy i bogactwa wszystko jedno komu tę broń dostarczą. Nierzadko dowiadywaliśmy się, że w czasie działań wojennych z tego samego źródła dostarczano broń do obu stron barykady.

Dlatego nie chcę u nas żadnej tarczy, nie chcę byśmy byli wciągani w grę, że tę tarczę ktoś atakuje, a potem wspaniałomyślnie ktoś nam przychodzi z pomocą, bo te ktosie w obu przypadkach mogą mieć to samo źródło. Sad


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 16:13, 11 Lip 2008    Temat postu:

Ja też, tak jak Sówka widziałam już kiedyś podobne lub te same filmy na ten temat w Discovery. Powiem Wam tylko, ze nie ma co bezkrytycznie pryjmować wszystkiego za prawdę. Wokół takich wielkich wydarzeń w tym wypadku katastrofy zawsze się znajdą tacy, którzy będą spekulować i manipulować. Ja zawsze jestem sceptyczna wobec takich rewelacji, chociaż trzeba przyznać ,są bardzo przekonywające i byc może prawdziwe Question
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Zosia




Dołączył: 28 Maj 2008
Posty: 8103
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 237 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:15, 11 Lip 2008    Temat postu:

Najbardziej nieprawdopodobny wydaje się atak na Pentagon. Nigdzie nie było chociażby kawałka wraku samolotu lub rakiety. Tu jest najwięcej informacji ukrytych przed gawiedzią. Amerykanie potrafią bardzo dobrze dokonywać mistyfikjacji.

Jest kilka stron internetowych, na których podważa się ich bytność na księżycu. W tej sprawie Amerykanie też nabrali ,,wody w usta". Prawdopodobnie Amerykanie chcieli pokazać Rosji, ( ówczesny ZSRR), że w wyścigu zdobywania kosmosu Rosja ich nie prześcignie. Była to sprawa ważna dla ich prestiżu w świecie.

Na pewno jest dla nich wstydem, że tak chroniony budynek okazał się tarczą, do której można tak łatwo się dostać.

Ze spraw amerykańskich, kładących sie na nich cieniem ciekawi mnie szczególnie sprawa zabicia prezydenta Kendyego. W filmie pt. ,,JFK" została postawiona teza, że to producenci broni uknuli sprawę zabicia i dali zlecenie człowiekowi związanemu z Rosją ( małżeństwo z Rosjanką). Im najbardziej zależało, by odszedł z polityki ten prezydent, gdyż chciał zakończyć trwające wojny w Azji. Producenci broni mieli pójść z torbami. Po filmie pytano, czy brano pod uwagę w śledztwie ten kierunek dochodzenia do prawdy, to wówczas wszyscy znów nabierali ,,wody w usta".

Amerykanie boją się spraw, które odsłaniają prawdę, że ich potęgą jest fikcją uknuta dla potrzeb świata.
Sprawa z 11 września obalała mit o ich potędze. Pokazywała podatnikom, że pieniądze, które są przeznaczane na uzbrojenie nie dają gwarancji ich bezpieczeństwa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Pią 18:39, 11 Lip 2008    Temat postu:

Na forum Matki Kurki tak jak i u nas bywają wierszokleci.
Bardzo spodobała mi się fraszka "estimado", który (jakoś tak w okolicach lipca 2007r. ) napisał -

"TARCZA

Putin, przez Busha zapytany
o tarczę i jej rozmieszczenia plany,
zaraz George`owi przybił piątkę
i rzekł: To będzie strzał w dziesiątkę!" Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sówka
Gość






PostWysłany: Sob 8:00, 12 Lip 2008    Temat postu:

Ten, z pozoru, prosty wierszyk wyjaśnia bardzo wiele. Ja również jestem przeciwnikiem tarczy. Wystarczy mi, że jesteśmy w UE, a takich 'przyjaciół', jak Amerykanie, to wolę nie mieć zbyt blisko.
Mam podobnie, jak Wy wiele wątpliwości co do różnych wydarzeń w tym kraju i chyba wolę się w nie nie wgłębiać. Nie kręci mnie ten kraj i tyle, sorry Mad
Powrót do góry
Autor Wiadomość
anowi




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 5758
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 525 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:39, 19 Gru 2008    Temat postu:

11 IX

(filmiki w You tube są już niedostępne Sad )

Poniżej znajdziecie zaledwie niewielki wycinek niewygodnych pytań i wątpliwości, które stawiają sobie badacze na całym świecie.

* Dlaczego tak mało wiemy o ofiarach ataku na Pentagon? Gdzie są szczątki samolotu, który miał w niego uderzyć? A może to była ciężarówka wypełniona materiałami wybuchowymi, jak donosiły pierwsze raporty AP?
* O czym wczesnym rankiem, w dzień ataku rozmawiali senator Graham i kongresmen Goss (członkowie komitetu kierującego dochodzeniem w sprawie ataków z 11 września) z szefem pakistańskiego wywiadu, który wg gazety "Times of India" finansował Mohameda Attę, przywódcę porywaczy?
* Członkowi FEMA, Tomowi Kennedy'emu podczas wywiadu dla CBS wymsknęło się, że jego oddział przybył do Nowego Jorku 10 września, a więc PRZED atakiem. Dlaczego ekipy ratunkowe były na miejscu wcześniej?
* Dlaczego rozmowy telefoniczne, które miały miejsce w porwanych samolotach, nie zostały uwzględnione w miesięcznym bilingu?
* Administracja Busha opracowała plan ataku an Afganistan już wiosną 2001 roku. Plany te przedstawiono dyplomatom pakistańskim, którzy pokazali je talibom. Amerykańskie wojska były w drodze do Afganistanu już przed 11 września. Czyżby potrzeba było już tylko pretekstu, w rodzaju Pearl Harbour?
* Dlaczego wieże WTC zapadły się do wewnątrz, jakby wskutek dokładnie zaplanowanej akcji wyburzenia? Dlaczego w identyczny sposób implowodował jeden budynek obok WTC? Szef ochrony WTC, John O'Neill był w przeszłości ekspertem od materiałów wybuchowych, pracował także w FBI? Dlaczego znaleziono jego dokumenty, podobnie jak dokumenty terrorystów, w stanie nienaruszonym, a nie można było zidentyfikować i odnaleźć ponad 3000 ciał?
* Pokazano w TV Palestyńczyków, wiwatujących na ulicach po zamachu. Nie powiedziano jednak, że są to materiały archiwalne, zupełnie nie związane z tematem...
* Do tej pory nie schwytano ludzi, którzy przed atakiem dokonali podejrzanych operacji giełdowych, sprzedając akcje linii lotniczych i innych firm, które bezpośrednio ucierpiały na atakach na WTC.
* Prezydent Bush dwukrotnie podczas publicznych przemówień powiedział, że widział, jak pierwszy samolot uderzył w wieżę. Szkoda, że żadna z telewizji tego dnia nie pokazywała niczego podobnego. Gdzie więc on to zobaczył?
* W jaki sposób jeszcze tego samego dnia administracja Busha wiedziała, kto stoi za zamachami? Momentalnie zasypano wszystkie media informacjami o al-Kaidzie i Osamie ben Ladenie.
* Amerykańska firma Unocal miała wybudować rurociąg przez Afganistan. W 2002 r. Bush podpisał nakaz o zaprzestaniu przez FBI dochodzenia w sprawie terrorystów islamskich. Adminsitracja Busha negocjowała z talibami budowę tego rurociągu. W marcu 2001 USA odwiedził na oficjalne zaproszenie bliski doradca mułły Omara, Sayed Rahmatullah Hashemi, który objechał kraj, udzielając serii wykładów na uniwersytetach, spotkał się także z rządowymi oficjelami i członkami Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
* Afganistan to ropa, gaz, narkotyki.
* To, że w zbiornikach samolotów znajdowało się 90 tysięcy litrów paliwa nie znaczy, że ogień musiał mieć bardzo wysoką temperaturę. Pożar nie był na tyle gorący, żeby stopić stal. Maksymalna temperatura spalania paliwa lotniczego w powietrzu to ok. 1000 stopni Celsjusza - stal topi się przy 1500 stopniach.
* W 1998 i 2000 r. George Bush Senior jako przedstawiciel firmy Carlyle Group (jednego z największych dostawców usług wojskowych w USA) podczas wizyt w Arabii Saudyjskiej wielokrotnie spotyka się z rodziną ben Ladenów.
* Już w lutym 2001 r., jak podaje korespondent UPI Richard Sale, Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) złamała szyfry al-Kaidy. Skoro ataki były przygotowywane z kilkuletnim wyprzedzeniem...
* W maju 2001 Sekretarz Stanu, Colin Powell przekazuje talibom pomoc w wysokości 43 milionów dolarów, rzekomo jako pomoc głodującej ludności.
* Na kilka miesięcy przed atakiem, europejskie służby specjalne, m.in. niemiecka BND, wielokrotnie ostrzegała CIA i rząd USA, że terroryści arabscy przy pomocy porwanych samolotów planują zaatakować obiekty w Stanach Zjednoczonych.
* W lipcu 2001 r. Osama ben Laden był leczony na nerki w amerykańskim szpitalu wojskowym (!), gdzie spotyka się z przedstawicielem CIA. W tym czasie jest już najbardziej poszukiwanym terrorystą, oskarżanym o zamachy na ambasady w Afryce i atak na statek USS Cole.
* 11 września 2001 r., między godziną 8.15 i 9.05 zarówno wojsko, jak i cywilne służby nadzoru lotów wiedziały, że 4 samoloty pasażerskie zostały jednocześnie (!) porwane i zeszły ze swego kursu. Dopiero o 9.30 poderwano do lotu samoloty przechwytujące. Dlaczego zwklekano 75 minut z akcją ratowniczą, mimo że obowiązują w takich przypadkach ścisłe procedury?
* W jaki sposób ocalały w ruinach WTC papierowe dokumenty, obciążające Osamę ben Ladena i jego organizację, skoro kompletnie zniszczone zostały obie czarne skrzynki Boeingów?
* Ekipom telewizyjnym przez wiele tygodni nie pozwalano kręcić miejsca katastrofy z pewnych kierunków - co ukrywano? Dlaczego nowojorska policja została odsunięta od śledztwa przez FBI?
* Jako pierwsza z wież WTC zawaliła się ta, która została uderzona jako druga i paliła się krócej.
* Wielu świadków przysięgało, że słyszało eksplozje w płonących budynkach. To potwierdzałoby teorię o zaplanowanym wyburzeniu obu wież przy pomocy podłozonych materiałów wybuchowych.
* W odniesieniu do 35 nazwisk istnieje rozbieżność między ogłoszonymi listami ofiar, a listą pasażerów samolotów.
* 5 z mężczyzn, uznanych za porywaczy, nie znajdowało się na pokładach samolotów i żyje nadal. Szósty przebywa w Tunezji.
* Dlaczego porywacze zostawili w samochodach na lotniskach tak oczywiste i obciążające ich dowody (Koran, plany ataku, zdjęcia Osamy ben Ladena)?
* Czwarty samolot, który miał rozbić się w pobliżu Pensylwanii miał wg wielu świadków towarzysza - drugi samolot, który podążał za nim aż do końca. Szczątki rozrzucone na obszarze 10 km i brak dużego krateru wskazują raczej na eksplozję w powietrzu.

Być może nigdy nie dowiemy się, co tak naprawdę wydarzyło się 11 IX.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:40, 15 Mar 2009    Temat postu:

To materiał, który przedstawia wątpliwości na temat 11 września.





Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Zosia




Dołączył: 28 Maj 2008
Posty: 8103
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 237 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 16:00, 01 Kwi 2009    Temat postu:

wysłuchałam do końca i....Amerykanie zafundowali światu wielki Pryma Apryllis ... Shocked

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:17, 15 Cze 2009    Temat postu:



Dobrze pamiętasz ten dzień, czyli 11 września?

Oczywiście, jakby to było wczoraj. 11 września 2001 roku miałem umówione spotkanie w sprawie wykonania reklamówki radiowej dla kampanii politycznej Bloku Senat 2001. Zaparkowałem samochód przed teatrem Ateneum w Warszawie. Już miałem wysiadać, kiedy dostałem SMS. Pamiętam nawet jego treść.

Możesz ją zacytować?

Nie ma problemu, zaczekaj, jak to było... Bardzo krótki tekst. „Zaczęła się III Wojna Światowa. Włącz telewizję!”. Wszedłem na górę i zobaczyłem kilka osób w milczeniu patrzących w telewizor. Spotkanie zostało odwołane, błyskawicznie pojechałem do domu, włączyłem telewizor i natychmiast zacząłem nagrywać wszystko co tylko się dało na wideo. Od lat mam taki dziennikarski zwyczaj zbierania materiałów na temat, który uważam za ważny. Wtedy miałem poczucie, że na oczach całego świata zmieniają się losy naszej planety. Dokładnie tak wtedy myślałem.

Czy to był początek powstania Twojego archiwum o 11 września?

Praktycznie od samego początku zacząłem zbierać materiały, od razu po samym zamachu. Oczywiście już wcześniej interesowałem się islamskim terroryzmem, ale dopiero atak 11 września sprawił, że dokumentowanie tego wydarzenia stało się moją prawdziwą pasją. Muszę powiedzieć, że jest to fascynująca przygoda, która trwa już prawie 8 lat i nic nie wskazuje na to, żeby miała się szybko skończyć. Inna sprawa, że trochę mnie przytłoczyła ilość materiałów, niewyobrażalnie obszerny materiał dokumentacyjny. Tego się nie spodziewałem, przyznaję.

To znaczy… możesz to wyjaśnić?

Ja po prostu nie spodziewałem się, że 11 września ma tyle wątków, jest tyle przeróżnych płaszczyzn tego wydarzenia, równie fascynujących i jednocześnie tak samo obszernych jak kulisy na przykład uprowadzenie samolotów. Przykładem jest materiał z Niemiec dotyczący tego, co robili wcześniej terroryści, jak się organizowali, jak planowali sam atak. Na ten temat powstało kilkanaście filmów, co najmniej kilkadziesiąt książek w samych Niemczech. Państwo niemieckie spełniło w tym zamachu rolę zaplecza, na którym był przygotowywany zamach. Zachowały się notatki terrorystów, relacje setek świadków opisujących spotkania tej grupy, także są zapisy niektórych ich rozmów. Kolejna sprawa to wszystkie wątki dotyczące osób pracujących w kontroli lotów i śledzenia uprowadzonych samolotów. Kolejne ośrodki w USA przejmowały lecące samoloty, wszystkie rozmowy pomiędzy pilotami a kontrolerami zostały zarejestrowane. Samo przesłuchanie tego materiału i jego przeanalizowanie to praca na rok, jak nie na dłużej. Trzeba jeszcze powiedzieć, że wszystkie samoloty były obserwowane przez bardzo wiele załóg samolotów, które przebywały akurat w pobliżu. Na początku nikt nie przypuszczał, że to jest atak terrorystyczny na niewyobrażalną skalę. Początkowo nie było kontaktu z uprowadzonymi samolotami, pojawiały się różne hipotezy. Piloci dostali polecenie obserwowania dziwnie zachowujący się maszyn, których załogi zresztą wyłączyły swoje transpondery, ale stała się rzecz zupełnie bezprecedensowa w historii amerykańskiego lotnictwa cywilnego, gdyż inne maszyny jednocześnie dostały zakaz przebywania w pobliżu uprowadzonych samolotów. „Możecie lecieć gdzie chcecie, aby być dalej od tego samolotu czy tamtego” – takie komunikaty zostały odczytane przez kontrolerów lotów i pokazują one dobrze dramatyzm tamtych chwil. Muszę przyznać, że wszystkie ich relacje są naprawdę fascynujące z punktu widzenia historyka tamtych wydarzeń. Był na przykład moment, kiedy terroryści po zabiciu załogi próbowali przekazać komunikat dla pasażerów, ale nacisnęli niewłaściwy przycisk i całość została wyemitowana w przestrzeń radiową, komunikat wysłuchali piloci maszyn lecących w promieniu kilkuset kilometrów. Oni następnie zaczęli przekazywać do kontroli lotów ten nieprawdopodobny komunikat, że podejrzewają, że ten samolot został uprowadzony, a dokładniej chodziło tutaj o lot American 11. Ale to stało się dopiero po jakimś czasie. Na samym początku była ogromna niepewność, nikt nie wiedział, co się dzieje… Jak mówię, to są fascynujące materiały, które wręcz przytłaczają swoją obszernością.

Ile tego jest?

Masz na myśli dokumentację ataku 11 września?

Tak.

Powiedzmy wprost: tego jest niewyobrażalna ilość… To jest najlepiej udokumentowany zamach terrorystyczny w historii świata. Musisz pamiętać, że rok 2001 to już jest rok powszechnej dostępności środków audiowizualnych. Wtedy praktycznie każdy ma kamerę, każdy może rejestrować na przykład rozmowy telefoniczne, gdyż wystarczy nacisnąć przycisk „record” na sekretarce automatycznej w domu i już dysponujemy zapisem rozmowy. Pasażerowie uprowadzonych samolotów kontaktowali się z rodzinami, dzwonili do nich z pokładów maszyn. Niektórzy bliscy tych nieszczęsnych ludzi zdecydowali się wiedzeni jakimś przerażającym instynktem zarejestrować te rozmowy właśnie na sekretarkach telefonicznych. Powstała bardzo smutna dokumentacja, przejmująca i jednocześnie fascynująca. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś zbierze i opublikuje wszystkie relacje rodzin ofiar, którzy w dniu zamachów kontaktowali się z ludźmi, którzy potem zginęli. Te relacje są zresztą powszechnie dostępne, gdyż rodziny ofiar są zrzeszone w przeróżnych stowarzyszeniach, mają własne spotkania, strony internetowe i tak dalej. Już tylko analiza tego materiału może zająć kilka lat pracy, żeby zrobić to dobrze. A to tylko jedna wybrana rzecz z całej palety dokumentacji, która dotyczy ataku z 11 września 2001 roku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:17, 15 Cze 2009    Temat postu:

Ale przecież były już wcześniej podobne wydarzenia, które potem rodziły wiele kontrowersji… ot choćby zamach na Kennediego.
Jak można porównać atak 11 września z takim zamachem na JFK?! Sprawa zamachu na JFK była w czasach, kiedy media elektroniczne dopiero raczkowały. Owszem, komisja prezesa Sądu Najwyższego Earla Warrena prowadziła dochodzenie, pojawili się jacyś tam świadkowie, przesłuchano kilka tysięcy osób, ale to naprawdę śmiech na sali w porównaniu z tym, co wiązało się z zamachami 11 września. Ocenia się, że w tej sprawie przesłuchano około 120 tysięcy osób, wszystkie relacje zostały zarejestrowane, nie trzeba się opierać na relacjach z drugiej czy trzeciej ręki, jak to miało miejsce w latach 60-tych, kiedy ruszył proces Lee Harveya Oswalda. Dokumentacja zamachów 11 września obejmuje zarówno bezpośrednich świadków tamtych wydarzeń, ale także kilka, jeśli nie kilkanaście tysięcy wątków pobocznych. Przykładem jest choćby sprawa kursów pilotażu, które przechodzili terroryści. Ich zachowanie od samego początku budziło podejrzenia instruktorów, ale nikt z nich jednak nie przypuszczał, że zdecydują się na coś tak niebywałego… Zeznania instruktorów zostały zresztą zamieszczone w książce „Perfect Soldiers” Terriego McDermotta, a i tak on opublikował tylko małą część tych materiałów. Jeszcze jedna ważna uwaga. To był czas, kiedy nikt nie traktował samolotów jako bomb wypełnionych paliwem, które można by wykorzystać w misjach samobójczych. To była nowość, trzeba przyznać. Muszę powiedzieć, że członkowie komisji zajmującej się wydarzeniami 11 września wykonali bezprecedensową i tytaniczną pracę, przesłuchiwani byli nawet pozornie najmniej istotni pracownicy ośrodka szkoleniowego, ale ich relacje także dają pewien obraz tego, co wiązało się z procesem przygotowywania do zamachów. To tylko przykład bogactwa, z jakiego może korzystać każdy, kto zacznie interesować się historią zamachów 11 września. Wystarczy tylko chcieć, po prostu chcieć.

Od czego ty zacząłeś?

Kiedy tylko zobaczyłem w telewizji CNN płonące budynki WTC, wtedy natychmiast zacząłem nagrywać wszystko na kasety wideo. Mam bardzo bogatą dokumentację, choć wtedy jeszcze nie miałem tak wygodnych w prowadzeniu dokumentacji nagrywarek z twardym dyskiem, które mam dzisiaj. A jednak ten materiał jest także przejmujący i pozwala na wychwycenie wielu ważnych momentów tych ataków. Mało kto wie na przykład, że na samym początku niewiele osób zdawało sobie sprawę z tego, że atak został przeprowadzony za pomocą samolotów. Nie wszyscy stojący w pobliżu WTC oglądali telewizję, a zresztą niektóre stacje telewizyjne w Stanach Zjednoczonych w kilka minut po uderzeniu samolotu w pierwszą wieżę nadawało komunikaty, że ktoś podłożył w jednej z wież ładunki wybuchowe i doszło do eksplozji! Ludzie poruszający się w bezpośrednim pobliżu WTC w ogóle nie mieli pojęcia, że w pierwszą wieżę uderzył samolot. Zachowały się relacje ekip telewizyjnych, którym przerażeni ludzie opowiadali jedynie, że słyszeli eksplozje i że na pewno w WTC ktoś musiał podłożyć ładunek wybuchowy. Ludzie nie mieli pojęcia, że w gmach uderzył samolot, powtarzam to raz jeszcze!

Choć brzmi to nieprawdopodobnie, ale pojęcia o tym nie mieli także strażacy, którzy przybyli na akcję ratowniczą. Tak dokładnie było! To są zupełnie niebywałe sceny, które można oglądać na chyba najlepszym filmie dokumentalnym zrealizowanym przez dwóch młodych Francuzów pod tytułem „WTC – 11 września”, którego pełna wersja trwa ponad 3 godziny, którzy razem ze strażakami weszli do jednej z wież. Ich zadaniem było nagrywanie materiałów do filmu o życiu nowojorskich strażaków, który z banalnego filmu o strażakach zamienił się w monumentalną historię o śmierci. W tym filmie jest taka scena, kiedy strażacy znajdują się w prowizorycznym centrum dowodzenia zorganizowanym w recepcji południowej wieży i pytają się nawzajem, co się stało. Są przekonani podobnie jak setki osób wokół WTC, że doszło do jakiegoś wybuchu gdzieś w połowie budynku. Nikomu się nie mieściło w głowie, że mogło dojść do uderzenie Boeinga 757 w budynek, ludzie nie wierzyli, kiedy ktoś mówił, że to jednak samolot… Taką scenę wykorzystali zresztą bez cienia zażenowania twórcy filmu „11 września niewygodne fakty”, a scena ta miała rzekomo przekonywać, że były ładunki wybuchowe, skoro świadkowie nie mówili o samolotach, a jedynie o jakieś eksplozji. Istotnie, tak było na samym początku i dotyczyło to nawet strażaków, co dobrze pokazuje film tych Francuzów.
Warto także powiedzieć, że niewielu świadków widziało uderzenie pierwszego samolotu, gdyż poruszał się on niczym pocisk z prędkością około 850 kilometrów na godzinę! Dopiero uderzenie drugiego samolotu przecięło wszelkie spory, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Jeden z tych strażaków przyznał potem, że ludzie przed telewizorami wiedzieli znacznie więcej o tym, co się stało, niż ludzie znajdujący się w „ground zero”. Podobno byli też tacy, którzy uwierzyli w wersje o samolotach dopiero wtedy, kiedy w domu obejrzeli wiadomości telewizyjne i zobaczyli Boeingi uderzające w WTC. Kiedy znajdowali się w pobliżu płonących wież uważali takie wersje tego, co się stało, za zbyt nieprawdopodobne. W ciemno zakładali, że stało się to co kilka lat temu wcześniej, czyli że ktoś podłożył ładunki wybuchowe pod jedną z wież.




Czy wcześniej były informacje o tym, że jest możliwy atak terrorystyczny na taką skalę?

Takich informacji było mnóstwo. Kompromitacją amerykańskich służb wywiadowczych było to, że nie potrafili złożyć tej układanki w jedną całość. Potem było kilka dymisji, poleciało kilka wysokich głów z CIA, ale i tak nie ma wątpliwości, że była to po prostu klęska, całkowita klęska amerykańskiego wywiadu. Są fragmenty raportów CIA ujawnionych podczas śledztwa prowadzonego po zamachach, w których wprost mówi się o możliwości użycia przez islamskich samobójców samolotów do ataków na budynki w dużych miastach. Problemem amerykańskiego wywiadu jest jednak to, że tych informacji jest tak dużo, to jest istny potok informacji. Co z tego, że wiele rozmów telefonicznych jest monitorowanych i nagrywanych, że specjalne programy analizujące mowę wychwytują słowa klucze jak „atak” czy „bomba”, skoro fizycznie nikt nie był w stanie tych nagrań przesłuchiwać. Dopiero po 11 września sięgnięto do tych materiałów i wtedy atak okazał się czymś oczywistym, co musiało nastąpić. Muszę przyznać, że raporty CIA z początku 2001 roku zawierały bardzo precyzyjne informacje o przygotowywanym zamachu. Było nawet o ile dobrze pamiętam wymienione WTC jako cel uderzenia samolotów!

Zresztą, nie trzeba było być jakimś wybitym specjalistą od wywiadu, aby przewidzieć to, co się stało w 2001 roku. Tu muszę wymienić mojego przyjaciela, znakomitego pisarza i znawcę terroryzmu islamskiego Igora Witkowskiego, który w pewien sposób przewidział ten atak. Igor od wielu lat śledził zjawisko ataków samobójczych na Bliskim Wschodzie i wiele razy mówił mi, że Amerykanie muszą tylko liczyć dni do momentu, kiedy zostaną zaatakowani w tego typu zamachach. Wydaje mi się, że Igor wymieniał nawet WTC jako idealne miejsce na taki atak. Myślał jednak, że podobnie jak w 1993 roku terroryści zdecydują się na podłożenie bomby pod wieżę World Trade Center. Podejrzewał także, że islamiści użyją ładunków jądrowych, które „wyciekły” ze Związku Radzieckiego. Zresztą, jego ostrzeżenie o możliwości ataku jądrowego jest cały czas aktualne. Ale trzeba oddać sprawiedliwość Igorowi i muszę przyznać, że on w pewien sposób przewidział 11 września, naprawdę go przewidział. Zresztą, nie on jeden… Ameryka wydawała się jednak zupełnie ignorować wszystkie ostrzeżenia, ludzie odpowiedzialni za bezpieczeństwo tego supermocarstwa zachowywali się tak, jakby Stany Zjednoczone były terenem, na którym żadna organizacja nie zdecyduje się przeprowadzić zamachu samobójczego. Kontrola na lotniskach była symboliczna, a informacje o zagrożeniu terrorystycznym uznawano za ciekawostkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:18, 15 Cze 2009    Temat postu:

Uważasz, że zbagatelizowano ostrzeżenia wywiadu?

Należał się im ten 11 września, swoją nonszalancją solidnie na niego zapracowali. O tym, jak było w Stanach przed tym atakiem, najlepiej pokazuje historia, jaką opowiedział mi mój znajomy wykładowca uniwersytecki. Miał on okazję być w Waszyngtonie na stypendium naukowym i chciał koniecznie odwiedzić bibliotekę, która znajdowała się w słynnym budynku Pentagonu. Ku jego bezgranicznemu zdumieniu dostał bardzo łatwo pozwolenie na wejście na teren Pentagonu, a posiadając przepustkę zaczął się bezkarnie pętać po całym gmachu. Nikt go nie zatrzymywał, nikt go nie kontrolował. W pewnym momencie w swojej bezczelności, a trochę i z ciekawości postanowił wejść do jednego z pokojów, do którego akurat były otwarte drzwi. Na stole leżały jakieś papiery, pokój był pusty. Przez głowę przeleciała mu myśl, że może to są jakieś tajne informacje wywiadowcze, które bez większych problemów mógłby skopiować i zaoferować na przykład Rosjanom… Tak było w Ameryce przez wiele, wiele lat. Kiedy wrócił do Polski na zajęciach ze studentami w których brałem udział powiedział, że tego typu nonszalancja Amerykanów kiedyś nie zakończy się dobrze. Miał oczywiście rację, choć trzeba przyznać, że po wrześniu 2001 roku to wszystko się zmieniło. Ostatnio jednak Amerykanie znowu wydają się zapominać o lekcji „11 września” i chyba znowu potrzebne jest otrzeźwienie, ale to… temat na zupełnie oddzielną rozmowę.

Mieliśmy rozmawiać o teorii spiskowych związanych z 11 września 2001 roku. Czy wiesz, kiedy po raz pierwszy ktoś powiedział o spisku?

Oczywiście nie jestem w stanie śledzić wszystkich amerykańskich mediów, ale podejrzewam, że pierwsze nieśmiałe pomruki o tym, że to Republikanie i George Bush zorganizowali zamachy 11 września pojawiły się mniej więcej w czwartą rocznicę zamachów. Początkowo uznałem to za jakiś upiorny margines, za absurd, którego przecież nikt o zdrowych zmysłach nie potraktuje poważnie, wobec takiej ilości materiałów, relacji świadków, a także tego, co od tylu lat dzieje się w krajach muzułmańskich. Można bowiem powiedzieć, że 11 września jest logiczną konsekwencją wcześniejszych wydarzeń na Bliskim Wschodzie, w każdym razie uznałem te dywagacje o ataku Ameryki na Amerykę za upiorny żart, ale... Zmieniłem zdanie wtedy, kiedy zacząłem czytać komentarze pod publikacjami na dużych portalach informacyjnych, kiedy tylko ukazał się jakikolwiek tekst o 11 września.

Okazało się, że nienawiść do prezydenta Busha i jego ekipy jest tak obłąkańcza, że ludzie są gotowi zaakceptować nawet najbardziej nieprawdopodobne bzdury pogrążające „dżordża dablju” i kupować wersję spiskową w całości bez żadnych zbędnych pytań. Nikt jakoś nie zastanowił się nad tym, że nawet minimalnie kwestionując udział islamskich terrorystów w tym zamachu, wybielając ich i rzucając podejrzenie o zbrodnię na rodaków ofiar po prostu pluje się w twarz ludziom, którzy zginęli w tych zamachach. Nie mogłem uwierzyć, że znajdą się ludzie wierzący w te bzdury… Ale znaleźli się i to szybko, bardzo szybko.


Kiedy po raz pierwszy pojawiła się hipoteza o spisku?

Starałem się ustalić ten moment, ale Stany Zjednoczone to duży kraj i trudno jest sprawdzić wszystkie możliwe publikacje. Można jednak założyć, że pojawiła się ona dość późno, w 2005 roku. To zabawne, ale ja dokładnie pamiętam, co w 2001 roku sobie pomyślałem oglądając na żywo relacje w telewizji, kiedy na oczach setek milionów widzów na całym świecie o 9:03 samolot o numerze lotu 175 uderzył z szybkością 950 kilometrów na godzinę w południową wieżę, trafiając ją między piętrami 78 i 84. Pomyślałem mniej więcej coś takiego: „co za ulga, że stało się to na oczach całego świata, bo przynajmniej te amerykańskie świry od spisków nie będą gadać bzdur, że to nie był samolot!”.


Pomyślałem sobie to z ogromną ulgą i nawet w najbardziej zwariowanych pomysłach nigdy nie wpadłbym na to, że oni pójdą krok dalej w tym wariactwie spiskowym. Ta grupa stworzyła zupełnie nową jakość w węszeniu spisków, gdyż w pierwszej fazie teorii spiskowych „11 września” mówili o specjalnych samolotach z podwieszonymi zbiornikami, w których były ładunki wybuchowe mające zniszczyć wieże.

Potem poszli jeszcze dalej, bo zaczęli mówić zupełnie poważnie o tym, że owszem – samoloty jak najbardziej uderzyły w wieże, ale twórcy zamachów jeszcze jako swoisty „deser” założyli ładunki wybuchowe w obu wieżowcach! Że niby przydzwonienie dwoma wypełnionymi paliwem Boeingami 757 było „niewystarczające” i trzeba było jeszcze ukryć w konstrukcji wież ładunki, aby… wyobraźnia chyba odmawia mi posłuszeństwa… może po to, aby budynki zawaliły się na 100%, a nie tylko na 99%. Dlaczego pojawili się świadkowie mówiący o „wybuchach i eksplozjach” już mówiłem, ale ludzie serio traktujący tę szaleńczą hipotezę o wysadzaniu WTC nie mają pojęcia, że tego typu operacja oznacza rozszerzenie grona ludzi przygotowujących zamach o jakieś 200-300 osób i to wybitnych specjalistów od wysadzania dużych budowli.

Nawet w tak dużym kraju jak Stany Zjednoczone tacy ludzie znają się praktycznie wszyscy nawzajem i tego typu „manewr z wysadzaniem piętra za piętrem” byłby natychmiast rozpoznany przez ludzi z branży i po tysiąckroć omówiony i zdemaskowany. Oczywiście nie muszę nawet mówić, że nikt ze znawców wysadzania budynków nawet przez chwilę nie pomyślał, że WTC poskładało się w gruz dzięki sprytnej pracy detonatorami.




Skąd w takim razie ten pomysł o ładunkach w WTC?

Jestem pewien, że stało się to po tym, jak kilkanaście minut po uderzeniu pierwszego samolotu skołowani ludzie chodzący wokół płonącego WTC mówili dla reporterów telewizyjnych, że nic im nie wiadomo o samolotach, natomiast oni słyszeli wyraźną eksplozje, więc raczej ktoś wysadził jedno piętro WTC. Skoro oni słyszeli eksplozję, to nie ma siły, że musiały być podłożone ładunki wybuchowe. Taka logika rodem z piaskownicy doprowadziła amerykańskich nawiedzonych wymyślaczy teorii spiskowych do odkrycia, że oni przecież „widzą”, jak następuje wybuch za wybuchem, kiedy składały się kolejne piętra wież WTC.


I mało ich interesował fakt, że do 11 września 2001 roku nikt na oczy nie widział, jak zawala się drapacz chmur! Z takimi ludźmi dyskusja jest trudna, bo taki jeden z drugim „widzi wybuchy, widzi i już!”. Tłumaczenie, że każde zawalenie się kondygnacji tak potężnego budynku pod względem uwalnianej energii przypomina małą detonację kilkunastu kilogramów trotylu, że uderzenia kolejnych betonowych podstaw każdego piętra o znajdujące się poniżej wyzwala siły porównywalne tylko z wybuchem bomby, takie tłumaczenie tych ludzi mało interesuje… Co ja mówię, w ogóle ich nie interesuje! I można godzinami tłumaczyć, że uderzenie samolotów w WTC jest i tak rekordem świata i zastosowanie „extradopalaczy” w postaci nafaszerowania obu wież ładunkami wybuchowymi to absurd do trzeciej potęgi, że to zdecydowanie zahacza o raczej psychiatrię, a nie przemyślaną logistykę zamachów terrorystycznych… Ale ja myślę, że tutaj w grę wchodzą bardzo duże emocje. Jak człowiek „łyknie” na samym początku jakiś absurdalny pomysł, to potem poziom jego odporności na kolejne absurdy ulega znacznemu obniżeniu. To pewnie można by ująć w jakiś zgrabny wzór i może dałoby się to jakoś policzyć, kto wie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:19, 15 Cze 2009    Temat postu:

Jaka była Twoja pierwsza reakcja, kiedy pojawiły się teorię spiskowe dotyczące 11 września?

Pierwsza reakcja? Chyba niedowierzanie... Tak, chyba także bezgraniczne zdziwienie. Byłem bowiem jednym z tych ludzi, którzy bardzo interesowali się wszystkim, co dotyczyło terroryzmu i wręcz byłem przekonany, że wcześniej czy później islamscy terroryści zaatakują kraje zachodnie w sposób spektakularny. Spodziewałem się nawet odpalenia ładunków jądrowych w stolicach państw zachodnich jak sugerował Igor Witkowski, więc 11 września nie był dla mnie jakąś szczególną niespodzianką.

Tymczasem okazało się, że oto jest potężna grupa ludzi, którzy mówią mniej więcej tak: nie było żadnych zamachów, nie istnieje żaden terroryzm islamski, bo jest to wymysł George`a Busha i jego psubratów z Partii Republikańskiej. To oni zorganizowali ataki na WTC, które przy okazji na deser dodatkowo wysadzili, a Pentagon nie wiedzieć czemu nie potraktowali tak jak wieże WTC samolotami z podwieszonymi ładunkami wybuchowymi, ale Bóg jeden wie z jakiego powodu przydzwonili w niego zwykłym pociskiem samosterującym typu ziemia-ziemia albo powietrze-ziemia.


Myślałem, że w takie bzdury nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy, ale pomyliłem się i to srogo! Wersję o pocisku samosterujacym powtarzali nawet ludzie, których nigdy bym nie podejrzewał o taki brak krytycyzmu... Przed nosem wymachiwali mi wydrukami z internetu pokazującymi, jak to dziura w Pentagonie jest mniejsza niż powinna. To miało wyjaśnić wszystko: ludzie Busha odpalili pocisk i zabili 125 osób w Pentagonie. Dlaczego? Dla zysków rodziny Busha i ropy. Proste? Proste!

Przyznaję, że wtedy sprawa tej teorii spiskowej mnie naprawdę zafrapowała... Wiem, że istnieje UFO, wiem, że istnieje reinkarnacja i życie po śmierci, wiem, że musiał być spisek przed zamachem na JFK i istnieje zmowa milczenia wysokich rangą wojskowych w sprawie obecności obcych na ziemi, ale na miły Bóg to nie oznacza, że mam przyjmować nawet największą bzdurę i wierzyć we „wszystko wszystkim”! Potrafiłem podczas spotkania w Polskiej Akademii Nauk wstać i powiedzieć „Panowie, mylicie się... obce cywilizacje od dawna przylatują na Ziemię!” i potrafię także w tej sprawie wstać i powiedzieć „dość!”. Od małego uwielbiałem brytyjską zasadę trzech A, czyli „Alone Against All”. Nawet, jeśli wszyscy ludzie wokół mówią kiwając sobie nawzajem głowami na potwierdzenie, że król jest ubrany, ktoś musi wstać i powiedzieć, że król jest nagi. W środowisku ezoterycznym przyjęło się, że wiara w wielki spisek rządu amerykańskiego jest świętością, niczym katolickie wyznanie wiary. Ludzie, którym sugerowałem idiotyzm tej teorii obrażali się na mnie tak, jakbym obrażał ich matkę... Dla nich nienawidzenie Stanów Zjednoczonych jest oczywistością, nawet wbrew logice, nawet wbrew racjonalnej ocenie naszego świata z demokracjami zachodnimi i drapieżnym, agresywnym światem islamu. Poza tym są jeszcze inne, kulturowe czynniki.


Jakie?

Jest ich wiele, ale ja wymienię dwa. Po pierwsze wiara w spisek 11 września jest modna, jest „trendy”. To efekt bardzo intensywnej pracy środowisk lewicowych działających w Europie i w Stanach Zjednoczonych, które od dawna przekonują, że demokracja i wolny rynek to największe zło tego świata.


Ci zakłamani i obłudni ludzie osiągnęli zadziwiający efekt nawet w Polsce, gdzie tego typu myślenie staje się dowodem na „zdrowy rozsądek”. Ktoś, kto nie wierzy w spisek 11 września, kto z wypiekami i nabożeństwem nie ogląda wyjątkowo zakłamanego filmu „Zeitgeist” czy dzieła trzech studentów z Nowego Jorku, czyli „11 września niewygodne fakty”, ktoś kto nie wierzy w tezy postawione w tym filmie, to ciemniak, to naiwniak, który ma „klapki na oczach”, który odrzuca „oczywiste” fakty, może i niewygodne, ale jednak „fakty”... naprawdę trudno jest podejmować polemikę z takimi ludźmi


To jeden czynnik, a drugi?

Drugi nawet jest ciekawszy jak pierwszy. Otóż jest coś takiego, że generalnie jak ktoś się z czymś oficjalnym nie zgadza, to znaczy, że jest inteligentny, umie myśleć, nie kupuje wszystkiego, co mu „podsuwa propaganda”. Tę zasadę stosują zawsze politycy opozycji także w Polsce, którzy w programach telewizyjnych programowo nie zgadzają się z pomysłami rządu, bo dzięki temu w oczach widzów wypadają jako „łebscy goście, którzy myślą”.

Człowiek krytykujący oficjalną wykładnię w oczach ludzi jest bohaterem, który nie boi się powiedzieć „nie” dla upiornego systemu. A że w ten sposób dopuszcza się nawet największej głupoty? A kogo to interesuje... Z teorią spiskową 11 września jest tak samo. Kiedyś ludzi wierzących w atak „Busha na Amerykę” w chwili słabości w jednej z moich publikacji nazwałem wprost idiotami. Czego później na mój temat nie wypisywali... Że się na niczym nie znam, że nie mam żadnej wiedzy o 11 września, że chodzę na pasku imperialistów, a nawet, że jestem opłacany przez CIA! /śmiech/


Jakoś nie wyglądasz na człowieka, który tym się przejął?

Widzisz, jestem już w takim wieku, że mam absolutny komfort posiadania własnego zdania. Nie muszę się kierować modą, opinią jakiegoś domorosłego eksperta tego czy innego, a nawet zdaniem przytłaczającej większości. Mało mnie interesuje, co uważa większość ludzi, bo ja wiem, na jakich przesłankach owa większość buduje swoje pojęcie o świecie. W mojej pracy dziennikarskiej wielokrotnie mogłem się przekonać, jak bardzo duże grupy ludzi mogą się mylić, jak są podatni na manipulację. Tak, jak jasno i głośno mówię od lat, że moim zdaniem istnieje reinkarnacja czy zjawisko UFO, tak będę wypowiadał głośno moje zdanie krytyczne, jeśli coś uznam za kompletną bzdurę. I mam prośbę do czytelników, aby uszanowali tę moją cechę, bo sztuka wypowiadania się w sposób sprzeczny z powszechnie obowiązującą modą wymaga silnej woli i odwagi. Mam nadzieję, że i jednego, i drugiego mi nie brakuje.

Od czego zacząłeś analizę teorii spiskowej „11 września”?

Od zebrania materiałów. Postanowiłem zdobyć wszystko, co pokazało się na świecie w sprawie teorii spiskowej 11 września. Na początek obejrzałem filmy, które są biblią dla zwolenników teorii spiskowej, czyli dwa arcydzieła manipulacji, a więc „11 września niewygodne fakty” i „Zeitgeist”.


I jakie było Twoje wrażenie?

Szczerze?

Tak, jak najbardziej.

Nie mogłem uwierzyć w to, co widziałem... Naprawdę po prostu zatkało mnie. I nawet nie to było najgorsze, że był to moim zdaniem stek wyjątkowo perfidnych bzdur i przekłamań, ale sposób prezentacji, tak zwana zaangażowana narracja, obłudne poświęcenie pierwszego filmu „pamięci ofiar WTC” i usilne wybielanie islamskiego terroryzmu wydało mi się szczytem zwykłego draństwa. Takiego zwykłego, ludzkiego draństwa, które zrobił ktoś ludziom zamordowanych 11 września 2001 roku w tak bestialski i bezwzględny sposób.

Pamiętam, że postanowiłem dowiedzieć się wszystkiego na temat ludzi, którzy głoszą teorie spiskowe dotyczące spisku 11 września, a także zebrać wszystko, co tylko jest dostępne na temat tej teorii. Nie było to proste! Okazało się, że 99.999% ludzi, którzy uwierzyli w teorię o ataku „USA na USA” przekonały właśnie oba filmy, albo tylko jeden z nich. Było to naprawdę przygnębiające, ale ja sięgnąłem do tego, co jest wydawane w USA. W sumie o teorii spiskowej dotyczącej 11 września napisano ok. setki książek. Na szczęście okazało się szybko, że powielają one mniej więcej te same tezy i „szokujące dowody”. Postanowiłem zebrać je w całość i spisać je w punktach. Zajęło mi to trochę, ale zrobiłem to. I dopiero wtedy wyłonił się z tego spójny obraz. Zacząłem rozumieć, jaki był pomysł autorów na udowodnienie ataku „ludzi Busha na USA”, jak oni owe „szokujące dowody” znajdowali, jakim kluczem i jakimi kryteriami się kierowali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:20, 15 Cze 2009    Temat postu:

Czy ktoś z wielkich znawców terroryzmu przewidział ten atak?

Oczywiście, jest wiele takich osób. Przykładem może być amerykański kandydat do nagrody Nobla w dziedzinie literatury, Don Delillo, który w swoich książkach wielokrotnie wspominał o kierunku, w jakim rozwinie się islamski terroryzm, a raz prawie opisał przyszły zamach na centrum Nowego Jorku. W jednej z ostatnich książek, naprawdę znakomitej „Spadając”, choć właściwie oryginalny tytuł tej książki to „Spadający Człowiek”, Delillo nawiązuje do słynnych scen uwiecznionych na fotografiach, kiedy to zdesperowani ludzie wybierali skok śmierci z wysokości kilkudziesięciu metrów na beton od spalenia się żywcem. Ten pisarz może jednak powiedzieć o sobie, że naprawdę przewidział ten atak w swoich wcześniejszych powieściach. Zresztą, dla osób uważnie śledzących wydarzenia na świecie wcale to nie było specjalnie trudne… To musiało się stać wcześniej czy później.

Naprawdę myślisz, że 11 września musiał nastąpić?

Rozmawiałem ostatnio z Krzysztofem Lidelem, dyrektorem CBnT, czyli Centrum Badań nad Terroryzmem. To człowiek obeznany z materią terroryzmu jak nikt inny, naprawdę znakomicie orientujący się zwłaszcza w terroryźmie islamskim. Dla niego cały atak 11 września był logiczną konsekwencją wcześniejszych wydarzeń, a nie jakąś wielką niespodzianką. To smutne, ale specjaliści od terroryzmu w swoich publikacjach wielokrotnie uprzedzali, że to się wszystko zakończy jakimś masowym atakiem samobójczym na symbol zachodu, symbol naszego świata, naszego stylu życia. Zapytałem go o teorię spiskową dotyczącą 11 września i usłyszałem komentarz, którego niestety przytoczyć się nie da, choć nie ukrywam, że bardzo podobnie oceniam tych amerykańskich internetowo-domowych specjalistów od terroryzmu i spisków… Poprosiłem go także o krótką wypowiedź na temat 11 września. Myślę, że można ją będzie zamieścić przy okazji publikacji tego wywiadu.

Ile osób musiałoby brać udział w organizacji zamachów 11 września 2001 roku, jeżeli założymy, że zamachy zostały zorganizowane przez USA?

Za chwilę to wyjaśnię i podam bardzo precyzyjną liczbę organizatorów zamachów, ale najpierw muszę stanowczo zaprotestować wobec błędu, jaki jest w samym postawieniu takiego pytania.

To znaczy?

Nie ma czegoś takiego, jak „USA, które zrobiło to, czy USA które zrobiło tamto” itp.. Zawsze staram się protestować na tego typu kolektywistyczne i do cna fałszywe uogólnienia, które są równie prawdziwe jak teza głoszona przez Lenina, że komunizm zapanuje nad światem w ciągu 5 lat od wybuchu rewolucji…Nie istnieje żadne „USA sprawca tego czy tamtego”, ale są konkretni ludzie odpowiedzialni za dany projekt! Zawsze za wielkimi wydarzeniami historycznymi stoją decyzje konkretnych ludzi i cały urok zajmowania się historią polega na tym, aby ustalić takich ludzi i wymienić ich nazwiska, spojrzeć im prosto w twarz.

Czy w przypadku ataku 11 września możemy wymienić republikańskich polityków odpowiedzialnych za zamach?

Ależ oczywiście, zrobimy to za chwilę jednym tchem i o każdej porze dnia i nocy, ale jeszcze dwa słowa o absurdzie stawiania sprawy w stylu „USA zaatakowały” itp. Czy do USA zalicza się czarny raper z Dallas wykrzykujący teksty o tym, jak nienawidzi Ameryki? Odpowiedź prawidłowa brzmi – tak, że jest on częścią USA. Ale czy on stoi za atakiem USA na USA?! I tu także z odpowiedzią nie będziemy mieli kłopotów – nie, on z tym aktem nie ma nic wspólnego. W ten sposób już od tych 300 milionów Amerykanów składających się na Stany Zjednoczone musimy odliczyć tego dżentelmena.


Idąc tym tropem możemy śmiało wyeliminować czarnoskórych trockistów, wyznawców przeróżnych wspólnot muzułmańskich, latynosów, homoseksualistów czy feministki o przeważnie bardzo lewicowych poglądach, a także ortodoksyjnie zwalczających ideę amerykanizmu tzw. czarnych protestanckich kościołów i tak z tych 300 milionów osób odpowiedzialnych za zamachy 11 września zrobi się 200 milionów. Teraz odliczmy starców i dzieci. Powiedzmy, że w organizowaniu zamachów brały udział osoby starsze niż 20 lat i młodsze niż 70 lat. Takiego zawężania tej grupy można zrobić jeszcze kilka etapów, wyeliminować fanatycznych zwolenników Demokratów i tak krok po kroku dojdziemy do grupy ok. 10 milionów ludzi, którzy są w przeważającej liczbie białymi mężczyznami, zwolennikami Partii Republikańskiej. Na czele tej przestępczej piramidy stoi oczywiście prezydent George Bush z grupą najbliższych współpracowników, którzy musieli być wprowadzeni w plan ataku „USA na USA”. I tak doszliśmy do potencjalnych winnych, w miarę precyzyjnie określiliśmy grupę, w której kryją się ci bandyci!


Powróćmy jeszcze do pytania: ile osób z tajnych służb amerykańskich musiało by brać udział w organizowaniu takiej operacji?

Zanim odpowiem na to pytanie, muszę coś opowiedzieć. Otóż na studiach na czwartym roku miałem wyjątkową okazję uczestniczenia w ciekawym seminarium, które było związane z... jak by to powiedzieć... podpisaniem specjalnego oświadczenia zawierającego coś w rodzaju przysięgi. Chodziło o to, że wszystkie informacje, które poznam w trakcie tego seminarium, pozostaną tylko i wyłącznie do wiadomości uczestników seminarium.

Dlaczego?

Bo akurat materia tego seminarium zahaczała o sprawy uznane przez armie na całym świecie za materię strategiczną dla bezpieczeństwa państwa. Fascynujące, prawda?

Tak. A jak się nazywa ta wiedza?

W sumie tak dość pospolicie i banalnie: Badania Operacyjne. Jednak to tylko pozory, bo kryje się pod nią prawdziwa bomba, bo Badania Operacyjne pozwalają z gigantyczną precyzją oszacować wielkość zbliżającej się armii, ilość środków przenoszenia ludzi i sprzętu potrzebnych do danej operacji, a także ilość osób potrzebnych do zorganizowania akcji specjalnych, w tym zamachów terrorystycznych, które także można zaliczyć do akcji specjalnych. W czasie studiów razem z kolegą postawiliśmy sobie zadanie policzenia, ile osób musiało by brać udział w zamachu na JFK, jeżeli założymy, że za zamachami kryłyby się amerykańskie służby specjalne. Wbrew pozorom Badania Operacyjne to także skomplikowana matematyka, dużo złożonych wzorów i rachunków opartych m.in. o całkowanie. Mówiąc krótko – bardzo poważna rzecz. Na samym początku zebraliśmy wszystkie dostępne dane dotyczące zamachu na Kennediego. Analizowaliśmy przebieg zamachu, ilość świadków, sposób maskowania operacji. Przy bardzo ostrożnych szacunkach z założeniem, że istniały grupy operacyjne związane z przygotowaniem, zabezpieczeniem, transportem sprzętu itp. w takim zamachu powinno uczestniczyć ok. pół tysiąca osób.

Wracając jednak do ataków z 11 września – proszę pamiętać, że tutaj mówimy o zupełnie innej skali operacji. Porównywać zamach na JFK i zamach 11 września to jak porównać imieniny u cioci z ewakuacją dużego miasta – i tu, i tu wymagane jest pewne przygotowanie do samego przedsięwzięcia, ale mówimy jednak o różnych półkach. A jednak podjąłem się takiego zadania i w oparciu o dostępną mi wiedzę policzyłem, ile osób ze służb specjalnych musiałoby być zaangażowanych w tę operację. Już w trakcie liczenia złapałem się za głowę, bo szybko okazało się, że musiała to być armia ludzi, cała armia ludzi… Jeżeli ktoś myśli, że to mógł zrobić George Bush z jakąś kameralną grupą agentów, to lepiej niech zamilknie, bo nie ma pojęcia, co znaczy operacja na taką skalę. Zacznijmy od tego, że musiały być wykonane potężne działania logistyczne zakładający tzw. maskowanie operacyjne. Akurat w przypadku tego zamachu jest to potężne wyzwanie, gdyż w grę wchodzą rodziny ofiar zamachu, które musiałyby być nie tylko manipulowane, ale także zastraszane. Łatwo powiedzieć „zastraszane”, prawda? Cóż to za problem, zastraszyć kilka tysięcy ludzi? Można powiedzieć „banał”! Tymczasem ktoś musi fizycznie przyjść do takich ludzi, ktoś musi ustalić formułę zastraszania, groźby, scenariusz wywierania presji, opcje odmowy i możliwe warianty posługiwania się elementami groźby związanej z zagrożeniem życia rodziny. Ktoś musi ustalić adresy, załatwić transport, ustalić kompetencje poszczególnych służb mających na celu zastraszanie. I tak niewinne hasło „zastraszanie świadków” z punktu widzenia Badań Operacyjnych nabiera zupełnie innego i niezwykle konkretnego wymiaru. Ponieważ mówimy o tysiącach osób bezpośrednio uczestniczących w organizowaniu zamachów 11 września, więc także skala służb zastraszania musiałaby być odpowiednio potężna. Ale jeszcze lepiej problem logistyki osobowej pokazuje operacja związana ze zmanipulowaniem członków rodzin ofiar, operacja, która musiała mieć miejsce, jeśli założymy, że całość zorganizowały służby specjalne Stanów Zjednoczonych.

To jest wyzwanie nie mające nawet odpowiednika w historii nie tylko światowych służb specjalnych, ale chyba także światowego teatru. To musiałoby być bowiem przedstawienie na gigantyczną skalę, niewyobrażalną wręcz nawet dla największych specjalistów od planowania strategicznego. Próbowałem policzyć, ile osób, wysoko wykwalifikowanych specjalistów musiałoby brać udział w takiej operacji i przyznam, że miałem z tym kłopot, gdyż skala tego jest oszałamiająca. Ale załóżmy, że musiałoby by zostać do tego zaangażowanych ok. 5 tysięcy najlepszych specjalistów, w tym także grupa wybitnych aktorów, najlepszych w swoim fachu. Po prostu mistrzów zawodu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:21, 15 Cze 2009    Temat postu:

Możesz to bardziej sprecyzować?

Oczywiście. Policzmy liczbę rodzin, którzy stracili swoich bliskich w zamachach 11 września, a mówię tutaj tylko o tych ludziach, którzy byli na pokładach samolotów użytych do ataków. W samolocie American Airlines lot 11 było 88 osób, w samolocie United Airlines lot 175 było 59 osób, na pokładzie Boeinga 757 American Airlines lot 77 było 59 osób, a w samolocie United 93 było dokładnie 40 osób. Odliczając 19 porywaczy i tak mamy 227 osób. Odliczając dzieci mamy około dwieście rodzin, które straciły bliskich, którzy tego feralnego dnia znaleźli się na pokładach tych czterech samolotów. W USA działają stowarzyszenia, w których ci ludzie są zrzeszeni, spotykają się nawzajem, starają wspólnie podtrzymywać w cierpieniu i smutku po stracie bliskich. Dlaczego sprawa tych rodzin jest bardzo ważna dla osoby, która chce na serio zająć się teorią wielkiego spisku? Powodem jest to, że część z pasażerów samolotów kontaktowała się ze swoimi rodzinami, dzwoniła do nich z pokładów maszyn, o czym zresztą mogę opowiedzieć więcej trochę później. Zapis części z tych rozmów jest powszechnie dostępny w sieci, to naprawdę poruszające materiały.

Rodziny nagrywały te rozmowy na sekretarki telefoniczne, część z nich została odtworzona dzięki automatycznemu zapisowi central telefonii komórkowej. Z zapisu tych rozmów możemy się dowiedzieć sporo o tym, jak wyglądał sam moment uprowadzenia samolotów, jak nagle terroryści poderwali się z miejsc w pierwszej klasie i krzycząc „Allah Akbar!” wbiegli do kabiny pilotów. Pasażerowie nie wiedzieli, że są uprowadzone inne samoloty, błagali wręcz najbliższe rodziny, aby te natychmiast zawiadomiły jakieś służby o tym, że być może mają do czynienia z zamachem terrorystycznym. Ich bliscy natychmiast dzwonili zresztą pod numer 911, gdzie dość szczegółowo opisywali przebieg swoich rozmów z uprowadzonymi samolotami. Na całym świecie tego typu rozmowy są rejestrowane i w ten sposób mamy kolejny potężny materiał dla historyków dokumentujących 11 września 2001. Ten moment jest bardzo ważny, gdyż dzięki temu wiemy, że samoloty właśnie zostały uprowadzone – jak oni wtedy mówili – „przez jakiś bardzo agresywnych ludzi chyba jakiś Arabów”. To kluczowy moment dla teorii zakładających, że zamach był sfingowany przez służby amerykańskie. Dlaczego? Już wyjaśniam. Jeśli bowiem założymy, że to najemnicy Georga Busha zorganizowali ten zamach, to także tutaj musieli zadbać o zmanipulowanie rodzin i wytworzenie w nich wrażenia, że oto są jacyś islamscy terroryści na pokładach samolotów, których w rzeczywistości nie było. I mamy tutaj dwie możliwości: pierwsza, że specjaliści od udawania czyjeś mowy w czasie zamachów odgrywali cyrk z telefonami pasażerów samolotów do rodzin, albo że same rodziny zostały opłacone przez bandytów od George Busha, zastraszeni i oczywiście milczą, że dali się zmanipulować. Tu jednak pragnę zauważyć, że kiedy rodzice tracą własne dziecko, to są gotowi pójść choćby w ogień, aby ukarać sprawców. Mają gdzieś groźby, zastraszania, pieniądze, interes państwa, zyski z ropy rodziny Bushów... w miarę jak człowiek staje się coraz starszy, takie rzeczy tracą na znaczeniu. Nie ma możliwości, aby zmusić rodziców, którzy stracili własnego syna czy córkę, do odgrywania szopki kryjącej bandytę Busha przed ujawnieniem jego jako prawdziwego mordercy ich dzieci... chyba każdy intuicyjnie rozumie, że po prostu nie istnieje sposób na zastraszenie matki syna, który zginął w zamachach.




Obie teorię są ciekawe, ale... Twoim zdaniem która mogłaby być bardziej prawdopodobna?

Zanim odpowiem na to pytanie pozwolę sobie zwrócić uwagę, że sprawa owych pasażerów samolotów jest kluczowa w wykazaniu, że cała teoria spiskowa 11 września jest niewarta funta kłaków. Ten punkt został zbagatelizowany przez twórców tej teorii spiskowej, celowo pominięty jako mało wygodny... I wcale im się nie dziwię. Zawsze powtarzam dla wszystkich, którzy coś chcą udowodnić lub coś wykazać, że należy się opierać na konkretnych przykładach, których weryfikacja jest możliwa nawet wtedy, kiedy nie ma się bezpośredniego dostępu do dokumentów.

Możesz to bardziej wyjaśnić?

Tak. Najpierw jednak przywołam słynne twierdzenie, że „wszystkie koty są czarne”. Aby wykazać, że jest ono fałszywe, nie trzeba sprawdzać wszystkich kotów tego świata po kolei łapiąc naszych czworonożnych futrzastnych przyjaciół, ale wystarczy znaleźć jednego, słownie jednego białego kota, który natychmiast to pierwotne twierdzenie o wszystkich czarnych kotach posyła w kosmos. Tak samo jest z teorią spiskową dotyczącą 11 września. Amerykańscy orędownicy tej wyjątkowo zakłamanej teorii proponują ludziom pewną grę wciągając ich w setki, tysiące szczegółów, które się rzekomo nie zgadzają i które coś tam mają wykazać. A to, że gdzieś w Arabii Saudyjskiej podobno mieszka jeden z tych porywaczy, który miał być rzekomo na pokładzie porwanego samolotu. Mówią nawet więcej, że pracuje w saudyjskich liniach lotniczych. Jako tzw. przebitkę w materiale filmowym śmiga jego zdjęcie i jakiś papier sugerujący, że mamy do czynienia z dokumentem. Kto to sprawdzi? Kto pojedzie do Arabii Saudyjskiej i zrobi śledztwo w tej sprawie? Kto na miły Bóg to zweryfikuje? Oczywiście nikt! Widz ogląda ten fragment filmu i kręci z uznaniem głową „no proszę, ale numer... wszystko było ukartowane... a niech to!”.

Taka osoba nie zdaje sobie sprawy, że jest to manipulacja nieweryfikowalnymi elementami tezy, klasyczny chwyt nowoczesnej erystyki, czyli sztuki prowadzenia sporów. Tymczasem osoba chcąca wyrobić sobie pogląd na temat prawdziwości spiskowej teorii nie powinna koncentrować się na tym, dlaczego nie było tysiąca kamer wokół Pentagonu, dlaczego tamten powiedział coś, co nie było zgodnego z czymś, co kto inny powiedział, ale na rzeczach pewnych, które nawet siedząc w fotelu przed ekranem monitora w Polsce można w miarę poprawnie zweryfikować. Trzeba bowiem ustalić listę jakichkolwiek aksjomatów, aby móc ocenić dane twierdzenie


Zacznijmy w takim razie od filmu „11 września niewygodne fakty”, który...

...został zrobiony przez trzech łebskich studentów, oczywiście wielce wybitnych ekspertów, zwłaszcza od chodzenia w czarnych koszulach „tych, co znają prawdę o 11 września”, bo wszędzie tych trzech durniów się w nich pokazuje. Scenarzystą i głównym reżyserem tego monumentalnego dzieła był Dylan Avery, a producentami Korey Rowe oraz Jason Bermas.



Cała trójka studiowała na jednym z nowojorskich uniwersytetów. Film miał swoją premierę 13 kwietnia 2005 i został wyprodukowany jedynie za 2 tysiące dolarów. Błyskawicznie okazało się, że był komercyjnym strzałem w dziesiątkę i powstały dwie kolejne części, druga miała swoją premierę w sierpniu 2006, a ostatnia wyprodukowana już za 200 tysięcy dolarów w listopadzie 2007. Zarobili na tym furę pieniędzy, bo chętnych do poznania prawdy o „ataku złego Busha na Amerykę” znalazło się wielu na całym świecie. Film to już nawet nie stek głupot, a raczej luźno zebranych informacji z internetu przez nich kreowanych na jakieś poszlaki, które mają demaskować prawdziwych twórców zamachów... Prawdę mówiąc nie powinno się nawet zniżać do polemiki z tymi ludźmi.

cdn...


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:03, 15 Cze 2009    Temat postu:

Możesz podać przykład?

Wszystko w tym filmie jest dobrym przykładem ludzkiej głupoty, ale także manipulacji. Film zaczyna się pokazaniem rzekomego dokumentu z 1962 roku z operacji Nortwoods, który miał pokazać, jak to amerykański rząd miał przeprowadzić pozorowane ataki terrorystyczne w czasach konfliktu z Kubą. W dokumencie jest mowa o tym, jak to miały być użyte bezzałogowe samoloty do ataków na ważne obiekty w USA. Problem w tym, że na początku lat 60-tych bezzałogowe samoloty istniały jedynie jeszcze w wyobraźni inżynierów, co jakoś uszło uwadze trzem dzielnym demaskatorom. W filmie cytują zresztą masę równie idiotycznych dokumentów, których moim zdaniem wiarygodność nie jest już nawet bliska zeru, ale jest znacznie poniżej poziomu gruntu. Przy okazji podają dziesiątki autentycznych faktów, które mają wykazać, że Ameryka przygotowywała się na zamach terrorystyczny. Wszystko to razem odpowiednio zmieszane robi na widzach wrażenie, że oto mają do czynienia ze świetnie udokumentowanym przykładem wielkiego spisku wszystkich ze wszystkimi, ale głównie białych, amerykańskich polityków z Partii Republikańskiej. Popełniamy jednak błąd w założeniu, gdyż analizę tego, czy 11 września był spisek amerykańskich służb czy też, należy przeprowadzić na tak zwanym aksjomacie pewnym, ale o tym może za chwilę.

Dobrze, a powiedz, czy... czy uważasz, że Ameryka w pewien sposób przygotowywała się do zamachów terrorystycznych?

Oczywiście, choć czyniła to nieudolnie, ale takie przygotowywania były robione. Terroryzm islamski od lat 70-tych... ale wracając do filmu. Tam podaje się kilka faktów, które mają coś tam znaczyć. Ot, choćby to, że 1 grudnia 1984 firma Boeing przeprowadziła kontrolowaną katastrofę własnego samolotu typu Boeing 720 z kukłami na pokładzie. To rutynowy test bezpieczeństwa, klasyczny crash-test, jaki każda firma lotnicza musi przeprowadzić wiele razy. Tymczasem w filmie materiał z tego crash-testu jest użyty celowo. Jego prezentacja ma zrobić na widzach wrażenie, że niby te skunksy od Busha już wtedy w latach 80-tych przygotowywali się do użycia samolotów jako pocisków w ataku terrorystycznym... Naprawdę, ręce opadają. Albo to z ćwiczeniami Norad, w których jeden z wariantów zakładał atak samolotów na ważne obiekty w Stanach Zjednoczonych. Tego typu warianty analizują wszystkie systemy obrony dużych światowych mocarstw. Ale ta informacja naprawdę nie zawiera wskazówki, że analitycy systemu obrony Norad w jakikolwiek sposób symulowali uprowadzenie samolotów przez rząd amerykański! Głupota goni głupotę, ale jak się to wszystko ustawi obok siebie i odpowiednio sugestywnie naczyta głosem lektorskim, to „ludzie to kupią”.

W filmie jest podana informacja o jakimś ubezpieczeniu, które miało dotyczyć WTC i które miało być podpisane tuż przed atakami. Znasz tę sprawę?

Tak. W lipcu 2001 właściciel kompleksu WTC Larry Silvestrain podpisał kolejną umowę ubezpieczeniową na wypadek zniszczenia budynków, która opiewała na kwotę 3.5 miliarda dolarów. Zdaniem autorów „Niewygodnych Faktów” to ma pokazywać, że wiedział wszystko i był umoczony w spisku. Silvestrain wyjaśniał jednak wiele razy, że WTC były ubezpieczone od aktów terroryzmu od samego początku powstania, czyli od 4 kwietnia 1973 roku. Praktycznie nie było nawet jednego dnia, aby WTC nie były ubezpieczone! Ale taka informacja o dziwnej umowie ubezpieczeniowej podana w odpowiednim kontekście działa na wyobraźnię, prawda?

Podobno ktoś zarobił na sprzedaży akcji wielkich towarzystw lotniczych?

Kompletna bzdura. W filmie jest mowa o tzw. opcjach, czyli pewnego rodzaju zakładach, że cena akcji danej spółki wzrośnie lub spadnie. Wszelkie informacje o tym, że ktoś wiedział o ataku 11 września i wcześniej, pod tą katastrofę ustawił opcje, jest całkowitą bzdurą. Owszem, takich opcji pojawiło się na giełdzie przy Wall Street więcej, ale był to już efekt ataku 11 września i trafnej oceny rynku przez inwestorów i wyzbywania się opcji w najlepszym momencie. Od 11 września 2001 roku ceny akcji producentów samolotów i linii lotniczych poszybowały w dół jak rzucone kamienie i wtedy ruszyła prawdziwa lawina spekulacji na opcjach.

W filmie jest zaprezentowana jedna osoba, która wiedziała o spisku. Wiesz, o kim mówię...

Oczywiście o Condoleezza Rice . Tak?

Tak.

Miała ona zadzwonić do czarnoskórego burmistrza San Francisco Willie Browna i uprzedzić go, aby ten 11 września nie latał samolotami. Miała to zrobić osobiście przez telefon, co poparło swoim autorytetem wybitne źródło informacji.

Jakie?

Radio Pacifica, programowo antyrepublikańskie, które treściowo nawiązuje do buntu hipisowskiego z lat 60-tych, ale takich szczegółów już autorzy filmu nie podają, bo i po co. Tego typu „niewygodne fakty” podawane są w filmie z prędkością karabinu maszynowego i nikt nawet przez chwilę nie ma szans aby się połapać, że jest to swoisty wyścig niesprawdzonej głupoty ze zmanipulowaną i wyjętą z kontekstu durnotą.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:04, 15 Cze 2009    Temat postu:

W filmie pojawia się także Osama bin Laden. Może o nim chwilę porozmawiajmy?

Świetny pomysł. Osama to typowy synalek arabskiej bogatej rodziny, który mimo nienawiści do zachodniej chrześcijańskiej kultury nie miał nigdy zamiaru korzystać z opieki zdrowotnej oferowanej przez swoich braci muzułmanów, ale grzecznie maszerował do szpitali amerykańskich płacąc za to żywą gotówką, jak cała jego rodzina liczna zresztą jak plemię Beduinów. Tymczasem tego typu fakt wyciągają autorzy filmu i puszczają oko do widzów: „acha, widzicie go? Skaptowany został pewnie przez tych jankeskich skunksów!”. Wobec takiej logiki myślenia demaskatorskiego nie należy się uśmiechać, ale po prostu popukać w głowę i odesłać do lekarza specjalisty.



A co z teoriami, że to nie były samoloty pasażerskie?

Tylko transportowce?

Tak.

Dobrze, że wspomniałaś tę piramidalną bzdurę, bo ona dobrze pokazuje sposób rozumowania twórców filmu. Skąd się wzięły transportowce? Otóż na początku dziennikarze nie wiedzieli dokładnie, co się stało, mówiłem o tym. Czy to może coś eksplodowało w WTC, a może uderzył jakiś samolot? W filmie jest nawet taka scena, kiedy widzimy dziennikarza w helikopterze, który zastanawia się po uderzeniu drugiego Boeinga w WTC, co to mógł być za samolot i że on patrząc z helikoptera po bokach nie widział żadnych okien. No zgoda, ale on opisuje samolot zasuwający z prędkością 850 kilometrów na godzinę, który widział z trzęsącego się w powietrzu małego helikoptera z odległości kilometra! Nie jest dziwne, że gada duby smalone o „pewnie jakimś transportowcu”, bo dobrze samolotu nie widział.

To my jesteśmy w komfortowej sytuacji, gdyż możemy dysponować setkami zapisów wideo drugiego samolotu uderzającego w WTC także w jakości HD i tutaj nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że samolot „nie miał okien” i pewnie był jakimś transportowcem, bo te okna widać na wideo równie dobrze, jak wszystko inne łącznie ze znaczkiem United Airlines. Ale mimo tego autorzy filmu dają ten fragment z „samolotem bez okien” bez nawet cienia wstydu, że doprowadzają manipulację do poziomu zakładu zamkniętego z Tworek. W ten sposób bowiem traktują swoich widzów jak kompletnych idiotów, ale tę metodę stosują zresztą nagminnie przez cały czas i trzeba przyznać z niezłym skutkiem, jeśli czyta się komentarze polskich jedenastowrześniologów.


Mówiłeś już o tych eksplozjach, które według autorów filmu zawaliły oba drapacze chmur...

Tak, ale o czym tu mówić? Czy nazwanie tych ludzi idiotami będzie na pewno zniewagą, a nie przypadkiem diagnozą? Nie chcę powtarzać tego, że zawalanie się kolejnych kondygnacji i uderzania jednej kondygnacji o drugą pod względem uwalnianej energii można tylko porównać do małych eksplozji, ale chcę zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza to draństwo zastosowane przez autorów filmu, kiedy nagle pokazują młodego reportera telewizyjnego, który na żywo relacjonuje wydarzenia z WTC i nagle zaczyna się walić pierwsza wieża. On, zupełnie nie wiedząc co się dzieje, papla w stylu „ogromna eksplozja, gruz sypie się na wszystkich wokół... lepiej stąd uciekajmy!” Oczywiście najważniejsze jest słowo „eksplozja”, którą palnął w emocjach ten młody reporter, gdyż najpierw był słyszany wyraźny huk. Oczywiście celem takiej manipulacji jest wytworzenie wrażenia, że wszystko zaczęło się od eksplozji, a więc ładunku wybuchowego, którzy ludzie Busha założyli być może jeszcze w czasach, kiedy był budowany WTC, czego zresztą nie wykluczają te spiskoświry. Ale ważniejsza jest druga sprawa, na którą chcę zwrócić uwagę. Otóż obie wieże zawaliły się w zupełnie różny sposób, całkowicie różny. Pierwsza istotnie, zapadała się w sobie pochłaniając niczym w drapieżnej gardzieli kolejne piętra, ale druga wieża w pewien sposób przewróciła się wcześniej nawet się przechylając. Ten drobny fakt jakoś umknął uwadze wielu osobom analizujących upadek obu wież.

A zawalenie się WTC7, czyli tego gmachu obok?

Że niby co, że ten budynek amerykańscy złoczyńcy od Busha też wcześniej naszpikowali trotylem, o tym mówisz?

No... tak!

Budynek World Trade Center 7 to budynek w Nowym Jorku, który znajdował się w strefie World Trade Center na dolnym Manhattanie. Znajdował się on bezpośrednio przy strefie upadku głównej konstrukcji wieży południowej i którego upadek praktycznie przeorał na pół. Kiedy ja obserwowałem zawalenie się wież WTC byłem przekonany, że po czymś takim zawalą się budynki przy co najmniej dwóch ulicach. W roku 1998 byłem w WTC i dobrze znałem tereny wokół budynków. Nie mogłem uwierzyć, że po zawaleniu się wież rozsypał się tylko jeden, słownie jeden budynek stojący w ich bezpośrednim sąsiedztwie, tylko wspomniany wcześniej WTC7! To zupełnie zburzyło moją wizję skutków tego typu katastrofy, ale... jak się okazuje nawet ten fakt może okazać się znaczący dla ludzi, którzy na siłę szukają we wszystkim ręki Busha. Okazało się, że laski dynamitu agenci także wsadzili w WTC7 i jego wysadzili na wszelki wypadek aby wzmocnić efekt ataku, jak by mogło być inaczej... Czy z tego rodzaju teoriami w ogóle można poważnie dyskutować?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:05, 15 Cze 2009    Temat postu:

No i czas na świętą krowę miłośników spisku 11 września, absolutny dowód, rodzaj dowodu nad dowodami, czyli... no właśnie, czy wiesz, o czym mówię?

Masz na myśli lot numer 77 i Pentagon?

Tak, oczywiście chodzi mi dokładnie o ten lot.

Ech, tyle razy już o tym mówiłem, że już nie mam siły raz jeszcze... ale dobrze. Uderzenie w Pentagon samolotu samolotu Boeing 757 z 58 pasażerami i 6-cioma członkami załogi było wyjątkowe wśród wszystkich innych z jednego powodu.



Mianowicie?

Wysokości lotu. Czegoś takiego jeszcze nie było w historii, aby potężny odrzutowiec poruszał się z taką prędkością tak nisko! Tu muszę od razu zmartwić wszystkich obsesyjnie wierzących w teorię, że „dziura była za mała jak na taki samolot”, gdyż w odróżnieniu od autorów filmu ja zainteresowałem się świadkami przelotu tego samolotu, a było ich mnóstwo. Prawdę jest, że zapisy kamer zostały zarekwirowane przez FBI co jest zresztą standartową procedurą (tak samo było z taśmą Abrahama Zaprutera w przypadku zabójstwa JFK), ale nikt nie zabronił mówić świadkom. A było ich około tysiąca! Są to ludzie, którzy przejeżdżali w samochodach albo przechodzili w pobliżu lotu tego samolotu. Wszyscy oni opisywali widok, który paraliżował, który hipnotyzował i obezwładniał... Widok, którego się nie zapomni do końca życia.

Jaki widok?

Widok olbrzymiego samolotu, który rycząc pełną mocą silników poruszał się z prędkością ponad 800 kilometrów na godzinę tak nisko nad ziemią, że uszkadzał latarnię i prawie ocierał się o stojące samochody! To musiało być coś naprawdę niepojętego, skoro większość tych ludzi zapamiętała ten widok i opisywała go bardzo podobnie. Co mówią świadkowie? Wszystko rozgrywało się w tysięcznych ułamkach sekundy, ale opisują oni, że samolot jeszcze przed uderzeniem w gmach Pentagonu o coś potrącił, co sprawiło, że skrzydła zapadły się do wewnątrz i w sam gmach uderzyła ją tylko kula ognia. Naprawdę trzeba wykazać się wyjątkowo złą wolą, aby udawać, że nie istnieją bardzo precyzyjne relacje świadków tego wydarzenia. Oczywiście te głąby od „11 września niewygodnych faktów” pokazują na rysunkach, jak powinien wyglądać „ślad po samolocie”, gdyby wcześniej uderzył w ziemię... Jakoś nikt z nich nawet nie pomyśli, że mówimy o sytuacji szczególnej, kiedy kilkaset ton metalu porusza się z użyciem pełnego ciągu silników i przy tej prędkości nawet zderzenie z ptakiem musi uwolnić energię małej bomby! Nikt nigdy nie robił tego typu eksperymentów, tego typu doświadczeń i nikt nie może stwierdzić, jak co powinno wyglądać! Myślę, że na końcu tego wywiadu trzeba umieścić fragmenty filmów z mojego archiwum, w tym także ten, w którym mówią świadkowie przelotu nad ziemią Boeinga lotu nr 77.

A silniki? Podobno nie znaleziono silników?

Jest to kłamstwo naprawdę wyjątkowo zabawne.

Dlaczego?

Dlatego, że w filmie „11 września niewygodne fakty” mamy dwa etapy, jeśli chodzi o tę kwestię. Pierwszy to sugestia, że rząd USA i George Bush użyli – naprawdę nie wiem po jasną cholerę – pocisków samosterujących. To ja zadam pytanie: skoro ktoś zdecydował się na użycie samolotów w ataku na WTC, to dlaczego miałby akurat w przypadku ataku na Pentagon użyć jakiś pocisków?! Przy tego typu kosztach całej operacji jeden samolot mniej czy jeden samolot więcej naprawdę nie robią wielkiej różnicy, a tu nagle okazuje się, że twórcy zamachów mieli taki kaprys i akurat w Pentagon przyłożyli pociskiem Tomahawk... To byliby kompletnymi idiotami z punktu widzenia logistyki tych zamachów! Ale wracając do tego kłamstwa. Otóż na początku w filmie jest postawiona teza, że „nie znaleziono silników”. Patrzymy na zdjęcia użyte w filmie... no tak, nigdzie nie ma silników! Ale po chwili jednak się okazuje, że jednak jakieś silniki były. No dobrze, i jak to komentują autorzy filmu? Owszem, może i jakieś silniki były, ale one nie były od... Boeinga 757, tylko od jakiegoś transportowca! A co ze wcześniejszymi bredniami, że „dziura w budynku była za mała”? O nich zapominamy, ale po chwili pojawia się jeszcze inna jakże oryginalna teoria, że owe silniki nie ma siły, ale agenci przywieźli ciężarówkami... I tak budują kolejne piętra głupoty, piętro na kolejnym piętrze. A co ze świadkami przelotu? No, oni zostali zastraszeni przez agentów. Jakich agentów? Kto ich zastraszał? Czym? Ile osób? Jakie służby? Dlaczego świadkowie tak chętnie występowali potem w mediach? A kto zastraszył policjantów? A kto strażaków dokładnie opisujących części samolotu w budynku? Nie, tym spiskoświry się już nie zajmują. To ich nie interesuje. Po prostu nie i już.

W filmie pada jeszcze jeden zarzut, że w przypadku samolotu, który się rozbił w terenie otwartym, nie znaleziono żadnych części... możesz się do tego odnieść?

Acha, rozumiem. Coś uderzyło w ziemię, nie ma części, nie ma fragmentów poszycia, czyli nie ma siły, że uderzył pocisk ziemia-ziemia na przykład Tomahawk?

No mniej więcej...

Zawsze opowiadam w tej sytuacji największej katastrofy w historii polskiego lotnictwa. W sobotnie przedpołudnie 9 maja 1987 r. samolot IŁ-62M "Tadeusz Kościuszko" rozbił się w Lesie Kabackim, tuż przy biegnącej jego południowym skrajem granicy Warszawy. W jej wyniku zginęły 183 osoby - wszyscy znajdujący się na pokładzie maszyny. Warto jednak przywołać z pamięci relację strażaków, którzy dotarli jako pierwsi na miejsce katastrofy. Co ich najbardziej zdumiało? Otóż to, że... nie było żadnych części samolotu! Istny pył i proch, samolot dosłownie wyparował. A trzeba tutaj zaznaczyć, że on poruszał się możliwe najwolniej, jak tylko mógł, leciał z prędkością ok. 350 kilometrów na godzinę licząc, że doleci do Okęcia. Tymczasem samolot lotu 93, który rozbił się hrabstwie Somerset niedaleko Pittsburgha leciał praktycznie pionowo pikując w dół na pełnym ciągu silników! Jest wielce prawdopodobne, że przed uderzeniem w ziemię przekroczył prędkość dźwięku w locie pionowym... Boję się myśleć, co musieli wtedy przeżywać pasażerowie. Ale oczywiście nawet ten fakt jest dla twórców filmu podejrzany, zresztą jest dla nich podejrzane wszystko oprócz jednej rzeczy: własnej głupoty. Ona jest poza wszelkim podejrzeniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:05, 15 Cze 2009    Temat postu:

Autorzy filmu podają wiele szczegółów wielce ich zdaniem podejrzanych. Ot, choćby taki, że gdzieś tam na lotniskach lądowały Boeingi podobne do tych, które były użyte do zamachów...

A tak, tak... słusznie amerykańscy autorzy tych kretyńskich teorii spiskowych obawiają się pytania, co w takim razie stało się z prawdziwymi ofiarami na pokładach samolotów? Skoro twórcy ataków 11 września okazali się autentycznymi kretynami i w niektórych wypadkach zamiast samolotów użyli pocisków Tomahawk, to w takim razie co się stało z pasażerami samolotów? Ich rodziny żyją, opłakują swoich bliskich, nie ma takiej siły na świecie, która zmusiła by ich do odgrywania jakiegoś upiornego teatru dla ludzi Busha, że niby ich syn czy córka zginęli na pokładzie samolotu, a oni tymczasem gdzieś sobie żyją i popijają Coca-Colę za pieniądze znienawidzonej CIA... Gdzie w takim razie się podziały te samoloty? Gdzie się podziali ci ludzie? I tu trzeba przyznać, że autorzy teorii spiskowej 11 września przekraczają kolejną barierę, którą ja nazwałbym progiem oddziału zamkniętego szpitala psychiatrycznego.

Co masz na myśli?

Generalnie idą w dwóch kierunkach. Pierwszy przyjmowany przez nich wariant jest taki, że „pozornie uprowadzone przez terrorystów” samoloty bezpiecznie wylądowały na lokalnych lotniskach takich jak na przykład w Cleveland Hopkins o 11.43, kiedy to miał wylądować samolot identyczny jak ten z lotu 93. Plotki o tym, że na tym lotnisku miał wylądować porwany samolot, są brane przez autorów filmu za „ważną poszlakę”. Tylko te głupole zapominają, że praktycznie przez cały 11 września na wszystkich amerykańskich lotniskach krążyły plotki o tym, że w powietrzu cały czas krążą uprowadzone samoloty i wiele lotnisk prewencyjnie było zablokowanych przez wojsko, gdyż obawiano się podłożonych ładunków wybuchowych. Ale dla nich to jest to kolejny „dowód”. I taka melodia „w koło Macieju” jest cały czas, do końca tego dzieciuchowatego filmu... Wracając jednak do pasażerów samolotów w jednej z książek dotyczących teorii spiskowej 11 września pojawia się nawet sugestia, że pasażerom agenci CIA poderżnęli własnoręcznie gardła, a samoloty rozbite pośrodku Atlantyku. Jedyne na co miałbym ochotę, to przesłać ludziom którzy to wymyślili skierowania na badania psychiatryczne. I to nawet wielokrotne. Zwłaszcza niejakiego Jimmiego Waltera, guru teorii spiskowej, który moim zdaniem byłby idealnym pacjentem wielu specjalistycznych oddziałów. O ile wiem ostatnio o udział w morderstwie 3 tysięcy Amerykanów 11 września oskarżył nawet Baracka Obamę... tak, Walter jest naprawdę zdrowo walnięty. Ale nikomu to nie przeszkadzało z nabożeństwem słuchać w 2006 roku jego wykładów o „spisku Busha, Condoleezzi Rice i Donalda Rumsfelda”, którzy metodami terrorystycznymi chcieli utrzymać władzę za wszelką cenę. Potem wygrał Obama i to było najgorsze z najgorszych dla amerykańskich miłośników spisków, całe to towarzystwo zupełnie się pogubiło....

Wygrana Obamy? Dlaczego akurat to?

A widzisz, bo powstał problem. Kto był królem bandytów i terrorystów? Wiadomo, George W. Bush. Kogo miał za pomagierów? Kto na pewno musiał wiedzieć o spisku, uczestniczyć w morderstwie 11 września, podpisywać lub być świadkiem podpisywania dokumentów ociekających krwią 3 tysięcy swoich współobywateli? Na pewno Condolezza Rice, na pewno sekretarz stanu Colin L. Powell, z pewnością wiceprezydent Dick Cheney. Ale także musimy wymienić najbliższych współpracowników, jak latynos Alberto R. Gonzales, albo z pochodzenia Japończyk Norman Y. Mineta. Rząd George Busha to było wiele osób, o różnym kolorze skóry, o różnym pochodzeniu z różnych grup etnicznych, posiadających własne rodziny, dzieci... Oni wszyscy musieli podczas codziennej pracy w Białym Domu natrafić na ślady przygotowywanej operacji „11 września”.


Takiej operacji nie mógł zrobić jeden „dżordż dablju” i kilku jego kolegów agentów terrorystów morderców, ale potężna grupa ludzi. W każdym razie w efekcie wojny w Iraku i częściowo wywołanego przez nią kryzysowi ci ludzie nie tylko z kretesem przegrali wybory, ale także całkowicie utracili władzę. I tak runęła ta cała misterna konstrukcja, że celem 11 września miało być utrzymanie władzy przez tych wstrętnych Republikanów... Oni przegrali. Można ich teraz spotkać w hipermarkecie razem z dziećmi, w parku podczas spaceru, na lotnisku. Nie wyobrażam sobie, aby po podpisaniu zlecenia zabicia trzech tysięcy Amerykanów ci ludzie nie mieli wyrzutów sumienia... Tymczasem tu pojawia się jeszcze jeden problem. Bojownicy islamscy wiedzą, że za zabicie niewiernych dostają nagrodę w niebie, spotkanie z lubieżnymi hurysami. Tymczasem chrześcijanie mają absolutny zakaz śmierci samobójczej, samobójstwo oznacza potępienie wieczne!


Dlaczego o tym mówisz, jakie to ma znaczenie?

Ma ogromne znaczenie, bo skąd w takim razie wziąć samobójców do takiej misji? Powtarzam, islam z tym nie ma najmniejszych kłopotów. Po atakach na WTC na ulicach palestyńskich miast wylęgły tłumy wiwatujące i tańczące z radości. Ale w świecie chrześcijańskim jest inaczej. Czy możemy sobie wyobrazić, że po kolejnym samozadeptaniu tysięcy pielgrzymów w Mekce na ulicach Londynu pojawią się świętujące tłumy? Mówimy o dwóch różnych światach.

Ale powróćmy do Baracka Obamy...

Słusznie. Wybór Obamy był dla amerykańskich spiskoświrów ciężkim orzechem do zgryzienia. No bo jest jasne, że mając dostęp do wszelkich informacji dotyczących tajnych służb nowy prezydent USA dowiedział się o terrorystycznych działaniach „bandyty Busha” właśnie w dniu 11 września. Co robi normalny człowiek, kiedy dowiaduje się o takim morderstwie? Oczywiście idzie do prokuratury. Co zrobił Barack Obama? Po zapoznaniu się z aktami dotyczącymi operacji militarnych Stanów Zjednoczonych wyraźnie posmutniał, po czym w jednym z pierwszych wystąpień zapowiedział wzmocnienie walki z islamskim terroryzmem. Tego już dla spiskoświrów było za wiele! Jak można walczyć z czymś, czego tak naprawdę nie ma? Przecież islamski terroryzm, Osamę i ataki wymyślił „rząd USA”... I tak błyskawicznie biedny Barack Obama doszlusował do organizatorów zamachów. A więc za zamachami 11 września nie stał tylko i wyłącznie znienawidzony Bush, ale także ubóstwiany Obama. Choć trzeba przyznać, że po przegranej Busha miłośnicy teorii spiskowych w USA stracili wiatr w żaglach, jakoś tak oklapli... Wiem, bo bardzo uważnie śledzę ich serwisy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:06, 15 Cze 2009    Temat postu:

Robert, gdzieś na początku naszej rozmowy mówiłeś o tzw. aksjomacie pewnym, miałeś do tego wrócić... pamiętasz?

Oczywiście. Chodzi o to, że zastanawiając się nad prawdziwością tego, czy był spisek Busha czy też tego spisku nie było, trzeba opierać się na tym, co możemy sprawdzić i co wiemy na pewno. A więc nie brnąć zachęceni przez autorów filmów w jakieś szczegóły, które za Chiny Ludowe nie zweryfikujemy, bo prawdę mówiąc na to liczą ludzie, którzy te szczegóły przywołują. Jaką minę miał George Bush kiedy się dowiedział o zamachach i że to niby coś tam pokazuje, albo że Air Force One nie miał ochrony myśliwców co jest wierutną bzdurą, ale czego też nikt do końca nie sprawdzi, albo o jakiś ćwiczeniach wojskowych których akurat 11 września miało być więcej niż kiedy indziej i tak dalej i tak dalej. Setki szczegółów, szczególików, szczególątek, które te barany od filmów wynalazły i które mają nas przekonać, że „coś się nie zgadza”. Ta droga prowadzi donikąd, bo z Polski nie sposób jest ocenić prawdziwość nawet jednego takiego szczegółu. Należy zastosować inną metodę, zgodną z kanonem tzw. twierdzeń logicznych. Trzeba oprzeć się na aksjomacie, na tym, co wiemy ponad wszelką wątpliwość.

To bardzo ciekawy pomysł... A co wiemy na pewno?

Jest wiele metod udowodnienia metodą logiczną, że zamachy 11 września zorganizowali islamscy terroryści, a na przykład główny architektem ataku terrorystycznego na USA 11 września 2001 r. był Chalid Szejk Mohammed, który zresztą przyznał się do tego. Poza Mohammedem pozostali oskarżeni to Ali Abd al-Aziz Ali, Ramzi bin al-Shibh, Mustafa al-Hawsawi i Walid bin Attash, którzy zresztą bardzo skrupulatnie w obecności amerykańskich prokuratorów opisali szczegóły przygotowań do zamachów. Ale wracając do postawionego pytania: co wiemy na pewno? Zacznijmy od tego, że wiemy, że w drugą wieżę WTC uderzył samolot. Lot numer 175, wybieramy sobie tylko jeden lot z całej palety czterech uprowadzonych samolotów. I twierdzimy, że to był samolot. Potem musimy udowodnić, że na pokładzie byli żywi pasażerowie, którzy widzieli terrorystów.

No tak, to oczywiste...

No niezupełnie! To tak, jakby ktoś chciał udowodnić, że w Egipcie są piramidy. Ty mówisz „no przecież tam są piramidy”, a ta osoba cały czas „Tak? A udowodnij!”. Wykluczając tego typu założenie możemy jednak przyjąć, że w południową wieżę WTC uderzył samolot. Nie żadne pociski samosterujace i nie żadne „transportowce bez okien”. Odrzucamy te brednie dlatego, że o 09:03:02 lot numer 175 American Airlines był już śledzony przez setki kamer mediów całego świata, w tym znakomitych kamer HD. I widać wyraźnie na zapisach tych kamer, że jest to zwykły rejsowy Boeing 767, którego oznaczenia mówią wyraźnie, że wystartował z lotniska Boston Logan w kierunku Los Angeles.

Tak, tu pełna zgoda.

Następnie musimy udowodnić, że na pokładach byli pasażerowie. Jak to zrobić? Bardzo prosto. Wystarczy sięgnąć do wspomnieć osób, które były w bezpośrednim sąsiedztwie ground zero tuż po uderzeniu samolotów w obie wieże, ale jeszcze przed ich zawaleniem. Czy wiesz, co najbardziej poruszało te osoby, jaki widok?

Może... płonące wieże?

Otóż nie. Najbardziej szokujące były fragmenty siedzeń lotniczych z poprzyczepianymi małymi fragmentami ciał pasażerów, które były porozrzucane wokół płonących wież WTC. Wystarczy, że powołamy się tutaj na wspomnienia naszego rodaka, Macieja Swulińskiego, które ten nawet zamieścił w internecie.

[link widoczny dla zalogowanych]

Może zacytujmy fragment:

„Poranek 11 września 2001 roku był ciepły i słoneczny. Tego dnia zdecydowałem się wziąć ze sobą aparat fotograficzny aby zrobić kilka zdjęć na Manhattanie. Podobnie jak każdego dnia wcześniej przepłynąłem promem na druga stronę rzeki Hudson i przybyłem w rejon World Trade Center. Stamtąd spokojnie szedłem w kierunku mojego biurowca. W chwili gdy znajdowałem się w bezpośrednim sąsiedztwie wież WTC usłyszałem eksplozję.

Nagle cały obszar wokół mnie pokryty został rozsypanymi kawałkami gruzu. Zauważyłem samochód, który miał uszkodzone dwa koła, a zszokowany kierowca ciągle próbował nim jechać. Inny samochód płonął. Gdy spojrzałem do góry zauważyłem dym z jednego z wieżowców WTC. Tak samo jak każdy w tej chwili myślałem, że to nieszczęśliwy wypadek małej awionetki. Natychmiast zacząłem robić zdjęcia aby udokumentować ten incydent. Biegałem z moim aparatem z miejsca na miejsce chcąc znaleźć jak najlepsze ujęcie. Po zrobieniu pierwszej serii zdjęć zatrzymałem się i zacząłem przyglądać się otoczeniu. Zorientowałem się, że ulice nie są pokryte tylko gruzem. Zauważyłem pojedyncze buty i inne rzeczy osobiste pasażerów samolotu, jak również fragmenty urządzeń pokładowych. Krwiste, małych rozmiarów szczątki ludzkie znajdowały się dosłownie wszędzie. (...)”

Ten fragment podobnie zresztą jak i inne pokazuje, że na pokładach samolotów znajdowali się ludzie. Nie żadne kukły, wypchane manekiny, ale ludzie. Ludzie, którzy do ostatnich minut kontaktowali się ze swoimi rodzinami. Niektórzy nawet rozmawiali ze swoimi bliskimi w momencie, kiedy ich samolot uderzał w WTC. Trzeba spojrzeć na twarze ich rodzin, ich ojców, matek, żon czy mężów. Oni relacjonują bardzo dokładnie, jak przebiegały te rozmowy. I naprawdę nie słuchajmy tych amerykańskich spiskoświrów, którzy ostatnio zapędzili się już w zupełne wariatkowo i bredzę, że te rozmowy były sfingowane, a jakieś automaty udawały głosy bliskich tych rodzin. Owszem, można zrobić imitację krótkiej wypowiedzi danego człowieka, udać jego głos czy tembr głosu, przy pomocy odpowiedniego syntezatora mowy, ale nie sposób zrobić taki teatr podczas żywej rozmowy! Można tak zmanipulować jedną sentencję, dwie, choć wprawne ucho i tak wyłapie, że coś jest nie tak. Tymczasem zachowały się zapisy rozmów rodzin z pasażerami samolotów, które dla miłośników teorii spiskowej 11 września brzmią jak wyrok. Przykładem może być rozmowa, którą odbywała matka Eunice Hanson ze swoim synem Petera Hansona, który podczas lotu 175 był stewardem. Ta rozmowa była bardzo długa, zachowała się jej wersja audio. Jest wstrząsająca, po prostu wstrząsająca... Hanson opisuje, jak grupa agresywnych Arabów opanowała samolot, jak sterroryzowali załogę, jak grozili im plastikowymi nożami. Potem podczas powtarzam to raz jeszcze bardzo długiej rozmowy w rozmowie ze swoją matką Hanson opisuje, jak to widzi budynki NYC z okiem swojego samolotu, wreszcie żegna się z życiem... Ja zapis tej rozmowy przylepił bym na czole tym wszystkim durniom pokroju Dylana Avery. I jeszcze jedno. Bardzo ważne.


Co masz na myśli?

Zawsze zwracam uwagę na to, jak ważne jest spojrzenie w twarze ludziom, których oskarżamy o to, że kłamią. Że zostali zmanipulowani, że zostali zastraszeni. Czasami spojrzenie w twarz takiemu człowiekowi mówi więcej, niż tysiące małych „szczegółów, które się podobno nie zgadzają”. Mam kilka filmów w archiwum dotyczących 11 września 2001, w którym są zarówno wypowiedzi takich świadków, jak i zapisy rozmów rodzin z pasażerami samolotów. Powtarzam raz jeszcze, te zapisy są gwoździami do trumny teorii spiskowej, stąd są tak „po łebkach” potraktowane w obu filmach spiskoświrów. Myślę, że jeden z filmów dokumentalnych poświęconych lotowi numer 175 powinniśmy pokazać pod tym wywiadem. Jest to dokument, znakomity dokument, który został zrealizowany przez telewizję Discovery i wyemitowany na kanale Discovery World. Jego fragment zamieścimy na dole i polecam obejrzenie go wszystkim, którzy chcą spojrzeć w ludzkie twarze ludzi, którzy uczestniczyli w tamtych wydarzeniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:07, 15 Cze 2009    Temat postu:

Robert, a już na koniec naszej rozmowy... jak oceniasz prezydenta George Busha?

Fatalnie. Jego medialność, a raczej jej brak sprawiły, że stał się on obiektem żartów i kpin na całym świecie. W prasie amerykańskiej przedstawiany był jako „nawrócony tępak”, który nie potrafi się prawidłowo wysławiać i robi gafy kompromitujące Stany Zjednoczone. Zupełnie nieprawdopodobna tragedia narodowa, jaką był 11 września 2001 roku, przyniosła co prawda wielką mobilizację patriotyczną amerykańskiego społeczeństwa, ale Bush nie potrafił przekuć tego w ponadpartyjne zjednoczenie się Ameryki w walce z islamskim terrorymem. Efektem tego było to, że autorytet Ameryki na świecie spadł do tak niskiego poziomu, że modne stało się opluwanie Stanów Zjednoczonych nawet w takich krajach jak Polska, które zawsze stały obok Ameryki. Działo się tak, chociaż to właśnie ten kraj wziął na siebie główny ciężar wojny z podnoszącym do góry łeb islamskim potworem terroryzmu zazdrośnie i nienawistnie patrzącym na dobrobyt i bezdyskusyjny sukces chrześcijańskiej cywilizacji… To wszystko zostało zmarnowane i na pewno znaczną odpowiedzialność powinien wziąć za to George Bush. Na pewno kompromitacją Amerykańskich służb wywiadowczych było to, że wbrew zapowiedziom w Iraku nie znaleziono broni masowego rażenia. To, że reżim Saddama Husajna pracował nad taką bronią nie mam cienia wątpliwości, ale jednak udało im się wyprowadzić w pole Amerykanów. Interwencja w Iraku była spóźniona i tego krwawego bandziora jakim był Saddam trzeba było odsunąć od władzy już w 1992 roku, ale wtedy George Bush Senior zatrzymał się wpół drogi i wojska aliantów nie wkroczyły do Bagdadu, co było tragicznym w skutkach błędem. Kilka lat później Amerykanie mówiąc o broni masowego rażenia dali w ręce swoich przeciwników argument, który będziemy słyszeć do końca świata. „Gdzie ta broń masowego rażenia?” – takie miauczenia przeróżnych lewicowych obrońców światowego pokoju pojawiać się będą zawsze, kiedykolwiek będzie dyskusja o interwencji w Iraku, czy oceny walki z terroryzmem. To, że cały Irak był jednym wielkim obozem koncentracyjnym z masowym znikaniem ludzi mordowanych przez znienawidzoną tajną policję iracką, nikogo nie interesuje. Jeden ze znanych amerykańskich komentatorów Thomas Friedman powiedział coś takiego:
„Znaleźliśmy wreszcie broń masowego rażenia, i to nie w Iraku, ale na własnym podwórku. To krach amerykańskiego systemu kredytów hipotecznych!”. Jest w tym wiele racji. Kryzys amerykańskiej gospodarki wynikający z idiotycznego, wieloletniego wspierania przez rząd federalny budownictwa dla biednych rodzin uderzył potwornie w administrację republikańską. Większość Amerykanów uważa, że rząd amerykański ich zdradził, bo nie potrafił w porę złapać za rękę amerykańskie instytucje finansowe, które zajmowały się pompowaniem amerykańskiej bańki kredytowej. Każdy z amerykańskich prezydentów zostawia po sobie pewien ślad, z którym jest kojarzony. Lincoln zawsze będzie zapamiętany jako ten, który zniósł niewolnictwo i został zabity w teatrze, JFK to przede wszystkim decyzja o locie na Księżyc i zamach w Dallas, Nixon Wietnam i Watergate, Ronald Reagan wygrana zimnej wojny ze Związkiem Radzieckim i stworzenie amerykańskiej potęgi, a George Bush… Irak i kryzys.


George Bush pożegnał się z urzędem prezydenta, odszedł wraz ze swoimi ludźmi z administracji po przegranych wyborach. Jak on traktuje teraz tamte wydarzenia?

George Bush był niewątpliwie najbardziej znienawidzonym człowiekiem przez tę część ludzkości, która ma nad sobą powiewający sztandar z czerwonym półksiężycem. Wiadomo bowiem, że w zachodnim świecie prezydent Stanów Zjednoczonych jest liderem naszego świata, niekwestionowanym numerem jeden, jest uosobieniem wszystkich żalów świata biedy i nędzy, a tak się składa, że przeważnie jest to świat zaczytany w objawionych pismach proroka… George Bush udzielił na chwilę przed swoim odejściem bardzo obszernego wywiadu dla Die Welt, El Mundo i La Reppubblici, w którym powiedział naprawdę wiele ciekawych rzeczy, także o ataku 11 września. Mówił naprawdę rozsądnie o błędach, które popełniła jego administracja, choć nie ukrywał, że dziś postąpił by tak samo, jeśli chodzi o strategiczny kierunek obrany tuż po atakach. Można się z nim zgadzać w wielu kwestiach, ale jedno musimy mu przyznać: przez ostatnich 8 lat na terenie USA nie doszło do żadnego ataku terrorystycznego i w tym sensie cała operacja walki z terroryzmem okazała się skuteczna. Oczywiście zawsze ktoś powie, że walka z Al Kaidą na wzgórzach gór w Afganistanie przypomina walkę z cieniem, ale ten argument Busha pozostaje bardzo zasadny. Ustępujący prezydent ujawnił także trochę kulis ze swoich spotkań z Barakiem Obamą, którego wprowadzał w największe tajemnice związane z kierowaniem supermocarstwem, jakim są USA. Bush żartował, że im więcej Barack Obama się dowiadywał o skali problemu bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, tym mniej się uśmiechał… Teraz Barack Obama to jest zupełnie inny człowiek, niż kiedyś. Naprawdę go rozumiem.

A co będzie teraz z Georgem Bushem?

W zasadzie stał się zwykłym obywatelem USA, bez kodów do ładunków atomowych i Air Force One, no może poza tym, że przysługuje mu dożywotnia ochrona. Jego wpływ na politykę amerykańską będzie zerowy. Po wygłoszeniu ostatniego prezydenckiego przemówienia do narodu 15 stycznia słynny „dablju” powrócił na ranczo w Crawford w Teksasie, zamierza utworzyć własny instytut naukowy na uniwersytecie w Dallas, który jest prowadzony przez Metodystów, na którym studiowała jego żona Laura. Od czasów prezydenta Herberta Hoovera każdy prezydent zakłada w swoim rodzinny stanie archiwum dokumentów, nagrań i publikacji zgromadzonych podczas swojego urzędowania. Bush na pewno zrobi podobnie. Coś wspomniał o tym, że zamierza spisać własne wspomnienia. Chcę powiedzieć o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy. Otóż w jego wieku dostrzega się zbliżający kres życia, na świat patrzy się trochę inaczej, człowiek bardziej dba o to, jak będzie zapamiętany przez ludzi, jak będą go wspominać własne dzieci. Wtedy już ani władza, ani pieniądze dla siebie czy rodziny się tak nie liczą. To jest zresztą powód, dla którego w dojrzałej amerykańskiej demokracji zawsze wybiera się na najwyższe urzędy ludzi, którzy mają stabilną rodzinę i obowiązkowo posiadają dzieci. Tacy ludzie zawsze muszą brać pod uwagę fakt, że to co robią, będzie rzutowało na ocenę także ich własnych potomków w przyszłości. Nawet wtedy, kiedy już ich samych na tym świecie nie będzie. To sprawia, że są bardziej odpowiedzialni

Jak sądzisz, jak będzie zapamiętany George W. Bush?

Myślę, że na to pytanie będziemy mogli odpowiedzieć za kilka lat. Te oceny zresztą się zmieniają, czas pokazuje właściwą perspektywę, pewne rzeczy są lepiej widoczne. Przykładem może być Carter. Przed wyborami w 1980 roku miał zaledwie 31 procent poparcia w sondażach i poległ z kretesem w starciu z Ronaldem Reaganem. 12 lat później Bush senior miał 34 procent i wyraźnie przegrał z Billem Clintonem. W styczniu 2009 roku zapytano Amerykanów, jak oceniają obie prezydentury. Pozytywnie o rządach Cartera wypowiedziało się 64 procent, a Busha seniora – 60 procent. Oczywiście historycy zawsze będą wytykali Georgowi W. Bushowi, że doszedł do władzy w wyniku decyzji Sądu Najwyższego głosami czterech do trzech po kompromitującym dla amerykańskiej demokracji zamieszaniu z maszynami do głosowania na Florydzie. Przecież wtedy w głosowaniu powszechnym Al Gore dostał pół miliona głosów więcej, niż Bush, ale… to w tej chwili nie ma znaczenia. Na pewno jednak nikt nie będzie wypominał ustępującemu prezydentowi, że rozpoczął walkę z terroryzmem islamskim. Nie ma wątpliwości, że coś po 11 września ekipa Republikanów u steru władzy USA musiała zrobić. Każde rozwiązanie związane z działaniem było złe, ale jeszcze gorszym byłoby nie robienie niczego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:07, 15 Cze 2009    Temat postu:

Jak oceniasz decyzję o uderzeniu wojsk koalicji na Irak?

Tutaj zgodzę się z Richardem Perle, amerykańskim politologiem i doradcą politycznym Ronalda Reagana, który powiedział „słusznie, ale za późno”. Saddam Husajn i Irak jako jego prywatny folwark zamieniony zresztą w obóz koncentracyjny dla przeciwników politycznych i Kurdów to jest jedna z tych najbardziej zawstydzających kart naszej cywilizacji. W tej talii jest jeszcze wiele kart, jak Korea Północna, afrykańskie państewka rządzone przez krwawych, lokalnych watażków, którzy nie potrafią zwalczyć epidemii tyfusu, ale za to świetnie im idzie unóżanie we krwi własnego narodu, jeśli tylko zakwestionuje jego władzę. A Irak? No cóż... Po wejściu do Iraku popełniono kilka rażących pomyłek. Przede wszystkim zwlekano z powołaniem nowego irackiego rządu, a to powinno być zrobione od razu. Było jasne, że wcześniej czy później Stany Zjednoczone wejdą w rolę okupanta, co stało się po zaledwie kilku miesiącach. Potem wszystko zaczęło się psuć, wybuchło powstanie, bo nikt przecież nie chce być okupowany. Zachód wyzwolił Irak spod władzy Saddama i powinien jak najszybciej oddać ster rządów w ręce Irakijczyków nawet, jeśli oznaczałoby to powrót do władzy ludzi „krwawego rzeźnika z Bagdadu”, jak nazywany był przez swoich współziomków ten zwyrodnialec i sadysta, wąsaty przywódca wolnych Irakijczyków, a tak naprawdę złodziej i pospolity bandzior z rodu Tikrittich zajmującego się od pokoleń pasaniem owiec.

A sprawa owych słynnych dowodów na broń masowego rażenia?

Wspomniany już przeze mnie Richard Perle uważa, że Busha nie kompromituje wpadka z brakiem dowodów na obecność broni masowego rażenia w Iraku, a raczej brak skuteczności we wcześniejszym ograniczeniu władzy tego wyjątkowo niebezpiecznego człowieka. Niezależnie od tego, czy istniała broń masowego rażenia w Iraku czy też nie, Saddam na pewno był ją w stanie wyprodukować, a to już wystarczające usprawiedliwienie dla interwencji w Iraku. To zdanie Perle, ale trudno mi się nie zgodzić z tym rozumowaniem.

A Afganistan? Jak oceniasz interwencję w tym kraju?

Nie wierzę w to, gdyż jestem święcie przekonany, że od samego początku przebywa na terenie Pakistanu. A to jest państwo poza wszelką kontrolą, nawet własnego rządu. Amerykański ekspert od tajnych służb Steve Coll wskazał nawet dokładnie miejsce, gdzie przebywa lider Al-Kaidy. To górski region północnego Waziristanu, w pobliżu miasteczka Miram Shah. W tej okolicy rządzi klan Haqqani, z którym od dawna Osama jest w ścisłych związkach.

Kim jest Osama ben Laden?

Zacznijmy od tego, że jego rodzina jest całkiem liczna. Osama ma 24 braci i 29 sióstr. I mamy tam wszystko, od typowo świeckich Saudyjczyków po religijnych fanatyków. Warto przypomnieć, że bogate arabskie rodziny od dawna inwestują swoje pieniądze w przeróżne przedsiębiorstwa działające na zachodzie. Rodzina Osamy od samego początku wykupuje udziały w korporacjach budowlanych, choć akurat ten rodzinny biznes mało interesował naszego dzielnego bojownika o lepszy, islamski świat. Różnice w tej rodzinie było zresztą bardzo dobrze widać w dniu 11 września 2001 roku, kiedy został zaatakowany Pentagon. Przyrodni brat Osamy, Shafiq ben Laden przebywał kilka kilometrów dalej. W eleganckim waszyngtońskim hotelu Ritz-Carlton brał udział w konferencji inwestorów zorganizowanej przez korporację Carlyle Group, w której udziały mają zarówno Ben Ladenowie, jak i rodzina Bushów. Ten fakt wykorzystali zresztą potem spiskoświrusy ze Stanów, którym nagle ten fakt wydał się dowodem na to czy tamto. Jest to jednak kompletne pudło, bo bogate saudyjskie rodziny mają udziały praktycznie w każdej większej amerykańskiej spółce. Kończąc temat Ben Ladena trzeba powiedzieć, że spośród 54 dzieci z 22 kobietami tatuś Osamy, Mohammed ben Laden, nie faworyzował późniejszego lidera Al-Kaidy. Kiedy umarł, Osama miał ledwie 10 lat. Otrzymał, jak zresztą wszyscy męscy spadkobiercy rodu, około 2 procent udziału w firmie. Jednak umówmy się, to i tak była bajeczna fortuna. Rodzina Ben Ladenów od samego początku była zaniepokojona rosnącym fundamentalizmem dziecka numer 17, bo takie miejsce w kolejności urodzin Osama zajmował w długim łańcuchu prokreacyjnym ojca rodziny. Po pierwszym zamachu na World Trade Center w 1993 roku, o który podejrzewano zresztą Osamę ben Ladena, rodzina w oficjalnym oświadczeniu się go wyrzekła.

W tym wszystkim ciągle powtarza się motyw ogromnej nienawiści do USA, która dotyczy nie tylko krajów islamu, ale także zachodu. Jak sądzisz, skąd się to bierze?

Mój dobry znajomy, publicysta i pisarz Science-Fiction Rafał Ziemkiewicz napisał kiedyś taki komentarz w Rzeczpospolitej, w którym bardzo trafnie odniósł się do tej naprawdę zagadkowej kwestii. Opisał on wtedy pojęcie wojny asymetrycznej czyli: jedna strona ma broń, na którą drugiej nie stać, ale ta druga nie ma skrupułów, które krępują tę pierwszą. Jako przykład podał wojnę w Libanie, gdzie zasadnicza taktyka islamistów polegała na tym, żeby ściągnąć ogień przeciwnika na ludność cywilną, najlepiej na dzieci, co uważają za bardzo moralne, bo załatwiając w ten sposób Armii Boga poparcie świata, zapewniają też dziateczkom wieczne szczęście w raju. Rafał zwrócił jednak uwagę na inną asymetrię w wojnie Zachodu z islamskim terroryzmem (i zresztą wszystkimi innymi), która tkwi nie w różnicy uzbrojenia i kodeksów moralnych, ale w zupełnie innej roli, jaką w społeczeństwach islamskich i postchrześcijańskich odgrywają durnie. Durnie islamscy swą aktywność kierują przeciwko cywilizacji Zachodu. Durnie świata zachodniego - również. Terroryści rodem z Arabii Saudyjskiej czy Syrii chcą zniszczyć naszą cywilizację bombami i podrzynaniem gardeł. Rodzimi durnie - tolerancją, popieraniem wszelkiego rodzaju aberracji i zohydzaniem wartości, na których przez stulecia opierały się społeczny ład i cywilizacyjny rozwój. Z terrorystami zbrojny w nowoczesne technologie Zachód jakoś sobie radzi. Z rodzimymi durniami, jak przekonuje Ziemkiewicz, sprawa jest o wiele trudniejsza...

Czytając komentarze pod artykułami publikowanymi na dużych portalach informacyjnych widać, że zwłaszcza wśród nastolatków nienawiść do Stanów Zjednoczonych jest kryterium „bycia cool”. Zauważyłeś to?

Nie przerażają mnie poglądy bardzo młodych ludzi, ale na przykład polityków europejskich. Stany Zjednoczone to kraj, który pod każdym względem odniósł bezprecedensowy sukces. To pod ambasadami tego kraju na całym świecie ustawiają się kolejki ludzi, których zupełnie nie interesują zawodzenia przeróżnych ekspertów, jaka to ta Ameryka jest zła, jak ludzie są tam nieszczęśliwi, jak ją trzeba nienawidzieć i najlepiej wymazać z mapy świata. Dlaczego? Bo oni dobrze wiedzą, że jest to wierutne kłamstwo. Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie „głosują nogami” i jest to prawda. Dlaczego tłumy potencjalnych imigrantów ustawiają najczęściej pod Ambasadą Amerykańską, a nie Chilijską czy Irańską? Ba, dlaczego nie pod ambasadą brytyjską ani nie pod francuską, ale właśnie pod amerykańską? Warto zobaczyć na telewizji Discovery znakomite serie dokumentalne z Iraku kręcone amatorskimi kamerami przez żołnierzy amerykańskich. To, co mnie najbardziej uderzyło w tych programach, to dosłownie setki Irakijczyków w różnym wieku podchodzących do Marines i mówiącym im te same słowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sol




Dołączył: 29 Maj 2008
Posty: 5401
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 445 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:08, 15 Cze 2009    Temat postu:

Domagających się opuszczenia Iraku przez kontyngent amerykański?

Otóż nie! Irakijczycy jak mantrę powtarzają jedną kwestię: „Man, please take me to America!”. Takie są fakty, każdy może zobaczyć ten serial, bo jest dość często powtarzany. Stany Zjednoczone są cały czas utożsamiane z nadzieją, z wolnością, która jest dana każdemu. I nawet jak milion lewicowych intelektualistów napisze milion książek o tym, jak to w USA wolności nie ma za grosz, to akurat ci Irakijczycy mają to gdzieś, podobnie jak wszyscy inni ludzie świata, którzy znajdują w Ameryce swój dom. A warto pamiętać, że tam mieszkają nie tylko najwięksi artyści na świecie, filmowcy, najwybitniejsze jednostki twórcze na naszej planecie, ale także inżynierowie, najlepsi lekarze i tak można wymieniać wszystkie zawody. To ze Stanów Zjednoczonych od wielu lat pochodzi przytłaczająca ilość noblistów we wszystkich dziedzinach. A przecież to jest ledwie 300 milionów ludzi! W porównaniu z takimi Chinami czy Indiami to jest ledwie mała cząstka, ale ten unikalny kraj został zbudowany na przeświadczeniu, że każdy człowiek rodzi się równym wobec prawa, a o jego wartości nie stanowi pochodzenie, ale to, co sam potrafi. To tylko tam mulat pochodzący z Kenii, dziecko nastoletniej prostytutki i pospolitego przestępcy, może dojść do najwyższego stanowiska w amerykańskiej administracji.

Uważasz, że to budzi zazdrość?

Oczywiście. To budzi także lęk u wszystkich satrapów tego świata siedzących na szczytach małych państw arabskich, którym ani się widzi oddawać władzę na drodze demokratycznych wyborów. Nie podoba im się to, że w Ameryce każdy może zostać kimś liczącym się. Oni chcą promować swoich ziomków, swoje szemrane pocioty, ustanawiać władzę dynastyczną. Tak wyglądają wszystkie totalitarne reżimy tego świata. I naprawdę zrobią wszystko, aby swoich obywateli marzących o emigracji do Stanów Zjednoczonych przekonać, że „USA to najgorsze zło tego świata”. A tym despotom natychmiast idzie w sukurs tłum tzw. „pożytecznych idiotów”, jak to szemrane towarzystwo nazwał podobno sam towarzysz Stalin. Są to przeróżni wierzący w lewicowe utopie dziennikarze, jacyś intelektualiści z uniwersytetów będącymi od dawna sztandarowymi siedliskami antyamerykanizmu. On z kolei znalazł dobre podłoże w krajach arabskich, bo w końcu tu bieda, a Stanach Zjednoczonych bogactwo. I to właśnie ten kraj aż prosi się opluć i oskarżyć o to, że gdzieś tam tysiące kilometrów od tego lądu wyśnionego przez wszystkich nielegalnych imigrantów tego świata jest bród i ubóstwo aż piszczy, a w takiej Ameryce bogactwo, latają promy kosmiczne i lądują sondy na Marsie, a dochód na głowę mieszkańca jest mniej więcej taki, jak całoroczny budżet jakiegoś miasta w Afryce. Wszystko było dobrze, dopóki nie było tak rozwiniętych mediów. Kiedy one się pojawiły szybko się okazało, że między poszczególnymi krajami jest przepaść. A dlaczego? Czy powodem jest zacofana, oparta na prawie koranicznym struktura plemienna krajów arabskich? Ależ skąd! Czy powodem jest zdeklarowane potępienie nauki jako zwodniczej mamony odciągającej od wiary w Allacha? A gdzież tam! Czy powodem jest może nieprawdopodobna korupcja, nieopanowana żądza utrzymania władzy przez własną rodzinę i ziomków i szybkiego wzbogacenia się na łapówkach, co jest nagminne w krajach opartych na prawie Koranu? Skądże znowu! Jaki jest w takim razie powód? Imperializm amerykański i grabieżcza polityka Stanów Zjednoczonych, siedziby wszelkiego zła na ziemi. Tego typu myślenie jest naprawdę powszechnie przyjęte jako linia polityki zagranicznej w takich państwach jak chociażby Iran, który zresztą jest pogrążony od dziesięcioleci w odmętach fundamentalistycznej odmiany islamu, nad którym kontrolę sprawują Mułłowie… Sytuacja kobiet w Iranie w zasadzie przypomina sceny z jakiegoś horroru, ale akurat tą kwestią jakoś tak się składa, że mało kto się interesuje. Jest naprawdę wiele zakłamania i obłudy w postrzeganiu świata przez nasze, zachodnie lewicowe elity czy media. Nigdy się z tym nie pogodzę, bo tego typu postrzeganie świata jest oparte na kłamstwie. Na samym początku była tzw. polityczna poprawność, ale potem przepoczwarzyła się ona w zupełne nową odmianę politycznej poprawności, oblanej sosem rodem z wariatkowa, czego przykładem są teorie spiskowe oskarżające USA o atak na USA. Sam znam ludzi traktujących tę teorię ze śmiertelną powagą, a oba filmy za ujawnienie bolesnej prawdy o „złym zachodzie, zgniłym imperialiźmie i znienawidzonym USA”. Oni to kupili w całości, bez cienia refleksji, a nawet cytując fragment dialogu pewnego znanego filmu, „oblizali usta ze smakiem i zażądali dokładki”. I dostali ją. O ile mi wiadomo są kolejne części filmu „11 września niewygodne fakty” i jestem pewien, że będą jeszcze następne i następne...

Bardzo trudno było mi na mówić Ciebie na ten wywiad. Czy uważasz, że twoje argumenty przekonają zwolenników teorii spiskowej?

Wątpię. Ktoś, kto uwierzył w nafaszerowanie wież WTC laskami dynamitu zakłada taki poziom spiskowości świata, że nawet ten wywiad będzie mu się jawił jego elementem. Miałem okazję kilka razy zobaczyć, jak ta grupa amerykańskich cwaniaków od teorii spisku Busha zmanipulowała opinią zwłaszcza młodych ludzi, którzy mają we krwi rzucenie wyzwania dla znienawidzonego systemu, którego akurat w tym wypadku uosabiają potężne USA. Ktoś, kto w tym sporze opowiada się przeciwko zwolennikom spisku oceniając ich jako stado skończonych matołów, w ich mniemaniu sam zdradza prawdziwych bojowników o wolność... tak mniej więcej wygląda to myślenie. Ja jednak powtórzę raz jeszcze, że jestem w wieku, w którym mam wprost niesłychany komfort posiadania własnego zdania i odwagę wygłaszania jego nawet wtedy, kiedy komuś się to bardzo nie podoba. /śmiech/

Czy myślałeś kiedyś o wydaniu książki o 11 września?

Książki? A wiesz, że to dobry pomysł....

Wywiad Małgorzaty Żółtowskiej z Robertem Bernatowiczem.

źródło:google


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum www.anowi.fora.pl Strona Główna -> Świat wokól nas Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin