www.anowi.fora.pl www.anowi.fora.pl
www.anowi.fora.pl
FAQFAQ  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ProfilProfil  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  GalerieGalerie  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości  ZalogujZaloguj 

Myszy

 
Odpowiedz do tematu    Forum www.anowi.fora.pl Strona Główna -> Codziennik
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 20:35, 18 Paź 2008    Temat postu: Myszy

Oglądałam dzisiaj film, którego bohaterka panicznie bała się myszy (tym zaczął się jej obłęd). Film bardzo przykry, ale coś mi przypomniał.
Pamiętam, że moja mama także bała się myszy . Jak żywą mysz zobaczyła skakała na stół w panice.
Kiedy byłam służbowo w Rosji pewna tamtejsza pani inżynier wybiegła z zaimprowizowanej za szafami przebieralni w samych majteczkach z okrzykiem : "mysz prygła".
Ja nie odczuwam lęku przed myszami i wydaje mi się irracjonalny.
Zdziwiła mnie jednak ostatnio postawa skrajnie odmienna.
Pewna pani opowiadała mi, że w swoim letnim domku mieszka z dwoma myszkami. W stałym miejscu wystawia im jedzonko i wodę w miseczkach. Z zadowoleniem patrzy jak tam myszki podchodzą i się posilają. Powiedziała, że "nie czuje się taka samotna"..
W jakiejś audycji radiowej wysłuchała zachęty do takiego traktowania myszy (jak lokatorów). Mówiono, że jeśli myszki będą miały swoje miejsce to nie będą po całym domu zostawiać swoich śladów. Podobno to się sprawdza Wink
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 20:54, 18 Paź 2008    Temat postu:

Też uważam, lęk przed myszami za irracjonalny. Moja mama reagowała dokładnie tak samo jak Twoja Ansiu. A myszki są takie milutkie, bezbronne i malutkie, co one mogłyby komu zrobić złego.
Kiedyś córka jako dziecko hodowała w 'akwarium' małe myszki japońskie. Niestety, w domu był również kocur Bart, którego te myszki bardzo interesowały, chyba dlatego krótko żyły, jedna dosłownie padła na atak serca. Dopiero po tym doświadczeniu dziecko przyznało mi rację, że kot i myszki w jednym mieszkaniu nie pasują.
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 20:59, 18 Paź 2008    Temat postu:

Dlatego ja też nie będę próbować oswajać myszy. Tym bardziej, że na ósme piętro raczej nie docierają Wink
Ta pani o której opowiedziałam ma kota , ale w stałym miejscu zamieszkania. Do domku go nie wozi.


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 21:00, 18 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Autor Wiadomość
anowi




Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 5758
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 525 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:36, 18 Paź 2008    Temat postu:

Aniu, mój Mruczek przynosił mi do domu polne myszki. Z niewinną miną kładł mi je jeszcze żywe pod nogi i czekał abym go za to pochwaliła .
Moje dzieci miały ubaw jak ....... krzyczałam Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 22:12, 18 Paź 2008    Temat postu:

Bart też przynosił upolowane na dworze myszki i kładł je na wycieraczce. Ja wprawdzie na niego nie krzyczałam, tylko wynosiłam do śmietnika, więc przestał przynosić i chwali c się trofeami. Widocznie uznał, że nie zasługuję na takie honory Very Happy
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:19, 18 Paź 2008    Temat postu:

Nie boje sie myszy, Nola tak....ale podziwiam jej mame, ktora zostawia pulapki na myszki w domu (takie klateczki co sie zamykaja jak mysz wejdzie do srodka, nie zabijaja one ich)po czym wypuszcza taka zlapana mysze w pole:)
W sumie ogladalem niedawno program na dyscovery w ktorym to mowili, ze myszy sa slepe a ida zazwyczaj po zapachu swoich siuskow i dlatego to takie wazne zeby myc w domu czesto podlogi, wtedy myszy sa zdezorientowane.
Nie wiedzialem , ze one sa slepe;-) to bystre stworzonka ale jakos nie chcialbym miec ich w domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Nie 0:00, 19 Paź 2008    Temat postu:

Ja też miałam japońskie myszki, bardzo przyjazne były. Jak pojawił się w domu kot, to nie można było upilnować tych odwiecznych wrogów, by ich drogi w domu się nie skrzyżowały. Kot po prostu zapędzał je niestety. Nie robił im krzywdy, przynajmniej jemu się pewnie tak wydawało, ale ile można uciekać przed takim agresorem. Crying or Very sad Poszły w inne ręce.

A Portos to przyniósł ryjóweczkę i Torca napisała, że "Wygląda jakby chciał jej zrobić sztuczne oddychanie". Wink

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:04, 19 Paź 2008    Temat postu:

Najpiekniejsza czescia ciala kota jest nosek -!!!!!!!

jaki Twoj Portos zadowolony:))))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Nie 0:10, 19 Paź 2008    Temat postu:

Mateusz napisał:
....... jaki Twoj Portos zadowolony:))))
No pewnie, to było jego pierwsze w życiu polowanie, przyniósł na taras pochwalić się. Patrzył się na mnie z radosną i dumną miną. Mnie było żal ryjóweczki, ale nie mogłam się na niego gniewać. Potem położył się koło niej i miał chyba zamiar przy niej zasnąć, tak jak dziecko z nowym prezentem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:17, 19 Paź 2008    Temat postu:

jak takiemu kiciowi trzeba malo do szczescia, ile Portos ma lat? wyglada na dorodnego kocurka:))))))))))

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Nie 0:34, 19 Paź 2008    Temat postu:

Za 2 tygodnie skończy 2 latka. Waży 6 kg i ciągle go przybywa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 2:25, 19 Paź 2008    Temat postu:

widac ze porzadny to kocurek;-)) i bedzie Tobie teraz pewnie czesciej przynosil takie niespodzianki:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nola




Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 72 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamosc/Toronto
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 5:48, 19 Paź 2008    Temat postu:

Mateusz napisał:
Najpiekniejsza czescia ciala kota jest nosek -!!!!!!!

jaki Twoj Portos zadowolony:))))




jednak moja nauka nie poszla w las:)))))))))))))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 10:45, 20 Paź 2008    Temat postu:

Ta ryjóweczka, czy też norniczka wygląda na całkiem jeszcze młodą. Co się z nią stało? Przeżyła?
Opisywałam juz tu gdzieś jak uratowałyśmy taką nornicę przed naszym Bartem, który się z nią zabawiał, a jej się biednej ogonek zaplatał w trawę. Odczepiłyśmy ogonek a ona czmychnęła do norki, gdzie czekały młode Twisted Evil
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 11:24, 20 Paź 2008    Temat postu:

Nie czuję zbytniej sympatii do nornic ("myszorów" jak nazywa je moja sąsiadka), bo podgryzły mi już niejeden piękny kwiatek.
Mimo to, kiedy zobaczyłam z tarasu jak któreś z tych zwierzątek zostało upolowane i natychmiast schrupane przez dużego burego kocura jakoś przykro mi się zrobiło.
W tym roku dużo kotów kręciło się po okolicy. Pewnie dlatego "myszory" darowały moim mieczykom Wink
Powrót do góry
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Pon 14:20, 20 Paź 2008    Temat postu:

hajdi napisał:
Ta ryjóweczka, czy też norniczka wygląda na całkiem jeszcze młodą. Co się z nią stało? Przeżyła?

Gdy Portos ją przyniósł na taras już nie żyła. Nie wiem, czy to było jego dzieło, czy może znalazł martwą. Bardzo się jednak teraz cieszę, że ją potraktował tylko jako trofeum, a nie jako coś do konsumpcji. Bo przygoda jego małego przyjaciela Honzia (którego zdjęcie pokazałam chyba w wątku kocim) skończyła się tragicznie - znaleziono go martwego z nadgryzioną myszką koło niego. Sad
Dlatego na razie o wyjazdach tam Portosa w ogóle mowy nie ma - świat natury będzie oglądał przez okno i ze swoich zaokiennych parapetów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 15:07, 20 Paź 2008    Temat postu:

Ja osobiście lubię myszki, są malutkie i takie bezbronne, jedyna ich siła jest w łapkach, kiedy trzeba uciekać.
Nie zabijam żadnych zwierząt poza komarami i muchami. Raz musiałam zabić osę i bardzo to przeżyłam, kiedy Dajmon na nią polował, bałam się, zeby go nie użądliła, jak kiedyś Onejrosa, który potem bardzo płakał, a mi go było badzo żal. Do tego ja sama jestem uczulona na jad osy i bałam się żeby półżywa nie została w moim łóżku i potem nie poczęstowała mnie jadem... Wtedy nie miałam wyjścia, działałam szybko, normalnie osy wypuszczam przez okno. Uratowałam latem życie motylowi, którego chciał złowić Onejros.

Mama Onejrosa, Lili poluje na myszki. Od 2 dni szukam jej zdjęć z nornicą, którą przynosła do domu, ale jak na złość nie mogę znaleźć. Zamęczyła ją na śmierć, choć była jeszcze kociakiem Sad.
Lili i jej drugi synek - Mały, który z nią został ciągle polują na myszki, dlatego one nawet nie próbują zimować w domu mojego brata, najwyżej w garażu.

Pisałam gdzieś, jak Dajmon zamordował myszoskoczka i próbował go zjeść; byłam tak zbulwersowana, że miałam chęci na zdjęcia...

Mogę jeszcze opowiedzieć zabawną anegdotkę związaną ze strachem przed myszami. W trakcie drugiego roku studiów byliśmy na zimowisku (takim całkiem prywatnym) w Tatrach. Mieszkaliśmy na piętrowych łózkach w jednym pomieszczeniu u zaprzyjażnionego gazdy. Za to było tanio Smile. Gazda był przygotowany wyłącznie na goszczenie letników i zimą jego cały dom, poza izbą mieszkalną, był nieogrzewany. Dostaliśmy pokój za jego izbą mieszkalną, która była kuchnią i pokojem w jednym. W niej mieszkała cała jego sześcioosobowa rodzina- gaździna gotowała i zmywała statki, czworo dzieci odrabiało lekcje, a gazda oglądał telewizję albo spał. Jedynymi sprzętami były drewniane łóżka i różnej wielkości drewniane zydle, które w zależności od potrzeb (tzn wielkości użytkownika) służyły jako ławki lub stoły.
W tym pomieszczeniu był jeszcze wielki piec, który ogrzewał to pomieszczenie, na którym gaździna gotowała, w którym piekła i który takze ogrzewał nasz pokój oraz całkiem nowoczesą łazienkę, do której wchodziło się z pomieszczenia gospodarzy i z której myśmy też korzystali... Pamiętam jeszcze, że drewniany , belkowany sufit u gazdów był ozdobiony różnymi ozdóbkami z kolorowego papieru, a pod sufitem, na wszystkich ścianach, jeden przy drugim wisiały kolorowe malowane na szkle obrazki. Garderobę i książki rodzina przechowywała w innym, nieogrzewanym pomieszczeniu. Najzdziwniejsze zaś w tym wszystkim jest to, że był to ogromy, wielopokojowy (nieogrzewany) dom, a im wystaczała taka ograniczona przestrzeń życiowa.

Więc mieszkaliśmy w 14 osób różnej płci w ok. 18-metrowym pokoju za izbą gazdów, przez którą trzeba było przejść, by wejść do naszego pokoju. Podobnie było z łazienką- do niej też trzeba było przez pomieszczenie gazdów. Jeśli chodzi, o potrzeby fizjologiczne, poza ciepłą łazienką, był jeszcze zimny domek z serduszkiem, do którego dochodziło się z naszego pomieszczenia lodowatym drewnianym korytarzykiem i by dojść, nie trzeba było wychodzić na dwór, na śnieg, a tam można było sobie odmrozić cztery litery Laughing . W tym lodowatym korytarzyku przechowywaliśmy swoje plecaki oraz się ubieraliśmy, by nie robić tego na oczach ogółu.
Ale nam nic nie przeszkadzało. Byliśmy młodzi i szczęśliwi, a gazda był człowiekiem o gołębim sercu Very Happy.

W naszym pokoju był spory kawałek kuchennego pieca z wielką wnęką. Którejś nocy coś zaszeleściło i nasza koleżanka zaczęła jęczeć, że to myszy...
Koleżanka ta z jednym z naszych kolegów mieli się ku sobie (ale to był sam początek sympatii). On był dobrym narciarzem, ona dopiero się uczyła. Wybrali się razem na Kasprowy i ona na jego cześć Wink zjechała za nim nartrostradą (ale o tym dowiedzieliśmy się później... ).
Było póżno i byliśmy źli oraz zdenerwowani, bo ich ciągle nie było (to działo się jeszcze przed erą komórek). Więc w ramach odprężenia wymyśliliśmy zemstę Laughing We wnęce pieca i pod materacem łóżka koleżanki zainstalowaliśmy "myszki" z szeszczących papierków. "Myszki" były poruszane systemem cienkich sznureczków, które zostały dokładnie poukrywane, a ich końcówki znajdowały w łóżkach kilku osób. Koledze zmoczyliśmy w kroku spodnie od piżamy, przechowywał w tym lodowatym korytarzyku.
Wrócili około 23-ciej. Udawaliśmy, że już śpimy. włączyli światło, pokręcili się i wyłaczyli. Najpierw połozyła się koleżanka, potem kolega. Przyniósł z korytarzyka lodowatą piżamę i usiadł na swoim łóżku (a miał je pod moim) i nagle wydał z siebie na cały głos słowa - oooo Jezuuuu. Musiałam się mocno pogryźć żeby nie zatrząść łóżkiem ze śmiechu.
Kiedy i od się położył, ruszyły do ataku "myszy". Ale nie były agresywne, szeleściły sobie to tu, to tam, czasem jedna, czasem kilka... Koleżanka zaczęła piszcześ, "pobudziła" wszystkich, zaczęły się odzywać głosy, ze to myszy, w niej narastało przerażenie... W końcu włączyła światło, myszy ani śladu, połozyła się, mysie harce wróciły... Tak było ze dwie godziny Laughing
Dopiero ze 3 lata temu, przy okazji wspólnego spotkania, dowiedziała się co to za myszy były Rotfl
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:14, 20 Paź 2008    Temat postu:

kszuniu czyta sie to jednym tchem, piekne wspomnienia, piekne!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:28, 17 Lis 2008    Temat postu:

chyba bedzie sroga zima bo myszy pchaja sie strasznie do mieszkan..heh

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 22:03, 17 Lis 2008    Temat postu:

Kszzzzuniu jak mogłam przeoczyć taką fantastyczną opowieść. Przezabawna i taka typowa dla igraszek młodzieży z tamtych (czytaj: naszych) lat Very Happy
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 23:10, 17 Lis 2008    Temat postu:

To prawda Very Happy. Wspaniałe to były czasy. W moim życiu chyba najpiękniejsze...

Z sympatii naszej koleżanki Basi, do kolegi o pseudo Zdzicho (na imię ma inaczej) nic nie wyszło Sad. On okazał się... nie wiem, czy "materialista" to właściwe określenie? 0,5 roku później ożenił się z świeżo pielęgniarką z obcego kraju. Chyba są szczęśliwym małżeństwem... Szybko zrobił karierę. Od ok. 20 lat jest profesorem... Czasem bywa na naszej rodzimej uczelni z wykładami. Jeśli przypadkiem się spotkamy, wita mnie bardzo serdecznie...

Basia, z pochodzenia bydgoszczanka, wbrew wcześniejszym zamiarom dokończyła studia w Bydgoszczy (tam wówczas była fila mojej uczelni - można tam było studiować druga połowę naszych 6-letnich studiów), teraz jest to niezależna uczelnia. Ma ona za sobą bardzo krótkie nieudane małżeństwo i syna- owoc pożycia małżeńskiego... "Zdzichu" ma 5-ro dzieci (sam też pochodził z wielodzietnej rodziny - lekarsko-inżynierskiej).
Na 25-leciu ukończenia studiów Basia i "Zdzichu" rozmawiali normalnie, jak koleżanka z kolegą.
Ale sądzę, że to miłość do "Zdzicha" i jego wobec niej podłość, zrujnowały jej życie. Basia jest smutna... To nie jest nasza dawna Basia, koleżanka z trzech pierwszych lat...
Powrót do góry
Autor Wiadomość
Nola




Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 72 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamosc/Toronto
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 3:52, 20 Lis 2008    Temat postu:

chyba mamy myszke:( na co ja najlepij zlapac?ser zolty?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
acomitam




Dołączył: 10 Cze 2008
Posty: 1436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:53, 20 Lis 2008    Temat postu:

A po co chcesz ją łapać, Nolciu? Co Ci ona przeszkadza?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:44, 20 Lis 2008    Temat postu:

jakby kulturalnie robla kupki w jedno miejsce to moze zostac:) a ze nie jest cywilizowana - to albo sobie sama niech pojdzie albo trzeba bedzie jej pomoc:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Nola




Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1005
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 72 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zamosc/Toronto
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:17, 24 Lis 2008    Temat postu:

jednak trzeba bylo jej w tym pomoc:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Pon 10:05, 24 Lis 2008    Temat postu:

To jest dopiero tyrania - za załatwianie potrzeb fizjologicznych nie w jednym miejscu, kara śmierci Question

Wiosną, gdy byłam w Amsterdamie, to tam było wiele takich stworzeń, ale ja im realizowałam wyrok - wygnanie Exclamation Owszem, przyznaję, że czasem, gdy wyganiałam jednym oknem, to skazany na moich oczach popełniał recydywę, przekraczając granicę drugim oknem. Ale nie miałabym sumienia zamienić się w kata. Crying or Very sad


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 2:52, 25 Lis 2008    Temat postu:

a ja z natury nie czuje sie komfortowo jesli poloze do szafki torbe ryzu i ten maly skubaniec przegryzie worek i wpierdziela moj ryz. Oki doki moge sie podzielic ;-) ale nigdy nie wiesz gdzie ta mysza lazila i jakie chorobsko moze przywlec. Nie mam nic do myszy ale uwazam ze to nie jest higieniczne- jesli w domu byloby dziecko nie chcialbym zeby bawilo sie na tej podlodze gdzie ona robi kupki i siuski. Mimo, ze recznie ja myje to przeciez zawsze gdzies ona narobi w miejscach trudno dostepnych- za meblami , kuchenka. Lubie miec wszystko czysciutkie i skoro lubie dbam o to.Skubana wlazla nawet do buta i tam narobila. Moze i jestem tyranem ale nie wyobrazam sobie zycia pod jednym dachem z dzikim lokatorem, rodzaju mysiego.
Dakuniu dla mnie nie ma roznicy czy to szczur czy mysz. Nie mow, ze do szczorow tez nie mialabys sumienia zamienic sie w kata. Kiedys taki jeden szczurek prawie zagryzl kota mojej babci. Kotka- byla sparalizowana na tylne lapki (po wypadku samochodowym)ale babcia nie miala serca jej uspac bo ja bardzo kochala i byla do niej pzywiazana. Szczur wlasnie wyryzl jej mieso w tylnych lapkach a kicia nawet nie mogla uciec...
Nawet Nola jest alergiczka i wszystko w domu musimy utrzymywac sterylnie- zeby nic sie nie przywloklo. Nigdy nie wiesz skad ta mysza przylazla. Nie lubie myszy i tyle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
DAK




Dołączył: 26 Maj 2008
Posty: 1708
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 232 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mazowsze

PostWysłany: Wto 12:01, 25 Lis 2008    Temat postu:

Wiem, wiem Mateuszku. Przecież jak się rozplenią w piwnicy, to w imieniu wszystkich mieszkańców bloku wołam ekipę od deratyzacji.
Raz nawet brałam z kolegą udział w łapaniu szczura w kuchni, bo sobie za lodówką ulubił miejsce wypadowe do restauracji.
I wiem, że tak trzeba, a moja postawa, by ktoś to zrobił nie moimi rękoma to zwykła hipokryzja. W końcu jakieś wady trzeba mieć. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Autor Wiadomość
Mateusz




Dołączył: 24 Lip 2008
Posty: 1932
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 138 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:17, 26 Lis 2008    Temat postu:

DAK napisał:
Wiem, wiem Mateuszku. Przecież jak się rozplenią w piwnicy, to w imieniu wszystkich mieszkańców bloku wołam ekipę od deratyzacji.
Raz nawet brałam z kolegą udział w łapaniu szczura w kuchni, bo sobie za lodówką ulubił miejsce wypadowe do restauracji.
I wiem, że tak trzeba, a moja postawa, by ktoś to zrobił nie moimi rękoma to zwykła hipokryzja. W końcu jakieś wady trzeba mieć. Wink


JAKBY WSZYSCY MIELI TAKIE WADY TO SWIAT BYLBY PIEKNY ;-)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu    Forum www.anowi.fora.pl Strona Główna -> Codziennik Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Arthur Theme
Regulamin