www.anowi.fora.pl www.anowi.fora.pl
www.anowi.fora.pl
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Książki mojego dzieciństwa

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.anowi.fora.pl Strona Główna -> Książka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anowi




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 5758
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 525 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:20, 02 Sie 2008    Temat postu: Książki mojego dzieciństwa

Pierwszymi książkami , które przeczytałam były: Faraon i Pan Wołodyjowski. Były to książki, które leżały sobie na półce i kusiły aby je przeczytać.
Faraon, pomimo że był trochę niezrozumiały dla tak małego dziecka jakim byłam, zachwycił mnie plastycznością opisów. Oczywiście postać Ramzesa, próbującego walczyć z przysłowiowymi wiatrakami wzbudzała we mnie całkowity podziw i uwielbienie Embarassed
Pan Wołodyjowski, to już odrębny temat. Byłam zachwycona Basią natomiast Krzysia wydawała mi się woskową lalką. Największą sympatią darzyłam Pana Zagłobę. Ciekawe dlaczego? Rolling Eyes


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 16:54, 03 Sie 2008    Temat postu:

Otóż to Exclamation Ja miałam dokładnie takie same odczucia, Krzysi nie lubiłam ani w książce, ani w filmie. Dzisiaj to można by mnie posądzić o brak obiektywizmu Very Happy
Powrót do góry
Autor Wiadomość
acomitam




Dołączył: 10 Cze 2008
Posty: 1436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:35, 03 Sie 2008    Temat postu:

Dlaczego brak obiektywizmu, Ilonko? Krzysia to dziamdzia oraz malowana lala. Niestety, inne bohaterki sienkiewiczowskie nielepsze (oprócz Baśki, oczywiście). No może jeszcze Jagienka ma w sobie nieco ognia...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 19:36, 03 Sie 2008    Temat postu:

Potraktowałam to z przymrużeniem oka. Chodzi o przydomek Baśki, nadany jej przez Zagłobę Very Happy
Powrót do góry
Autor Wiadomość
anowi




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 5758
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 525 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:49, 06 Sie 2008    Temat postu:

Alfred Szklarski Przygody Tomka Wilmowskiego

Tomek uczy się w jednym z gimnazjów w Warszawie, wychowywany jest przez siostrę swojej matki i jej rodzinę. Jego ojciec, przed laty musiał uciekać z Polski za rozpowszechnianie nielegalnej (tzn. zakazanej przez władze carskie) prasy i podziemne nauczanie. Wujostwo Karscy, a w szczególności ciotka, nieustannie lękają się o losy Tomka - obawiają się, że na skutek swojego gwałtownego charakteru i poczucia krzywdy całego narodu, prędzej czy później wpadnie w kłopoty.

Książki te połykałam , dosłownie chłonęłam jak przepyszną czekoladę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Śro 22:05, 06 Sie 2008    Temat postu:

To ja nie mam się czym chwalić.
Miałam straszny zapał i ambicje na przeczytanie "kobył" jak Ogniem i mieczem, Quo vadis i Faraona. Ogniem i mieczem zmęczyłam dzieciństwie, do Quo vadis podchodziłam z 10 razy i nie mogłam przebrnąć dalej niż 100 stron, aż wreszcie przeczytałam w wieku 30 lat. A Faraona nigdy nie połknęłam, choć podchodziłam do niego więcej niż do Quo vadis. Wink

Za to oczywiście w dzieciństwie przeczytałam W pustyni i w puszczy. Gdy tę lekturę miał zaliczyć mój syn nie mogłam go do tego zapędzić i ciągle mi tłumaczył - Mamo, to jest nudne jak flaki z olejem.
Zdziwiona wzięłam to jeszcze raz do czytania ......... i stwierdziłam, że chyba rzeczywiście czasy się zmieniły i z perspektywy współczesnego dziecka (a na dodatek bez odpowiedniej wiedzy historycznego aspektu fabuły) to jednak było nudne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 119 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:43, 06 Sie 2008    Temat postu:

Usiłuję przypomnieć sobie jaką książkę przeczytałem samodzielnie jako pierwszą. Robinsona Crusoe czytał mi ojciec. Musiało to być tuż po wojnie bo ja czytałem już w wieku 6 lat ale czytanie książki było ponad wytrzymałośc siedmiolatka. Z pewnością przeczytałem Krzyżaków Sienkiewicza a później Krzyżaków Kraszewskiego. W czasach kiedy byłem wczesnym nastolatkiem czytałem książki półkami w bibliotece. Połknąłem mnóstwo Kraszewskiego, wszystko Sienkiewicza, książki zwane kowboyskimi(wydawane przed wojną). Póżniej był czas lektur obowiązkowych i mój zapał wygasł. Nie przeczytłem Matki Gorkiego choć taki miałem obowiązek i kilku tytułów Newerlego. Natępna faza czytania to już pełna dorosłość. Nadrabiałem zaległości, których mam ciągle wiele ale to już temat na inne opowiadanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 23:07, 06 Sie 2008    Temat postu:

Ja już to gdzieś pisałam i poddawano to w wątpliwość..
Pierwsze samodzielnie czytałam wiersze A. Mickiewicza (ściślej Ballady i romanse, Dziady cz.II i fragmenty Konnrada Wallenroda).
Te utwory czytał mi wcześniej mój ojciec. Była w domu taka duża księga z dziełami Mickiewicza. Jak tylko nauczyłam się czytać zabrałam się do wyszukiwania w niej tych wierszy, która tak mi się podobały.
Próbowałam także czytać III część Dziadów, ale.. nic z tego nie rozumiałam i nudziło mnie ..Pytałam rodziców dlaczego tak mało jest w tej księdze tych "ładniejszych" wierszy Wink
"W pustyni i w puszczy" także czytałam w pierwszej klasie. Moje dzieci także dość wcześnie to czytały, ale .. nie wyrażały zachwytu.
Faraona także czytałam jako dziecko.. Dopiero później miałam okazję przeczytać Baśnie Andersena i bajki Brzechwy (a równolegle fragmenty prozy M. Gogola
To się może wydawać dziwne taka dosyć chaotyczna lektura. I to, że pozycje przeznaczone dla dzieci wpadły w moje ręce później niż literatura "bardziej dorosła".
To wynikało chyba z tego, że bajeczki nie były wówczas tak dostępne jak obecnie. Jak jeszcze nie chodziłam do szkoły pamiętam, że mama czytała mi bajki wprost z książeczek w języku angielskim (t.zn wygłaszała je po polsku własnymi słowami). Dziadek specjalnie dla mnie przysłał te książeczki z Ameryki (mam je jeszcze). Jak nauczyłam się czytać byłam rozczarowana , że ich przeczytać nie potrafię, ale do dzisiaj pamiętam ilustracje które przypominały mi wcześniejsze opowieści mamy.
Powrót do góry
Autor Wiadomość
anowi




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 5758
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 525 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:53, 06 Sie 2008    Temat postu:

Multilatku, ja też czytałam Kraszewskiego. Niedawno znalazłam w antykwariacie Macochę i Czarną Perełkę. Kiedyś byłam zafascynowana tymi książkami.
Pamiętam także Jerychonkę Rodziewiczówny.
Płakałam (dosłownie) nad losami bohaterek....

Do Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej wracałam przynajmniej raz w miesiącu. Do dzisiaj czuję ogromny sentyment do losów głównych bohaterów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
multilatek




Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 119 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:46, 07 Sie 2008    Temat postu:

Nie wspomniałem o Vernie(jeśli można to tak odmieniać). Czytałem jego książki jak szaleniec a również ich radzieckie odpowiedniki. SF w latach pięćdziesiątych, a o tych latach myślę, to była literatura radziecka mocno wzorowana na Vernie. Upowszechniany był kult nauki radzieckiej jako przodującej w świecie. Ciągle było dużo wydawnictw przedwojennych, niekoniecznie wysokich lotów ale przeczytałem wtedy Znachora i Profesora Wilczura Dołęgi Mostowicza. Ze zbiorów rodzinnych, po kilku przeprowadzkach pozostała mi do dziś Księga pamiątkowa na 10 lecie Polski Odrodzonej, wydana w roku 1929.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 19:22, 07 Sie 2008    Temat postu:

ans napisał:

To wynikało chyba z tego, że bajeczki nie były wówczas tak dostępne jak obecnie. Jak jeszcze nie chodziłam do szkoły pamiętam, że mama czytała mi bajki wprost z książeczek w języku angielskim (t.zn wygłaszała je po polsku własnymi słowami). Dziadek specjalnie dla mnie przysłał te książeczki z Ameryki (mam je jeszcze). Jak nauczyłam się czytać byłam rozczarowana , że ich przeczytać nie potrafię, ale do dzisiaj pamiętam ilustracje które przypominały mi wcześniejsze opowieści mamy.

Gdy moje córki były małe, książeczki dla dzieci to było marzenie ściętej głowy(I poł.lat 80). Znajoma wypożyczyła mi książeczki z wierszami Tuwima i Brzechwy. Ja te wierszyki przepisywałam na maszynie na kartkach brystolu z bloku technicznego, a potem ilustrowałam wg. oryginalnych rysunków, zszywałam i książeczki te mam na pamiątkę do dzisiaj.
Zawsze czytałam moim dzieciom na głos.To był poobiedni rytuał. Siadałam w fotelu, dziewczynki po obu moich bokach i trwało to dość długo. Starsza córka oświadczyła nawet kiedyś, że nigdy nie nauczy się czytać, bo mamusia nam czyta Smile
Pamiętam też, że mój młodszy brat (jestem najstarsza i to sporo), kiedy nie umiał jeszcze czytać, brał książkę i udawał że czyta, zaznaczał miejsce zakładką do nastepnęgo dnia. Brał przykład z nas starszych Very Happy
Powrót do góry
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Czw 20:14, 07 Sie 2008    Temat postu:

O tak wszystkie Bajki, baśnie, wiersze Tuwima, Brzechwy. To tak - zaczytane aż kartki fruwały.
A potem, gdy inni wyczytywali wszystkie tomy Aleksandra Dumasa, a dziewczyny jakieś tam Zapałki na zakręcie, to ja poza koniecznymi obowiązkowymi lekturami nie miałam czasu na nic innego, bo każdą wolną chwilę zajmowały mi książki popularno-naukowe: Jak zbudowany jest i jak powstał świat, jak zmieniali się ludzie z człekokształtnych małp, "Bogowie, groby i uczeni" itp.
W sumie to teraz żałuję, bo ominął mnie cały kanon kultury europejskiej. Trochę próbowałam nadrabiać potem, ale jednak to nie to samo, gdy się to przeczyta w młodości.
A z tych naukowych wieści, które wówczas wyczytałam większość straciła rację bytu, bo naukowe odkrycia je zdewaluowały.
Ale przecież chyba nie mam czego żałować, że nie wałkowałam też żadnych romansideł, ani Ań z Zielonego Wzgórza. Wink
Po prostu takie miałam ścisłe zainteresowania i już.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 23:25, 07 Sie 2008    Temat postu:

A ja czytałam także Anie z zielonego wzgórza (ale to nie była moja pierwsza lektura). Wszystkich książek jakie czytałam w szkole podstawowej trudno mi wymienić, bo zbyt wiele tego było...
Pamiętam, że koleżanka przyniosła mi kiedyś przedwojenną książkę (bardzo zniszczoną, ale czytelną). Za jakiś skarb ją uważała. Pożyczyła ją z biblioteki parafialnej. Tytułu tego romansu nie pamiętam, ale pamiętam (trochę) treść, bo były tam bardzo nieprawdopodobne rzeczy opisywane.
Panienka topi się z rozpaczy , ratują ją i ona potem nic nie pamięta kim była Wink
Bardzo mi się te bzdury nie podobały.. Nie rozumiałam także niedopowiedzeń z dziedziny obyczajowej (nie wiedziałam o co chodzi nie będąc "uświadomiona").Koleżanka obraziła się, że nie chciałam innych "też takich pięknych książek" od niej pożyczać i czytać .
Multilatku, czy czytałeś może powieść radziecką nagrodzoną nagrodą stalinowską p.t "Wasiek Trubaczow i jego koledzy " ?
A może znasz "Dzieci z leszczynowej górki" ? (to jakiejś polskiej autorki, ale miczurinowskie idee tam były krzewione).
Jeszcze sobie przypominam powieść radziecką "Staruszek Hassan", "Timur i jego drużyna", oraz "Jak hartowała się stal" , "Opowieść o prawdziwym człowieku" i.. "Cichy Don".
Ta ostatnia powieść zrobiła na mnie duże wrażenie. Czytałam chyba zbyt wcześnie (była to lektura licealistki, która mieszkała u nas na t.zw stancji). Wszystkie jej lektury czytałam w szklole podstawowej będąc.
Powrót do góry
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Pią 0:26, 08 Sie 2008    Temat postu:

"Dzieci z leszczynowej górki" Marii Kownackiej to była lektura szkolna przez wiele wiele lat - moja, a potem i moich dzieci Laughing

Ale jak wspomniałaś "Jak hartowała się stal", to przypomniała mi się "Pamiątka z Celulozy" Igora Neverlego. To była lektura w szkole średniej, a polonistka postanowiła odpytać nas z treści. Padło na mnie w tej części, o której nie miałam zielonego pojęcia. Patrząc na układ ust koleżanki płynnie opowiadałam treść, a gdy polonistka zauważyła i zasłoniła mi ją, to bardzo szczegółowo opowiadałam dalej o jakimś pochodzie strajkowym, plastycznie podkreślając jak łopotały chorągwie na wietrze, a na transparentach...., a robotnicy wznosili okrzyki ...... . I uffff odetchnęłam, bo polonistka wezwała do kontynuowania następnego z listy. Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez DAK dnia Pią 0:36, 08 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 0:48, 08 Sie 2008    Temat postu:

Zadziwiasz mnie Dak, moje dzieci nie znały już tych powieści (była jeszcze druga część bardziej futurystyczna). Nie mogę sobie przypomnieć tytułu tej drugiej części (dawne dzieci spotykają się jako już dorośli uczeni).
Jak jeszcze nie chodziłam do szkoły można było kupować kolejno powieści z pewnego cyklu. To były powieści jakiegoś radzieckiego autora, a bohaterami byli dwaj mali chłopcy. Pierwszą książeczkę dostałam od kogoś w prezencie. Tatuś mi czytał zaśmiewając się z przygód tych malców i potem sam kupił mi kolejne części. Pamiętam, że cieszyło go, że " nie ma akcentów politycznych" w tych opowiastkach i że są bardzo wesołe. Nie mogę sobie przypomnieć tytułów tych książek. Sama już ich nie czytałam. Najpierw zniechęcało mnie, że są wydrukowane maleńkimi literkami na niemiłym w dotyku papierze (wolałam pięknie wydane dzieła Mickiewicza Wink ).
Później uznałam, że są zbyt dziecinne dla mnie.
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 20:01, 08 Sie 2008    Temat postu:

Przywołałyście tu duchy przeszłości.
Owszem pamiętam "Dzieci z leszczynowej górki" zaczytywałam się nimi, ale już moje córki ich nie znały. Timura też bardzo lubiłam, był taki szlachetny, można się było zakochać. Anie czytałam, ale tylko początkowe tomy, coś mi się nie podobało, teraz już wiem co, były zbyt cukierkowe. Ja wolałam czytać "Tomki" i Verna, a po Vernie wpadłam w SF i to były książki mojej młodości, Lem, bracia Strugaccy. Nie piszę tu o klasyce literatury, bo to jest oczywiste, że czytałam już to jako lektury lub dla własnej potrzeby i przyjemności.
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Nola




Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 72 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamosc/Toronto
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:40, 15 Sie 2008    Temat postu: Re: Książki mojego dzieciństwa

anowi napisał:
Pierwszymi książkami , które przeczytałam były: Faraon i Pan Wołodyjowski. Były to książki, które leżały sobie na półce i kusiły aby je przeczytać.
Faraon, pomimo że był trochę niezrozumiały dla tak małego dziecka jakim byłam, zachwycił mnie plastycznością opisów. Oczywiście postać Ramzesa, próbującego walczyć z przysłowiowymi wiatrakami wzbudzała we mnie całkowity podziw i uwielbienie Embarassed
Pan Wołodyjowski, to już odrębny temat. Byłam zachwycona Basią natomiast Krzysia wydawała mi się woskową lalką. Największą sympatią darzyłam Pana Zagłobę. Ciekawe dlaczego? Rolling Eyes



Anowi!!!!!!to ty bylas bardzo rezolutnym i bystrym dzieckiem siegajac po takie ksiazki;-))) heh...ja pamietam jak w wieku 11 lat zaczytywalam sie w Ani z Zielonego....( heh nawet Ania miala oltarzyk u mnie w domu przy ktorym palilam jej kadzidelka) no i oczywiscie Dzieci z Bullerbyn;-))) to byly czasy!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 20:41, 15 Sie 2008    Temat postu:

Witaj Nolu! Dzieci z Bullerbyn to ukochana książka mojego dzieciństwa.
Powrót do góry
Autor Wiadomość
anowi




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 5758
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 525 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:21, 16 Sie 2008    Temat postu:

Mania czy Ania

Kästner Erich


Pewnego dnia w miejscowości letniskowej spotykają się dwie dziewczynki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że są do siebie podobne jak dwie krople wody i do tej pory nie wiedziały o swoim istnieniu.

Ania Palffy z Wiednia ma wprawdzie długie kręcone włosy, a Mania Körner z Monachium dwa warkocze – ale to naprawdę jedyna różnica.

Ania i Mania postanawiają odkryć tajemnicę swojego podobieństwa: Ania jedzie do Monachium jako Mania, a Mania jako Ania do Wiednia…


Byłam ta książką zachwycona........




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nola




Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 72 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamosc/Toronto
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:52, 21 Sie 2008    Temat postu:

Kwiaty na poddaszu , Andrews Virginia C.



To jedna z wielu ksiazek, ktora pamietam z dziecinstwa...wiem, iz doczekala sie ekranizacji ale niestety nigdy nie widzialam filmu chociaz szukalam:(
Minelo dziesiec lat odkad ostatni raz ja czytalam, a pamietam jakby to bylo wczoraj..dokladnie pamietam te emocje,ktore towarzyszyly przy czytaniu tej powiesci....
Wielka tragedia rodziny, kazirodcza milosc , ktora sciagnela na rodzine klatwe oraz fatum, ktore w pozniejszych latach dalo o sobie ponownie znac....


Wyobraź sobie, że jesteś zamknięty w jednym, małym pokoju, połączonym ze starym, zakurzonym poddaszem, gdzieś w odległym zakątku wielkiego domu. W tym na pozór ogromnym domu co dzień oglądasz tylko cztery ściany i duże, ciemne, duszne poddasze pełne szczurów, starych, nikomu niepotrzebnych mebli i urządzeń.

A teraz wyobraź sobie, że co dzień oglądasz tylko kilka wciąż tych samych twarzy. Kilkoro ludzi, których widzisz, kiedy zasypiasz i kiedy wstajesz. Tutaj czas jest nieprzewidywalny. Rządzi się odmiennymi regułami. To miejsce jest zapomniane przez świat, idealnie przed nim zakamuflowane.

W tym dziwnym miejscu miałeś spędzić kilka dni, może tygodni. Nie wiesz, ile dokładnie. Dni się dłużą, każda godzina jest niczym miesiąc, każda minuta niczym rok, a sekundy są wiecznością. Dni stają się latami, a obietnica wolności jest coraz bardziej odległa.

Cathy, Chris, Cory i Carrie - rodzeństwo, dla których mroczne poddasze było tym, co musieli znosić przez tak długi czas. Ich świat - zbudowany z papierowych kwiatów i papierowych marzeń o wolności. Jedynym, co pomagało im przetrwać była ich prawdziwie braterska miłość. Dzieci, które nagle wyrwane z błogich chwil dzieciństwa muszą stanąć twarzą w twarz z brutalnością świata i ludzi, którzy okazali się ich oprawcami. Jedynymi osobami, które wiedziały o istnieniu tej czwórki, była ich rodzona matka i babcia - fanatyczna dewotka. To one wystawiają Cathy i jej rodzeństwo na ciężką próbę.

Przerażająca, wstrząsająca i wzruszająca opowieść o dzieciach, którym odebrano najpiękniejsze lata życia i skazano na cierpienia zarówno fizyczne, jak i psychiczne.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 18:47, 24 Sie 2008    Temat postu:

Mania czy Ania - tak! Uwielbiałam.
Ania z Zielonego Wzgórza i wszystkie następne tomy też. Ale najbardziej lubiłam Anię i Dolinę Tęczy- o dzieciach Ani.
Dzieci z Bullerbyn też, a także Pippi Langstrumpf, która za moich czasów była Fizią Pończoszanką.
Tomków nigdy nie czytałam.
Uwielbiałam powieści Niziurskiego, Bahdaja i Ożogowskiej z kultową na moim podwórku "Tajemnicą zielonej pieczęci" na czele, a nieco później powieści Siesickej. Chyba miałam przeczytane wszystkie powieści tych autorów.
Uwielbiałam jeszcze "Lato leśnych ludzi" Krystyny Rodziewiczówny, inne jej powieści też czytałam, ale mało mi się podobały. Powieści Jamesa Curwooda i Karola Maya też przeczytałam w komplecie. Aaaa i jeszcze uwielbiałam Kornela Makuszyńskiego, "Godzinę pąsowej róży" Marii Kruger, "35 Maja" Ericha Kästnera, "Jeźdźca bez głowy" Thomasa Mayne Reida...
No i mnóstwo innych, kto by spamiętał to wszystko Laughing . Ulubione książki miałam w zwyczaju czytać wielokrotnie i te wymienione przeze mnie wielokrotnie przeczytałam.
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Sówka
Gość






PostWysłany: Wto 10:33, 26 Sie 2008    Temat postu:

Moja ulubiona książka w dzieciństwie to "Dzieci z Bullerbyn" Very Happy
A poza tym wiersze Brzechwy, Tuwima, Konopnickiej.
Moja najpiękniejsza lektura to "Chłopi" i nic na to nie poradzę. Uwielbiałam ją czytać Laughing
Powrót do góry
Autor Wiadomość
trollka




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:26, 26 Sie 2008    Temat postu:

To i ja powspominam Smile Kiedys budzilam sie i zasypialam z ksiazka Haliny Snopkiewicz "Sloneczniki" I wiecie co...to okropne Embarassed Ja dzisiaj nie pamietam o czym ta ksiazka byla!!! Wiem tylko,ze bylam nia zachlysnieta.Jak wiekszoscia zreszta w tamtych latach.Oczywiscie oprocz lektur obowiazkowych wszystkie inne czytalam z zapartym tchem i najczesciej z latarka pod koldra,bo mama sprawdzala,co tez jej corcia czyta Very Happy Teraz, po latach musze znow siegnac po "Sloneczniki."

[link widoczny dla zalogowanych]


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez trollka dnia Czw 9:59, 28 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 15:55, 26 Sie 2008    Temat postu:

Mnie się Chłopi bardzo podobali, ale najbardziej Nad Niemnem- do Nad Niemnem co jakiś czas wracam. Męczył mnie Żeromski, poza Syzyfowymi pracami i Wiatrzem od morza, wszystkie jego utwory mnie męczyły, Przedwiośnie i Ludzie bezdomni były dla mnie pod względem treści okropne. Ciekawe dlaczego aż tak dużo Żeromskiego było w lekturach? Bo Popioły też miałam. I Siłaczkę - wrrr. A Ludzi bezdomnych aż dwa razy- w ósmej klasie i w liceum. Tylko jeden jeszcze utwór był dwukrotnie- w podstawówcie i w liceum- Pan Tadeusz, ale w tym wypadku nie miałam nic przeciw temu. Za drugim razem przeczytałam z przyjemnością. W siódmiej klasie, byłam jeszcze na taki utwór za głupia... Co innego - Ludzie bezdomni- za drugim razem się wkurzałam i leciałam po łebkach piate przez dziesiąte, by nieco sobie odświeżyć. Joasia mnie wyprowadzała z równowagi.

Embarassed Muszę ze wstydem się przyznać, że nigdy w życiu nie przeczytałam Ogniem i mieczem, mimo kilku podejść, nie wyszłam ponad 100 stron... A była to lektura obowiązkowa, chyba jedyna w życiu, której nie przeczytałam.

Mnie tam Jak hartowała się stal, Pamiątka z celulozy i Opowieść o prawdziwym człowieku, i co tam jeszcze było z tych rzeczy, się podobało... Laughing , ku zgrozie mojej mamy.
Powrót do góry
Autor Wiadomość
trollka




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:55, 26 Sie 2008    Temat postu:

Ale juz na pewno pamietam tresc ksiazek,ktorych autorka jest Porter Eleanor Hodgman.Chodzi oczywiscie o "Pollyanne" i czesc druga:"Polyanna dorasta". Czytaliscie? Tak pisza o niej w necie:

Cyt."To piekna, pelna uroku i ciepla, wzruszajaca opowiesc o jedenastoletniej Pollyannie, której udalo sie przekonac innych, jak wielkie znaczenie w zyciu ma przyjazny stosunek do ludzi i swiata, optymizm oraz pogodne usposobienie.

Powodzenie tej ksiazki nie slabnie od kilkudziesieciu lat. Juz po pierwszym wydaniu imie bohaterki i jej zabawa w "zadowolenie" rozpowszechnily sie po calych Stanach Zjednoczonych. "

Ja powiem tylko,ze do dzisiaj gram w "zadowolenie" i tlumacze zatroskanym znajomym ,dlaczego w zasadzie powinni sie cieszyc z nieszczescia ,ktore im sie przytrafilo Smile

[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 2 razy

Ostatnio zmieniony przez trollka dnia Czw 13:38, 28 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Sówka
Gość






PostWysłany: Nie 10:21, 31 Sie 2008    Temat postu:

Z Żeromskiego najbardziej lubiłam "Przedwiośnie", pozostałe nie bardzo.
Uwielbiam natomiast "Pana Tadeusza". Mogę wracać do niego wielokorotnie Smile
Do dziś wracam też do "Małego księcia" Smile
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Ula




Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:29, 27 Maj 2009    Temat postu:

"Polyannnę" najpierw obejrzałam w telewizji. Następnie przeczytałam i pokochałam. Very Happy
Do "Ani z Zielonego Wzgórza" często wracam.
Niedawno kupiłam film w empiku: "Chłopcy z Placu Broni". Pamiętam książkę- łzy mi same leciały na poduszkę gdy ją czytałam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum www.anowi.fora.pl Strona Główna -> Książka Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin